W całej Polsce tylko czternaście dworców autobusowych zostanie dostosowanych do potrzeb osób z dysfunkcjami.
– W Polsce dla niepełnosprawnego podróż to droga przez mękę. Szczególnie uciążliwe i w związku z tym bardzo czasochłonne bywa przedzieranie się przez dworce – twierdzi Krystian Włodarczyk ze Stowarzyszenia Na Tak, pomagającego osobom z dysfunkcjami. Sytuację miała zmienić nowelizacja ustawy o transporcie drogowym (Dz.U. z 2015 r. poz. 390). Zobowiązała ona samorządy do dostosowania należących do nich dworców autobusowych do potrzeb niepełnosprawnych. Chodzi o obiekty, które znajdują się w miastach liczących powyżej 50 tys. mieszkańców i z których korzysta rocznie przynajmniej 500 tys. pasażerów. Powinny one spełnić unijne wymogi, zgodnie z którymi osoba z dysfunkcjami ma mieć zapewnioną pomoc (np. dzięki odpowiednim windom) przy wejściu do pojazdu, załadowaniu i odbiorze bagażu czy zajmowaniu miejsca siedzącego.
Ustawa dla nielicznych
Ze zgłoszeń nadesłanych do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju wynika, że obowiązek dostosowania dotyczy w praktyce jedynie 14 dworców w Polsce – w Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Bytomiu, Zabrzu i Rzeszowie.
Przy czym miast liczących powyżej 50 tys. mieszkańców jest znacznie więcej (88). Przykładowo tylko w woj. łódzkim – sześć. – Ale żaden ze zlokalizowanych tam dworców nie spełnia innych kryteriów ustawy, czyli ich właścicielem lub współwłaścicielem nie jest jednostka samorządu terytorialnego lub liczba korzystających z nich pasażerów w roku 2014 nie przekroczyła pół miliona – tłumaczy Joanna Blewąska-Kołodziejczak, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Łódzkiego.
Podobnie jest w woj. zachodniopomorskim. Na jego terenie są dwa duże miasta (Szczecin, Koszalin). Żaden dworzec nie został jednak zgłoszony do ministerstwa.
– W naszym województwie ostatecznie również nie zostały one wytypowane – przyznaje Marek Pietruczuk, inspektor w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podlaskiego. Wyjaśnia, że wstępnie pod uwagę był brany dworzec w Łomży. – Trudno było ustalić, ilu pasażerów z niego korzysta. Analizy, które przeprowadziło miasto, wskazują, że nieco ponad 270 tys. rocznie – dodaje.
Nie wiadomo, w ilu przypadkach samorządy nie dokonały zgłoszeń, ponieważ nie chciały brać sobie kłopotu na głowę i uznały, że nic im z tego powodu nie grozi – zwłaszcza że np. sprawdzenie, czy dany obiekt spełnia kryterium liczby pasażerów, jest bardzo trudne.
Niewiele czasu
Te dworce, które zostały zgłoszone jako spełniające ustawowe kryteria, muszą zostać dostosowane do potrzeb niepełnosprawnych już do 4 stycznia 2016 r. Nie ma na to dodatkowych pieniędzy z budżetu państwa. – To zadanie własne jednostek samorządu terytorialnego. Ustawa przewiduje, że maksymalny limit ich wydatków na ten cel w 2015 r. to 2,4 mln zł, natomiast w kolejnych latach 320 tys. zł – informuje Piotr Popa, rzecznik prasowy MIR.
Skąd samorządy dostosowujące obiekty do wymogów unijnych mają wziąć na to pieniądze? Mają możliwość podniesienia opłaty za zatrzymywanie się przewoźników na danym dworcu do 2 zł (z 1 zł). Na razie jednak wstrzymują się z takimi decyzjami.
– Nie zwiększyliśmy opłaty – twierdzi Igor Krajnow z Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie. Podobnie w Rzeszowie. Tamtejszy samorząd będzie starał się sfinansować konieczne inwestycje z tych środków, którymi już dysponuje. Chce zatrudnić (ale nie na etat) osoby do pomocy niepełnosprawnym i kupić podnośnik do wózków za ok. 20–30 tys. zł. Wyznaczy też punkt pomocy dla osób z dysfunkcjami.
Samorządy, które nie zrealizują unijnych wytycznych na czas, muszą liczyć się z karami: grzywna może sięgnąć 100 tys. zł. Szacowane przez resort koszty dostosowania jednego dworca to 100,5 tys. zł.