Z szacowanych ok. 40 tys. urzędników, którzy muszą poddać się lustracji, tych, którzy za współpracę lub pracę w służbach bezpieczeństwa będą musieli pożegnać się z posadą, może być zaledwie garstka. Wszystko przez wprowadzenie mocno spóźnionych regulacji.

Obecnie co do zasady w służbie cywilnej mogą być zatrudnione osoby, które z pewnymi wyjątkami mają obywatelstwo polskie, korzystają z pełni praw publicznych, nie były skazane prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwa, mające odpowiednie kwalifikacje do zajmowanego stanowiska, a także cieszące się nieposzlakowaną opinią. Wskutek ustawy z 14 kwietnia 2023 r. o zmianie ustawy o służbie cywilnej oraz niektórych innych ustaw, która trafiła na biurko prezydenta, dodatkowym warunkiem będzie złożenie oświadczenia lustracyjnego przez osoby urodzone przed 1 sierpnia 1972 r. Pracę zachowają, jeżeli nie były zatrudnione lub nie współpracowały ze służbami bezpieczeństwa w latach 1944–1990. Zdaniem ekspertów, ale też samych zainteresowanych, a także związkowców, z posadą pożegna się łącznie od kilku do kilkudziesięciu osób. Wszyscy są zgodni, że zaproponowane rozwiązania są wprowadzane co najmniej o kilkanaście lat za późno.

Dużo pracy

Jeżeli prezydent zdecyduje się podpisać uchwaloną przez Sejm nowelizację ustawy to dla ok. 40 tys. osób, rozpocznie się procedura lustracyjna. Dotyczy to m.in. ministerstw, urzędów wojewódzkich, a także innych instytucji terenowych należących do administracji rządowej. Identyczne rozwiązania zostały zaproponowane dla urzędników i pracowników urzędów państwowych. Do nich ma zastosowanie ustawa z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 2290 ze zm.). Dotyczy to m.in. Kancelarii Sejmu, Senatu i Prezydenta.

– Zweryfikowanie tak dużej rzeszy zatrudnionych będzie obciążeniem biurokratycznym dla urzędów – mówi Jerzy Siekiera, prezes Stowarzyszenia Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. – Nie sądzę jednak, aby doszło do masowych zwolnień wskutek tej weryfikacji. Po ponad trzydziestu latach raczej niewiele takich osób pracuje w urzędach – dodaje.

Ale to już było…

Zdaniem ekspertów najpewniej prezydent zdecyduje się na podpisanie niniejszej ustawy mimo zarzutu o niekonstytucyjność rozwiązań związanych z lustracją. Tym bardziej że identyczne regulacje znalazły się w art. 177 ustawy z 16 listopada 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę o Krajowej Administracji Skarbowej (Dz.U. z 2016 r. poz. 1948).

– Skoro prezydent już raz zgodził się na taką weryfikację, to tym razem również podpisze nowelizację o służbie cywilnej, bo poza tą zmianą nie ma tam większych kontrowersji. Nie mam litości dla ubeków i było błędem, że zostali dopuszczeni do pracy w administracji po 1990 r. Obecnie jeśli tego typu problem istnieje, jest bardzo marginalny. Autorzy tego rozwiązania powinni dokładnie wiedzieć, ile takich osób pracuje w administracji, a trudu zbadania tego sobie nie zadali. Może się okazać, że te regulacje do nikogo nie mają zastosowania i wtedy będzie duża kompromitacja – mówi prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

DGP poprosił w tej sprawie o komentarz Dobrosława Dowiata-Urbańskiego, szefa służby cywilnej. Niestety nie ustosunkował się do naszego zapytania. Zostaliśmy odesłani do resortu spraw wewnętrznych i administracji, który był autorem poprawki dotyczącej przeprowadzenia lustracji części urzędników na etapie rządowych prac. Tam również nie otrzymaliśmy informacji, ile osób w efekcie tych zmian faktycznie straci pracę.

Jeden z pracowników Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) wskazuje, że swego czasu po odejściu komunistów od władzy w samym resorcie finansów w latach 90. ubiegłego wieku pozostawiono ok. 300 agentów. Podobnie w innych ministerstwach, w tym spraw zagranicznych.

– W 2017 r. na ok. 62 tys. osób pracujących w KAS tylko ok. 150 w ten sposób straciło pracę, w tym jedna osoba z Katowic, która poświadczyła nieprawdę w oświadczeniu lustracyjnym. Wtedy wskutek różnych wpływów kilkukrotnie ten przepis znikał z projektu, ale ostatecznie został na nasz wniosek. Obecnie rozwiązania mają bardziej odwrócić uwagę od innych poważnych problemów, z jakimi się borykamy – mówi Dominik Lach, przewodniczący Rady Krajowej Sekcji Pracowników Skarbowych NSZZ ,,Solidarność”. – Obecnie może wskutek weryfikacji pojawi się kilka, a co najwyższej kilkanaście osób, które były w tamtych czasach współpracownikami lub pracownikami służb bezpieczeństwa. To wszystko. Dodatkowo zakładam, że wtedy i tak dobrowolnie odejdą na emeryturę. Sam jestem z rocznika 1972 r. i musiałem składać takie oświadczenie, chociaż z tamtych czasów niewiele pamiętam, bo byłem nastolatkiem – zauważa związkowiec.

Wtóruje mu Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. – Problemy, z jakimi się teraz boryka administracja, to m.in. mobbing i niskie zarobki oraz odpływający specjaliści. Młodzi nie chcą przychodzić do pracy w budżetówce, a setki ogłoszeń z ofertami pracy dla urzędników na stronie kancelarii premiera świadczą tylko o tym, że służba cywilna przeżywa kryzys – podkreśla Barabasz.

Długa walka

Prób, aby całą administrację objąć lustracją, było wiele. Osoby, które z kręgu urzędniczego oficjalnie podnosiły ten postulat, w następstwie traciły nawet stanowiska związkowych działaczy.

– O powszechną lustrację apelowałem od dłuższego czasu. Obecnie spóźniliśmy się z nią minimum o 15 lat. Takich osób, które pozostały, może być zaledwie garstka – mówi Robert Barabasz.

Omawiana nowelizacja zakłada również, że po wejściu w życie ustawy drogę zamkniętą w administracji mają mieć także ci kandydaci, którzy pracowali lub współpracowali ze służbami bezpieczeństwa. Takie rozwiązanie dotyczyć ma nawet wszczętych, a nie zakończonych postępowań konkursowych przed wejściem w życie nowych przepisów. ©℗

Co się zmieni w urzędach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe