Większość przeprowadza termomodernizację obiektów użyteczności publicznej, by za dotacje na nią przeznaczone sfinansować potrzebne remonty. Efekty są dalekie od zamierzonych
Najwyższa Izba Kontroli w ubiegłotygodniowym raporcie ustaliła, że średni okresu zwrotu nakładów z inwestycji termomodernizacyjnych wynosi ok. 65 lat! Samorządy, dokonując wyboru obiektów, kierowały się głównie potrzebą przeprowadzenia ogólnego remontu, choć pieniądze, które pozyskiwały z NFOŚ miały służyć oszczędzaniu energii w budynkach użyteczności publicznej.
Samorządy zawyżały dane wyjściowe dotyczące zapotrzebowania na energię przez konkretny budynek, dzięki czemu próbowały wykazać dużo lepsze efekty termomodernizacji niż w rzeczywistości. Wykazał to raport NIK, w którym podsumowano kontrole obiektów użyteczności publicznej przeprowadzone dla 30 przedsięwzięć i 14 beneficjentów w latach 2010–2014.
Inwestycje, o których mowa w raporcie, finansowane były ze środków pochodzących ze sprzedaży zaoszczędzonych jednostek emisji dwutlenku węgla. Zarządza nimi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). W ostatnich pięciu latach na wsparcie 296 przedsięwzięć przeznaczył 480,3 mln zł w formie dotacji. Takie inwestycje, jak podkreśla NIK, prowadzone w budynkach użyteczności publicznej, takich jak szpitale, szkoły czy przedszkola, co do zasady spełniają swoje zadanie – przyczyniają się do zmniejszenia zużycia energii, a tym samym do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Obniżają też koszty eksploatacji obiektów. Powinny więc być przykładem do naśladowania. Tak jednak nie jest. Okazuje się, że rozwiązania stosowane przez samorządy są mało innowacyjne i nie zawsze trafione, a to przekłada się na gorsze wyniki w zakresie oszczędności w zużywaniu energii. Najczęściej polegają one wyłącznie na zastosowaniu nowych systemów grzewczych i wentylacyjnych, ociepleniu ścian i dachów czy wymianie okien, drzwi lub oświetlenia.
Zawyżone dane
Zdaniem NIK, obecnie nie można również określić skali rzeczywistych oszczędności ze względu na brak miarodajnego sposobu ich pomiaru. W celu tego ustalenia samorządy porównują teoretyczne dane dotyczące wielkości zapotrzebowania na energię przez budynek sprzed jego termomodernizacji z faktycznym jej zużyciem po zakończeniu inwestycji. Kontrolerzy NIK stwierdzili jednak, że wyjściowe dane bywają nawet trzykrotnie zawyżone, wobec czego porównanie ich z pomiarem wykonanym już po zakończeniu inwestycji wskazuje na dużo korzystniejsze efekty termomodernizacji. Samorządy windowały w górę rzeczywiste zużycie energii przez budynek przed termomodernizacją i wskazywały wyższe zapotrzebowanie na energię cieplną.
– Mamy tu do czynienia z porównywaniem danych, które z gruntu są nieporównywalne. Zestawiając ze sobą dane teoretyczne co do zapotrzebowania na ciepło i późniejsze pomiary zużycia energii, po dokonanej termomodernizacji, można popełnić duże błędy. Opieranie się wyłącznie na pomiarach też nie jest jednak dobre, bo np. w danym roku mogą nie być użytkowane niektóre pomieszczenia w obiekcie lub nie w takim samym stopniu. Należałoby raczej dokonywać porównań wartości teoretycznego zapotrzebowania energetycznego budynku z wynikami pomiarów dokonanych po przeprowadzeniu inwestycji, ale po dokonaniu ich interpretacji i uprzednim skorygowaniu, z uwzględnieniem ewentualnych odchyleń w danym roku od średnich danych klimatycznych – przekonuje Maciej Robakiewicz, prezes Fundacji Poszanowania Energii.
Również szacowana przez samorządy opłacalność inwestycji nie miała pokrycia w rzeczywistości. NIK ustaliła, że średni okresu zwrotu nakładów inwestycyjnych w badanych obiektach wynosił ok. 65 lat. Tymczasem samorządy zakładały najczęściej, że koszty modernizacji zwrócą się w ciągu dwudziestu kilku lat. NIK wskazywała, że nawet taki okres jest zbyt długi, bo trwałość poszczególnych elementów budowlanych zastosowanych w obiektach jest krótsza. To powoduje, że w większości są one po prostu nieopłacalne. W skrajnym przypadku skontrolowanym przez NIK okres zwrotu z inwestycji należało wydłużyć z zakładanych 26 do aż 199 lat! Okres ten znacząco przekraczał więc także trwałość samego budynku.
– Inwestycje w termomodernizację budynków powinny zwracać się w krótszym okresie, co do zasady w ciągu kilkunastu lat – potwierdza informacje NIK Maciej Robakiewicz.
Wybór obiektów
Zarzuty NIK dotyczyły też kryteriów doboru budynków użyteczności publicznej, które miałyby podlegać termomodernizacji. Okazuje się, że w 67 proc. przypadków samorządy kierowały się przede wszystkim potrzebą przeprowadzenia remontu danego obiektu z uwagi na jego zły stan techniczny, a nie zwiększenia jego efektywności energetycznej. Z raportu wynika, że żaden ze skontrolowanych przez Izbę podmiotów nie miał wykazów wszystkich swoich budynków z określoną dla nich charakterystyką energetyczną, a także danych o wielkości dotychczas ponoszonych kosztów energii i potencjale w zakresie możliwości jej oszczędzania. Samorządy nie prowadziły bowiem, przed zgłoszeniem obiektu do konkursu, audytów energetycznych dla swoich obiektów. Ponadto podmioty realizujące inwestycje nie korzystały z możliwości poprawy efektów finansowych i ekologicznych termomodernizacji za pomocą wdrożenia systemu zarządzania energią w zmodernizowanych obiektach.
– W tym przypadku jak w soczewce widzimy, w jaki sposób wydawane są pieniądze przez podmioty publiczne. Sektor prywatny znacznie oszczędniej gospodaruje środkami finansowymi. Mamy tu do czynienia ze szczególną kwestią, składającą się na szerszy obraz sektora publicznego, w którym decyzje zapadają na zasadzie „są pieniądze na inwestycje – trzeba je wydać” – zauważa Rafał Antczak, ekonomista, członek zarządu Delloite Business Consulting.
Ekspert podkreśla przy tym, że w UE jest duża presja na termomodernizację. Wynika to z faktu, że ceny energii w Unii od lat są wysokie, wobec tego uznano, że należy rozwijać nowe technologie w celu zwiększenia efektywności jej zużycia.
– Analizy dotyczące opłacalności takich inwestycji powinny być jednak dokonywane wariantowo, a to z uwagi na spodziewane w przyszłości spadki cen energii, które mogą być skutkiem umowy TTIP (Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowego i Inwestycyjnego – red.) między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi – zaznacza Rafał Antczak. ©?
Wnioski końcowe i rekomendacje
Raport NIK wskazuje, że:
● procedury konkursowe stosowane przez NFOŚiGW nie gwarantowały wyboru inwestycji najbardziej uzasadnionych ekonomicznie,
● NFOŚiGW powinien poprawić metody mierzenia efektów ekologicznych, w kolejnych konkursach – podwyższyć wskaźnik oszczędności energii, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na ciepło po przeprowadzeniu termomodernizacji,
● należałoby również dokonać zmian w regulaminach konkursów, tak by preferowane były technologie bardziej innowacyjne, takie jak zastosowanie automatyki, pomp cieplnych czy nowoczesnych systemów poboru energii; to wprawdzie wymagałoby większych nakładów finansowych na etapie inwestycji, jednak ich efekty byłyby trwalsze, a oszczędności długofalowe.
NIK zaproponowała także:
● usprawnienie procedur rozpatrywania wniosków o dofinansowanie inwestycji. Wskazała przy tym, że w latach 2010–2012 od złożenia wniosku do podpisania umowy mijało od siedmiu miesięcy do półtora roku. Długotrwałość postępowań spowodowana była wymaganiem przez NFOŚiGW zbyt obszernej dokumentacji na etapie składania wniosków przez beneficjentów.
NIK: Trudno określić skalę oszczędności
NIK podczas kontroli stwierdziła, że nie można określić skali rzeczywistych oszczędności, gdyż brakuje miarodajnego sposobu pomiaru. W opracowanych audytach energetycznych danymi wyjściowymi dla planowanych oszczędności kosztów eksploatacyjnych były dane dotyczące obliczeniowego zużycia energii do ogrzewania budynku i podgrzania ciepłej wody użytkowej (obliczane zgodnie z algorytmem zawartym w rozporządzeniu ministra infrastruktury z dnia 17 marca 2009 r. w sprawie szczegółowego zakresu i form audytu energetycznego oraz części audytu remontowego, wzorów kart audytów, a także algorytmu oceny opłacalności przedsięwzięcia termomodernizacyjnego).