Wody Polskie przekonują, że są w naszym kraju obszary, gdzie cena za wodę i ścieki jest tak wysoka, że samorządy powinny dokonać analizy podwyżek albo zdecydować się na dofinansowanie wodociągów, aby odciążyć mieszkańców. Skoro gminy dofinansowują transport i gospodarkę odpadami, powinny też wspierać gospodarkę wodno-ściekową, a tymczasem jest odwrotnie – argumentuje urząd. Samorządy obciążają mieszkańców podwyżkami, a z wodociągów do budżetu samorządów w latach 2006–2022 popłynęło 3,5 mld zł.
Retoryka regulatora dotycząca procesu taryfikacji pozostaje niezmienna – dyrektorzy poszczególnych regionalnych zarządów gospodarki wodnej Wód Polskich zrobią wszystko, by chronić odbiorców przed wzrostami cen za wodę i ścieki. Regulator zarzuca gminom nie tylko bierność we wspomaganiu przedsiębiorstw wodociągowo -kanalizacyjnych, ale wręcz drenowanie ich finansów przez wypłatę dywidend oraz stosowanie innych instrumentów, takich jak pobieranie czynszu dzierżawnego, umarzanie udziałów spółek itd.
Punktowanie regulatora
Powyższe tezy, delikatnie rzecz ujmując, są wysoce dyskusyjne. Po pierwsze, ustawa z 7 czerwca 2021 r. o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 537; dalej: u.z.z.w.) nakazuje przedsiębiorstwu wodociągowo-kanalizacyjnemu skalkulować taryfę z uwzględnieniem wszystkich celowych kosztów prowadzenia działalności i doliczyć do tego marżę zysku. Zwarte w niej ceny i stawki opłat mają odzwierciedlać rzeczywistość gospodarczą, w której funkcjonuje przedsiębiorstwo, i nie mogą być niedoszacowane w imię realizacji celów społeczno -politycznych. Tak zdecydował ustawodawca i – dopóki u.z.z.w. nie zostanie zmieniona – taryfy winny być kalkulowane jako realny plan ekonomiczny.
Po drugie, ustawa ta pozwala co prawda gminie dopłacić do cen i stawek opłat zawartych w taryfie, by złagodzić społeczne skutki ich wzrostu, ale warunkiem jest wcześniejsze zaakceptowanie taryfy przez organ regulacyjny w drodze decyzji administracyjnej. Dopóki regulator nie zaakceptuje taryfy przedsiębiorstwa, dopóty samorząd nie ma do czego dopłacić.
Również zarzuty dotyczące rzekomych ogromnych transferów ze spółek komunalnych do gmin to przede wszystkim argument propagandowy. Wody Polskie posługują się robiącą wrażenie kwotą 3,5 mld zł. Tyle tylko, że jest to suma różnych świadczeń wypłaconych przez przedsiębiorstwa wodociągowe gminom, w tym czynszów za korzystanie z majątku. Oczywiście, że zdarzały się pojedyncze transfery, których celowość mogła budzić wątpliwości, ale podana kwota to suma świadczeń z 16 lat i dotyczy 2,5 tys. funkcjonujących przedsiębiorstw (samych spółek wodociągowo-kanalizacyjnych jest ponad 700).
Dla porównania państwowy bank PKO BP w 2022 r. wypłacił akcjonariuszom tylko za 2021 r. 2,3 mld zł dywidendy. Za ten sam rok dywidenda z PKN Orlen wyniosła prawie 1,5 mld zł. Tylko te dwie spółki kontrolowane przez państwo w samym 2022 r. wypłaciły łącznie większą dywidendę niż suma wszelkich transferów dokonanych przez sektor wodociągowo-kanalizacyjny do gmin przez kilkanaście lat.
Lekka zmiana kursu
Tyle w sferze deklaracji. W sferze faktów jest na szczęście trochę lepiej. Pod wpływem realiów gospodarczych, presji branży, stanowisk gremiów samorządowych, organizacji społecznych i związków zawodowych oraz – jak można domniemywać – pierwszych wyroków sądów administracyjnych kwestionujących przyjmowane przez organy regulacyjne podstawy odmowy skracania taryf Wody Polskie nieco zliberalizowały swoje stanowisko i przynajmniej w niektórych przypadkach godzą się na zmianę taryf zatwierdzonych w 2021 r. (patrz: ramka).
Również poziom akceptowanych podwyżek stał się racjonalniejszy. Średnia skala podwyżek zatwierdzonych w 2021 r. to było niespełna 9,5 proc. na cały okres obowiązywania taryf, czyli trzy lata. Teraz – jak wynika z informacji przekazywanych przez regulatora – to już 10 proc. na każdy rok obowiązywania nowej taryfy.
Kolejne kłopoty na horyzoncie
Niestety kształtująca się w kilku ostatnich miesiącach praktyka procedowania przez organy regulacyjne wniosków o skrócenie czasu obowiązywania taryf nieuchronnie prowadzi do kolejnych kłopotów przedsiębiorstw.
Aby wyjaśnić, na czym polega niebezpieczeństwo, należy rozpocząć od tego, że zgodnie z przepisami u.z.z.w. decyzja o skróceniu czasu obowiązywania dotychczasowej taryfy jest równoznaczna z zatwierdzeniem zupełnie nowej taryfy na pełen trzyletni okres. A zatem skracając w 2023 r. taryfę zatwierdzoną na lata 2021–2024, organ regulacyjny zatwierdza nową taryfę na lata 2023–2026. Stąd art. 24j ust. 1 u.z.z.w wraz z wnioskiem o skrócenie czasu obowiązywania taryf wprost nakazuje przedsiębiorstwu przedłożyć organowi regulacyjnemu projekt nowej taryfy oraz uzasadnienia. Do takiego wniosku należy zastosować wszystkie regulacje ustawy i rozporządzenia taryfowego, przy czym art. 24b–24e i art. 24f ust. 1 ustawy należy zastosować odpowiednio.
I z tej ostatniej zasady (odpowiedniego stosowania do wniosków skróceniowych części norm regulujących klasyczne postępowanie taryfowe) organy regulacyjne wyprowadzają wniosek, który może doprowadzić do kolejnej fali skróceń taryf w kolejnych latach. Otóż w dużym uproszczeniu organy przyjmują, że nowa taryfa powinna zostać skalkulowana na podstawie prostej sumy kosztów ujętych w obowiązującej taryfie (zwykle zatwierdzonej w 2021 r.) oraz wybranych kosztów wynikających ze zdarzeń nadzwyczajnych stanowiących uzasadnienie dla skrócenia taryf, nie zaś na podstawie pełnych, rzeczywistych i aktualnych kosztów przedsiębiorstwa.
Aby zobrazować to przykładem – jeżeli przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne przedłożyło na początku 2021 r. wniosek taryfowy do zatwierdzenia, to prognozując koszty działania na lata 2021–2024, jako dane wyjściowe przyjęło te za 2020 r. Oczywiście w związku z dynamiczną sytuacją gospodarczą prognozy te są już dzisiaj nieaktualne.
Jeżeli dziś przedsiębiorstwo złoży wniosek o skrócenie taryfy i zatwierdzenie nowej na lata 2023–2026, organ regulacyjny zażąda nie nowej, realnej kalkulacji opartej na kosztach działalności faktycznie poniesionych w 2022 r., ale nakaże sporządzenie nowej kalkulacji taryfowej. Przedsiębiorstwo oszacuje w niej swoje koszty na 2023 r. na podstawie prognoz dotyczących tegoż roku przyjętych w 2021 r. i doda do tego tylko te koszty, które mają charakter nadzwyczajny (np. rosnące o kilkaset procent ceny zakupu energii elektrycznej). Wzrostu innych kosztów regulator nie pozwoli uwzględnić, choć przy kilkunastoprocentowej inflacji rosną praktycznie wszystkie koszty działalności.
Konsekwentnie w nowej taryfie w ten sam sposób zostaną oszacowane koszty na 2024 r., a podstawą tych na 2025 r. (który nie jest ujęty w aktualnie obowiązującej taryfie) będą koszty skalkulowane w opisany wyżej sposób dla 2024 r.
Jak łatwo się domyślić, przygotowywanie taryf na lata 2023–2026 na podstawie kosztów, które były prognozowane na początku 2021 r., i uwzględnianie wyłącznie tych zmian, które mają charakter nadzwyczajny i były zupełnie nieprzewidywalne (taki charakter organy regulacyjne przyznają wyjątkowo wąskiej grupie zdarzeń), prowadzi do zatwierdzana taryf, które od początku ich obowiązywania nie pokrywają rzeczywistych kosztów funkcjonowania przedsiębiorstw. To zaś nieuchronnie prowadzi do dalszych strat branży i kolejnej fali wniosków o skrócenie czasu obowiązywania taryf.
Na marginesie należy dodać, iż wbrew stanowisku organów regulacyjnych w postępowaniu skróceniowym bez żadnych modyfikacji powinien być stosowany art. 20 u.z.z.w. Określa on, które koszty i z jakiego okresu winny stanowić podstawę kalkulacji nowych taryf, wprost wskazując na koszty aktualne, nie zaś brane pod uwagę przy kalkulacji skracanej taryfy.
Oczywiście uproszczone skracanie taryfy, które polegałoby na zmianie cen wyłącznie wskutek doliczenia nowych, nadzwyczajnych kosztów (np. wzrostu kosztów energii i płac) do tych stanowiących podstawę kalkulacji obowiązującej taryfy, bez rekalkulacji wszystkich pozycji kosztowych, byłoby dobrym rozwiązaniem. Tyle tylko, że po pierwsze wymagałoby to nowelizacji ustawy (nad stosownym projektem pracuje Związek Miast Polskich), po drugie zaś tak zmieniona taryfa winna obowiązywać do czasu, na który została pierwotnie zatwierdzona taryfa zmieniana, nie zaś na nowy trzyletni okres. ©℗
Ceny, wnioski, podwyżki i obniżki
Do końca lutego 2023 r. do Wód Polskich wpłynęło 850 wniosków z przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych o skrócenie okresu obowiązujących taryf za wodę i ścieki (ok. 35 proc. wszystkich taryf zatwierdzonych w 2021 r.) – wynika z informacji przekazywanych przez Pawła Rusieckiego, wiceprezesa urzędu. Do tej pory regulator wydał 526 decyzji – 150 zatwierdzających nowe, wyższe taryfy i 376 odmownych. Średnie zatwierdzone podwyżki sięgają 10 proc. rocznie. Średnia łączna cena za 1 m sześc. wody i ścieków to ok. 12 zł netto. Najtaniej jest w woj. podlaskim (9,20 zł), a najdrożej w woj. śląskim (15,45 zł netto). ©℗