W wielu powiatowych urzędach pracy nie zgłosił się żaden DPS ani dom dziecka uprawniony do dofinansowania wynagrodzenia zatrudnionej osoby bezrobotnej.

Tak wynika z informacji uzyskanych w pośredniakach przez DGP na temat obowiązującego od lipca br. nowego instrumentu aktywizacji zawodowej, przewidzianego w art. 57a ustawy z 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 690 ze zm.). Zgodnie z tym przepisem domy pomocy społecznej (DPS) oraz jednostki organizacyjne wspierania rodziny i systemu pieczy zastępczej, m.in. placówki opiekuńczo-wychowawcze, mogą otrzymać refundację całości lub części kosztów wynagrodzenia skierowanej osoby bezrobotnej lub poszukującej pracy. Wsparcie przysługuje przez 12 miesięcy, do wysokości najniższej pensji.
Okazuje się, że na razie ten, wydawałoby się atrakcyjny, instrument aktywizacji nie cieszy się dużym zainteresowaniem. Przykładowo w Gdańsku, Szczecinie, Poznaniu, Warszawie, Krakowie, Toruniu, we Wrocławiu i w Opolu od momentu jego wejścia w życie nie zgłosił się żaden DPS lub jednostka pieczy zastępczej. Jeden wniosek trafił do pośredniaka w Olsztynie.
– Na jego podstawie przyznaliśmy roczną refundację dla DPS na dwóch pracowników – mówi Małgorzata Majsterek, kierownik działu rynku pracy MUP w Olsztynie.
W Białymstoku, jak informuje Jolanta Tulkis, rzecznik tamtejszego PUP, wpłynęły wnioski od dwóch DPS. Zostały rozpatrzone pozytywnie, a refundacją zostało objętych siedmiu nowych pracowników w tych placówkach. Z kolei w Katowicach wpłynęły zgłoszenia od trzech domów, które łącznie ubiegały się o zwrot kosztów wynagrodzenia 18 osób (ostatecznie refundację przyznano na 15, bo trzy osoby zrezygnowały z pracy wkrótce po złożeniu wniosku).
Sylwia Kamińska-Tereszkiewicz, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Dyrektorów Samorządowych DPS, dyrektor placówki w Skęczniewie, jest zaskoczona tak małą liczbą wniosków (sama od grudnia ma zatrudnionego jednego pracownika z refundacją). Jej zdaniem może być to spowodowane brakiem świadomości wśród uprawnionych domów o nowej formie wsparcia.
Jak wskazują urzędy, podjęły one działania w tym zakresie – polegały one głównie na umieszczeniu komunikatów w tej sprawie na swoich stronach internetowych. Były też takie jak PUP we Włocławku, które wysłały pisma do wszystkich podmiotów ze swojego terenu, które potencjalnie mogą uzyskać refundację z art. 57a ustawy, czy MUP w Lublinie, który pod koniec sierpnia zorganizował z nimi spotkanie.
– Obecne na nim jednostki zadeklarowały chęć skorzystania ze wsparcia z początkiem 2023 r. Dlatego, aby zaplanować środki na realizację tego zadania, w październiku zwróciliśmy się do ich dyrektorów o określenie szacunkowej liczby miejsc pracy, które miałyby być objęte refundacją. Do tej pory odpowiedziały nam cztery podmioty, które chcą zatrudnić siedem osób – podaje Michał Wójcik, kierownik referatu promocji usług i analiz MUP w Lublinie.
Zdaniem Rafała Marka, wiceprezesa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Organizatorów i Menadżerów Pomocy Społecznej i Ochrony Zdrowia, dyrektora DPS w Gliwicach, powodem braku większego zainteresowania refundacją jest przede wszystkim brak chętnych do podjęcia pracy w tego typu placówkach.
– Niestety wysokość wynagrodzenia, które możemy zaoferować, jest zdecydowanie niższa od pensji, na jaką opiekunowie czy pielęgniarki mogą liczyć w podmiotach leczniczych – wskazuje.
Dodaje, że problemem jest też duża rotacja na stanowiskach pracy, co jest istotne z punktu widzenia zasad korzystania z refundacji, które wymagają utrzymania pracownika w zatrudnieniu przez określony czas. W sytuacji gdy rezygnuje on z pracy w okresie refundacji, trzeba znaleźć kolejną osobę, która zajmie zwolnione miejsce, co nie jest proste. W efekcie niektórzy dyrektorzy powstrzymują się od sięgania po ten instrument wsparcia. ©℗