Właśnie wybrani samorządowcy oddadzą władzę jesienią 2018 r. To znaczy, że będą decydowali nie tylko o wydawaniu pieniędzy z Brukseli w trakcie swojej kadencji, lecz także zaprogramują wydatki swoim następcom. Faktycznie to oni zadecydują, czy Polska wykorzysta ostatnią olbrzymią transzę unijnych środków.
Z ponad 82,5 mld euro, jakie mają być wydane w latach 2014–2020, ponad 31 mld, czyli prawie 40 proc., trafi do samorządów w ramach regionalnych programów operacyjnych. To dwa razy więcej niż w poprzednim unijnym budżecie dla Polski. Dodatkowe 2 mld euro są ulokowane w programie Polska Wschodnia, z którego skorzystają województwa: lubelskie, podlaskie, podkarpackie, świętokrzyskie i warmińsko-mazurskie. Także w wykorzystaniu pozostałych programów ogólnokrajowych, takich jak Polska Cyfrowa czy Infrastruktura i Środowisko, będą brały udział samorządy. Przykład to warszawskie metro czy różne projekty związane z gospodarką odpadami i kanalizacją.
Zdaniem Jerzego Kwiecińskiego, prezesa Fundacji Europejskie Centrum Przedsiębiorczości, łączny udział samorządów w wykorzystaniu pieniędzy z programów ogólnokrajowych i regionalnych wyniesie ponad 45 proc. Jeśli spojrzeć na priorytety wydawania tych pieniędzy, to w 2020 r. powinniśmy mieć w zasadzie ukończoną sieć połączeń drogowych i kolejowych i rozwinięty transport publiczny w miastach, o wiele mniej emisyjną gospodarkę i znacznie bardziej konkurencyjne i innowacyjne firmy.
Jednak nowa perspektywa finansowa może stwarzać problemy. Pierwszym będzie dużo bardziej rygorystyczne podejście do finansów. W poprzedniej dosyć swobodnie można było żonglować środkami wewnątrz programów. Jeśli jeden z projektów nie wychodził, można było przerzucać pieniądze na inny. Teraz ma obowiązywać zasada, że niewykorzystane środki przepadają. Dlatego ważne jest zachowanie ciągłości urzędników, którzy mają doświadczenie w rozliczaniu projektów, by nie padli oni ofiarą powyborczych porachunków. Kolejną ważną kwestią będzie dobór projektów. Symbolem poprzedniej perspektywy stały się aquaparki, czasami potrzebne, a czasami zbyt kosztowne. Niektóre z nich w eksploatacji okazały się dużo droższe niż w optymistycznych planach, dlatego obecnie selekcja projektów będzie musiała być naprawdę ostra.
Wreszcie znaczna część pieniędzy z Brukseli ma służyć pobudzaniu innowacyjności. Samorządy mogą mieć udział w nawiązywaniu porozumienia między nauką a biznesem. – Jeśli samorządowcy wykażą się operatywnością, starając się, by to firmy i inni beneficjenci na ich terenie korzystali z unijnego wsparcia np. dla innowacji, to fatycznie mogą mieć wpływ na to, jak zostanie wydane 80 proc. pieniędzy dla Polski – zauważa Kwieciński.
Selekcja projektów finansowanych przez Unię będzie bardzo ostra