Wczoraj w Sejmie komisja finansów publicznych przedstawiła sprawozdanie o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz niektórych innych ustaw. Zakłada on waloryzację wynagrodzeń dla najważniejszych osób w państwie oraz podwyższa wielokrotność kwoty bazowej (obecnie 1789,42 zł brutto) uposażeń dla lokalnych włodarzy i radnych.

Maksymalny mnożnik w przypadku samorządowców zostanie zwiększony z 7 do 11,2. Oznacza to, że ich najwyższe wynagrodzenie wzrośnie z 12 526 zł brutto do ponad 20 tys. zł brutto (przy założeniu, że zostanie to uregulowane w rozporządzeniu Rady Ministrów, a następnie w stosownych uchwałach radnych).
Zdzisław Siepiera, sprawozdawca projektu z sejmowej komisji finansów publicznych, zaznaczył, że nie było żadnych głosów sprzeciwu wobec podwyższenia uposażeń dla radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów miasta, starostów i marszałków. – Dyskusja skupiła się na wzroście wynagrodzenia Prezydenta RP. Opozycja podnosiła, że podwyżka ta powinna być uchwalona dopiero od kolejnej kadencji, co nie zostało zaakceptowane przez większość komisji – podkreślił.
Podwyżek dla prezydenta i jednocześnie wzrostu uposażeń dla byłych prezydentów na poziomie 75 proc. obecnego wynagrodzenia bronił inny poseł PiS – Andrzej Szlachta. – Prezydent Polski zarabia niespełna 20 tys. zł, a premier ok. 17 tys., dlatego wzrost wskaźników kwoty bazowej na obu tych stanowiskach jest najbardziej zasadny. W 1935 r. prezydent Ignacy Mościcki zarabiał ponad 21 tys. zł miesięcznie, robotnik 102 zł, a górnik i hutnik po 200 zł – wyliczał.
Takiej argumentacji zdecydowanie sprzeciwiała się opozycja. – Podwyżki daje się za pracę, a prezydent Duda nie składa żadnych inicjatywy ustawodawczych do Sejmu. Do tego jego wypowiedzi na temat szczepień tylko szkodzą – oburzał się Marek Sowa, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Projekt ponownie trafił do sejmowej komisji finansów publicznych.