Samorządy i radni są podzieleni w sprawie planowanego wzrostu ich pensji. Warszawa i Szczecin już teraz zapowiadają, że uchwał w tych sprawach nie będzie

Projekt nowelizacji ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz niektórych innych ustaw został przygotowany przez grupę posłów z PiS. Główne jego założenia to zwiększenie maksymalnych limitów uposażeń dla radnych i lokalnych włodarzy. Zdaniem ekspertów podwyżki są zasadne, tym bardziej że osoby zatrudniane na podstawie umowy o pracę, a nie wyboru, często zarabiają więcej od swoich przełożonych. Sami samorządowcy są bardzo mocno podzieleni co do wzrostu ich wynagrodzeń.
Długi proces
Zgodnie z art. 37 ust. 3 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych maksymalne wynagrodzenie lokalnych włodarzach wybieranych w wyborach powszechnych nie może obecnie przekroczyć w okresie miesiąca siedmiokrotności kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Obecnie to 1789,42 zł. Łącznie wynagrodzenie może wynieść 12 526 zł brutto. W projekcie zaproponowano nowelizację tego przepisu przez zwiększenie mnożnika z 7 do 11,2. W efekcie lokalny włodarz będzie mógł z pensją zasadniczą i dodatkami, w tym specjalnym, zarabiać pond 20 tys. zł brutto.
Uchwalenie ustawy to dopiero połowa drogi. Kolejnym krokiem jest znowelizowanie rozporządzenia Rady Ministrów z 15 maja 2018 r. w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych (Dz.U. z 2018 r. poz. 936 ze zm.).
– Dopiero po nowelizacji wspomnianego rozporządzenia, w którym określa się minimalne i maksymalne stawki dla włodarzy, radni mogą zdecydować w uchwale o podwyżkach dla wójtów, starostów, burmistrzów, prezydentów i marszałków – wyjaśnia prof. Stefan Płażek, adwokat adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Samorządy chciałby szerszej dyskusji na temat proponowanych zmian.
– Co do zasady przy tworzeniu tego typu przepisów należałoby rozważyć wprowadzenie przejrzystego współczynnika wysokości diet radnych czy wysokości wynagrodzenia prezydenta miasta. Mechanizm ten powinien być uzależniony np. od wielkości miasta, a nie od uchwał podejmowanych przez radnych – postuluje Małgorzata Węgiel-Wnuk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Bytomiu.
Za i przeciw
DGP zapytał lokalnych włodarzy, co zamierzają zrobić w sprawie proponowanych podwyżek. Adam Budka, sekretarz gminy Kołobrzeg, przekonuje, że wzrost uposażeń w samorządach jest potrzebny i przywróci prawidłowe proporcje w wynagrodzeniach zasadniczych lokalnych włodarzy w stosunku do pozostałych pracowników zatrudnionych w urzędach. Zdecydowanie inne stanowisko prezentują przedstawiciele dużych miast.
– Jestem przeciwnikiem podwyższania wynagrodzeń władzy w czasie, kiedy to właśnie ten rząd funduje wszystkim mieszkańcom rosnące ceny w sklepach, podwyżki prądu, paliwa, a dodatkowo ogranicza dochody samorządów i przerzuca na nas koszty swoich zadań. Nie zamierzam brać w tym udziału – oburza się Piotr Krzystek, prezydent Szczecina.
To nieodosobniony głos. Z sondy DGP wynika, że również inni samorządowcy bardzo ostrożnie podchodzą do planów ekipy rządowej. Głównie obawiają się tego, że w efekcie wejścia w życie rozwiązań zaproponowanych w Polskim Ładzie w ich budżetach zabraknie pieniędzy na zwiększanie pensji lokalnym włodarzom.
– W tym momencie nie rozważamy podwyżek. Szczególnie, że mamy do czynienia z projektem, a ostateczny kształt przepisów nie jest znany. Skupiamy się raczej na obliczeniu strat samorządów w związku z prezentowanymi założeniami Polskiego Ładu – dla Warszawy oznacza to stratę na poziomie 1,7 mld zł rocznie – mówi Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka prasowa urzędu m.st. Warszawy.
I właśnie czynnik finansowy może okazać się główną przeszkodą we wzroście wynagrodzeń w samorządach.
– Pensje prezydentów wielkich miast, którzy nierzadko zarządzają wielomilionowymi budżetami, są drastycznie niskie. Zapewne Rada Miejska zajmie się uchwałą w sprawie podwyżek. Nie wiemy tylko, czy miasto będzie na nie stać – deklaruje Robert Wajlonis. W podobnym tonie wypowiada się Antoni Szlagor, burmistrz Żywca. – Potencjalny wzrost wynagrodzeń czy diet dla radnych jest wprost proporcjonalny do kondycji budżetu samorządu, więc nim zapadną jakiekolwiek decyzje, będziemy je bardzo skrupulatnie analizować pod kątem naszych możliwości – mówi.
Z kolei w biurze Rady Miejskiej w Jędrzejowie słyszmy, że nie zamierza ono opracowywać projektu uchwały w sprawie podwyższenia diet. Również gmina Rybno nie ma takich planów. Tłumaczy to zagrożeniem szerzenia się ASF oraz trwającą pandemią.
Kłopotliwe uchwały
Część samorządowców unika jednak odpowiedzi na pytania, czy na ich terenie podwyżki będą miały miejsce. – Trudno się dziwić, że nikt nie chcą o tym głośno mówić, bo generalnie uchwały o zwiększeniu diet dla radnych i lokalnych włodarzy podejmuje się bez większego rozgłosu – mówi dr Jakub Szmit, ekspert d.s. administracji publicznej z Uniwersytetu Gdańskiego. – To, że zarobki włodarzy są na zbyt niskim poziomie, a zwłaszcza tych zarządzających dużymi miastami, jest bezsprzeczne, ale wśród mieszkańców zawsze ich podwyższenie będzie budziło irytację – podkreśla.
Podwyżki dla administracji samorządowej