– Nam dziś nie chodzi o to, by zabrać małym i dać dużym, tylko by z góry nie mówić o tym, że duzi skorzystają z pieniędzy dopiero wtedy, gdy nie skorzystają z nich inni. Czy na tym polega zrównoważony rozwój? – mówi DGP Piotr Krzystek, prezydent Szczecina

Prezydenci miast twierdzą, że Krajowy Plan Odbudowy (KPO) dyskryminuje metropolie. Dlaczego?
Przede wszystkim brakuje dialogu. Program jest trochę narzucony – konsultacje służą bardziej zapoznawaniu nas z warunkami tej pomocy niż słuchaniu.
Odbyły się już trzy debaty. A od 22 marca trwa pięciodniowe wysłuchanie publiczne, w ramach którego samorządy mogą wyrazić swoją opinię. Jakiś dialog jednak jest.
Ale czy te konsultacje będą miały jakikolwiek wpływ na ostateczne decyzje? Doświadczenia – także z walki z epidemią – pokazują, że nasze uwagi często nie są brane pod uwagę. Mamy niestety wrażenie, że rządowi bardziej zależy na celach politycznych niż podniesieniu gospodarki i samorządów z kryzysu. W projekcie KPO nacisk położony jest na mniejsze miejscowości. Nie kwestionujemy, że one zasługują na pomoc. Ale KPO powinien być spójny i maksymalnie efektywny. A np. w kwestiach związanych z ekologią czy niską emisją duże miasta są pominięte, a to przecież w nich jest największe zanieczyszczenie powietrza. W tym kontekście wykluczenie ze wsparcia KPO tramwajów wydaje się niezasadne.
Ale wśród celów są także np. inwestycje dotyczące poprawy jakości powietrza w miastach, przebudowa ulic, żeby uspokoić ruch, wymiana taboru autobusowego, inwestycje w technologie smart city. To mało?
Ale największym kosztem dla metropolii jest transport tramwajowy. Kilometr torowiska to dziesiątki milionów złotych, a jeden tramwaj kosztuje tyle, co cztery autobusy. Z niektórych elementów KPO duże miasta będą mogły skorzystać dopiero, gdy inni tego nie zrobią. I to nam się nie podoba.
Przy okazji KPO próbujecie dyskutować z czymś, co jest w politycznym DNA partii rządzącej. PiS zanegował model rozwoju kraju cechujący rządy PO-PSL, zgodnie z którym najwięcej pieniędzy pompowano w miasta, które miały być motorem napędowym całych regionów, a zamiast niego obowiązuje dziś model „zrównoważonego rozwoju”, w ramach którego rząd bardziej docenia małe i średnie miejscowości. Nie przesądzając, który model jest lepszy, z tym rządem tej walki nie wygracie.
To właśnie dowód, że KPO jest konstruowany bardziej pod kątem politycznym niż merytorycznym. Celów, które wyznacza nam Komisja Europejska, nie da się realizować bez istotnego udziału aglomeracji, które są motorem rozwoju gospodarczego. Przecież my pełnimy ważne funkcje dla naszych mniejszych sąsiadów. W Szczecinie np. modernizujemy bursy i internaty dla dzieci spoza miasta. Płacą za to szczecińscy podatnicy. To gest w kierunku innych samorządów, bo rozumiemy naszą rolę w regionie. Nam dziś nie chodzi o to, by zabrać małym i dać dużym, tylko by z góry nie mówić o tym, że duzi skorzystają z pieniędzy dopiero wtedy, gdy nie skorzystają z nich inni. Czy na tym polega zrównoważony rozwój?
PiS wychodzi z założenia, że inne są potrzeby mniejszych samorządów, gdzie trzeba np. doprowadzić sieć kanalizacyjną czy internet, a inne dużych miast, które w dodatku są bogatsze.
Niestety w Polsce lansuje się podział my – czyli rząd, oraz oni – czyli samorządy. A tych dodatkowo dzieli się na lepszych, którzy mogą liczyć na pomoc państwa, oraz gorszych. To było widać przy podziale pieniędzy z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL). W pierwszym naborze pieniądze przyznano wszystkim samorządom według algorytmu. W drugim naborze pieniądze rząd rozdał po uważaniu.
Szczecin otrzymał z RFIL 102 mln zł. W pierwszym naborze, tym według algorytmu, dostał maksymalną kwotę 93,5 mln zł. Co oznacza, że 8,5 mln miasto otrzymało w ramach drugiego naboru, w którym – jak sam pan mówi – rząd rozdał po uważaniu.
Miasto, jako samorząd, w tym drugim rozdaniu nie dostało ani złotówki. Te 8,5 mln zł przejdzie tylko przez miejską kasę, a dostanie je Uniwersytet Szczeciński, w imieniu którego aplikowaliśmy o pomoc.
Pieniądze trafią na przebudowę infrastruktury obiektów Wydziału Prawa i Administracji. To źle?
Oczywiście, że dobrze! To projekt dobry dla miasta, przyznaję. Rozumiem też, że w pierwszym rozdaniu Szczecin skorzystał na algorytmie. Chodzi jednak o zasady i transparentność. Z lektury dokumentów dotyczących KPO nasuwa się wniosek, że technologia działania będzie niestety bardzo podobna do tej z drugiego rozdania RFIL. To nas, samorządowców, martwi, bo uważamy, że muszą obowiązywać jasne, merytoryczne kryteria.
KPO po konsultacjach zostanie przekazany Komisji Europejskiej i formalnie stanie się jej dokumentem. Z kolei fundusz odbudowy, z którego finansowany będzie KPO, to program zarządzany centralnie przez KE. Rząd będzie rozliczany z tych wydatków, więc chyba mało prawdopodobne, że pieniądze zostaną wydane tak nietransparentnie jak w drugim naborze RFIL.
Może faktycznie KE przypilnuje wszystkiego, ale być może ktoś tam machnie ręką i uzna, że to tak ważny program dla całej Europy, że trzeba go szybko uruchomić według schematów zaproponowanych przez poszczególne rządy. Dlatego mówimy o naszych obawach z wyprzedzeniem, gdy jest jeszcze szansa ten KPO poprawić.
Samorządy chcą większej transparentności generalnie przy wydawaniu funduszy europejskich w okresie 2021–2027. Stąd m.in. wsparcie dla senackiego pomysłu powołania Agencji Spójności i Rozwoju. Nie za późno już na takie rewolucje? Nadmienię, że już dziś władze regionalne odpowiadają za dystrybucję 40 proc. wszystkich eurodotacji w kraju.
Do tej pory środki unijne dzielono racjonalnie, podział na centralne i regionalne programy wydaje się sensowny i przez lata dobrze nauczyliśmy się tego systemu. Zależy nam na tym, by sytuacja nie uległa pogorszeniu, stąd pomysł powołania tej agencji. Obecnie trwająca perspektywa unijna na lata 2014–2020 została zaprogramowana jeszcze przed rządami PiS. Trzeba zapewnić sprawiedliwe zasady dystrybucji przyszłych środków unijnych, tym bardziej że sytuacja finansowa samorządów się pogarsza. Strata Szczecina we wpływach z PIT z 2020 r., w porównaniu do roku 2019, wyniosła 20 mln zł. A ceny energii czy płaca minimalna rosną. Jesteśmy na granicy wytrzymałości.
Czyli z RFIL otrzymaliście pięć razy tyle, ile straciliście w PIT.
Te pieniądze faktycznie pomogły zasypać dziurę budżetową – nie musieliśmy brać 100-milionowego kredytu, utrzymaliśmy przy życiu wszystkie inwestycje. Dziękowaliśmy już za to rządowi. To był dobry ruch, który pomógł wielu samorządom. Gdyby tylko pieniądze w drugim naborze rozdzielono uczciwie, w ogóle nie byłoby pretensji. A tak – niesmak pozostał.
To jakie są dwie–trzy główne propozycje dużych miast do KPO, co należy tam dopisać?
Jeśli chodzi o mój region, wspólnie z marszałkiem województwa zgłosiliśmy do KPO projekt drogowego zachodniego obejścia Szczecina, które może być finansowane nie dotacyjnie, ale nawet kredytowo. Projekt przewiduje budowę tunelu, którym przejazd może być płatny, dzięki czemu inwestycja mogłaby się częściowo zwrócić. Realizacja uruchomiłaby tereny inwestycyjne, odciążyła centrum miasta od transportu ciężkiego, cały region zyskałby oddech rozwojowy. Z kolei na Śląsku zapewne nacisk będzie na eliminowanie nieekologicznych źródeł ciepła. Ważne jest też finansowe wsparcie szpitali. KPO to przewiduje, ale tylko wyłącznie w odniesieniu do lecznic rządowych.
Może dlatego, że szykowana jest reforma, wskutek której niedługo wszystkie szpitale mogą stać się rządowymi?
Byłbym ostrożny z takimi hasłami. A wykluczanie miejskich jednostek ze wsparcia KPO, choć one też ciężko walczą z COVID-19, jest nielogiczne. Mam nadzieję, że rząd zrobi krok w tył i zacznie z nami rozmawiać.
Rozmawiał Tomasz Żółciak