Przemysław Korcz: Wieloletnia edukacja ekologiczna przynosi efekty. Zinwentaryzowaliśmy w kilka miesięcy ponad 1,5 tys. kotłów. Uzyskaliśmy bezcenną wiedzę. Nie tylko o tych urządzeniach
/>
Przemysław Korcz burmistrz Ustronia, miasta uzdrowiskowego w Beskidach, oraz jednej z dziewięciu gmin, w których realizowany jest program ZONE
fot. Materiały prasowe
Ustroń, jak mówił niedawno obecny prezes NFOŚ Piotr Woźny, jest liderem pilotażowego programu ZONE („Zintegrowany system wsparcia polityki i programów ograniczenia niskiej emisji”), w którym badany jest stan kotłów, z jakich korzystają mieszkańcy, m.in. dzięki zaangażowaniu kominiarzy. Ile kotłów udało się już zinwentaryzować?
Z końcem sierpnia było to 1540 kotłów w budynkach mieszkalnych, a w umowie, którą mamy z zakładem kominiarskim, określiliśmy, że do końca roku będzie to 2 tys., czyli na dziś mamy zrealizowane ponad 77 proc. planu.
W jaki sposób odbywały się kontrole?
Najpierw wyjaśnienie – to nie były kontrole. Kontrola kojarzy się wielu osobom negatywnie, budzi zagrożenie. U nas, można powiedzieć, odbywały się analizy stanu kotłów. Były dobrowolne i nie kończyły się żadnymi sankcjami. W ramach ZONE każda gmina nieco inaczej przeprowadza takie badania, by już na etapie wstępnym stwierdzić, który model jest najbardziej efektywny. U nas przebiegało to dwutorowo. Mieszkańców sukcesywnie, dzielnica po dzielnicy, odwiedzali w ich domach kominiarze wyposażeni w mobilną wersją aplikacji ZONE typu B. Zbierali głównie dane o kotłach – roku ich zakupu itp. Ale jeśli właściciel domu się zgadzał, to podawał im także informacje o tym, jaki w budynku jest stan okien czy drzwi, jakie ocieplenie. Te dane do ZONE nie będą wykorzystane, ale dla miasta są cennym źródłem wiedzy. Oprócz kominiarzy w projekt zaangażowani byli pracownicy wydziału ochrony środowiska i rolnictwa Urzędu Miasta. Oni wprowadzali do drugiej części aplikacji ZONE typu A dane, które miasto zebrało podczas realizacji różnych programów ograniczenia niskiej emisji. Ważnym elementem w tej układance była też Straż Miejska, która ma wiedzę z przeprowadzanych kontroli nieruchomości. W ten sposób to wszystko się spinało.
To informacje zebrane pewnie w czasie interwencji w sezonie grzewczym?
Także, choć nie tylko. Od trzech lat mamy wyszkolonych strażników miejskich, m.in. dzięki Alarmowi Smogowemu. Oni podczas każdego sezonu grzewczego sukcesywnie przeprowadzają w mieście swoje kontrole palenisk.
Mówił pan o tym, że miasto realizuje programy antysmogowe. Od jak dawna i z jakim skutkiem?
Programy ograniczenia niskiej emisji mamy od 2012 r. W tym czasie wymieniliśmy ponad 800 pieców na nowsze i bardziej sprawne. Co roku wymieniamy ich 100‒120, w zależności od możliwości finansowych. Są to środki miasta plus środki wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska. Prowadziliśmy też innego rodzaju program fotowoltaiczny „Słoneczny Ustroń”. Aplikując o środki zewnętrzne, przeprowadziliśmy wtedy w Ustroniu ok. 550 pełnych audytów energetycznych budynków mieszkalnych. Wykonaliśmy je za własne pieniądze, przy niewielkim udziale mieszkańców. Naszym partnerem w tym programie była pobliska gmina Skoczów. Rozstrzygnięcie nastąpiło na początku tego roku. Choć środków nie otrzymaliśmy, to nad tym nie płaczemy, postaramy się wykorzystać te doświadczenia w kolejnej edycji i aplikować ponownie o środki w partnerstwie z kilkoma innymi gminami.
Wróćmy do ZONE. Mówił pan, że badanie nie było obowiązkowe, mieszkańcy musieli się na nie zgodzić. Stosowali państwo jakieś zachęty?
Mieliśmy oczywiście szeroką kampanię reklamową, były informacje w lokalnych mediach, na komunikatorach społecznych i nawet w różnych kościołach. Ale najważniejsze, że świadomość ekologiczna mieszkańców już była. Pracowaliśmy na nią wcześniej, m.in. przy tym programie dotyczącym fotowoltaiki. Edukacja ekologiczna prowadzona jest u nas na rozmaite sposoby, m.in. podczas miejskich wydarzeń, w szkołach, na spotkaniach z mieszkańcami. Dość wiele osób ma też świadomość, że żyje w mieście uzdrowiskowym. A w województwie śląskim są takie tylko dwa. Mieszkańcy stale informowani o proekologicznych działaniach urzędu sami zaczynają rozumieć ten problem. Poza tym wiedzą, że dla turystów czy kuracjuszy ważne jest czyste powietrze i oni nie przyjadą do miejscowości, w której przekroczone są normy stężenia szkodliwych substancji. Wielu mieszkańców miasta z tego żyje i ten czynnik ekonomiczny też jest ważny. Nie było więc kłopotów z przekonaniem ich do tego badania. Raczej dość chętnie podpisywali zgody.
Ile osób odmówiło?
Naprawdę niewiele. Może się bali, niesłusznie, jakichś konsekwencji ze strony miasta. Szacuję, że drzwi otworzyło kominiarzom 80‒90 proc. osób.
Jakie więc są wyniki? Co już dziś można powiedzieć o stanie kotłów w Ustroniu?
Program potrwa do końca roku, potem będą zbiorcze wyniki, ale faktycznie pewien obraz już się wyłania. Widać z niego, że w mieście przeważają kotły nowe bądź gazowe. Te drugie głównie w nowym budownictwie. Ale nie jest źle także w starszych domach, dzięki tej wymianie kotłów, którą prowadzimy od 2012 r. Szacuję, że kopciuchów, tych najniższej jakości, jest kilkanaście procent. Ale nawet gdybyśmy w Ustroniu w jednej chwili wymienili wszystkie kotły na nowe, to i tak nie spowoduje to, że problem zanieczyszczenia zniknie. Dlaczego? Bo gminy ościenne jeszcze takich działań nie prowadzą, a powietrze nie ma granic. Dlatego tak ważne jest zachęcenie innych JST do wdrażania podobnych rozwiązań, tylko razem możemy skutecznie coś zrobić. A przypomnę, że celem programu ZONE jest stworzenie jednego, spójnego modelu dla regionów, a może i całego kraju, który wskaże, jakie proekologiczne działania na danym terenie przyniosą najlepszy efekt. Ma on też tworzyć podwalinę do działań o charakterze legislacyjnym. Bo dziś na razie nie wiemy, jak ten system miałby wyglądać; jak np. zorganizować kontrolę palenisk.
Wyniki badania wskazały panu jednak jasno, że w mieście jest co najmniej kilkanaście procent kotłów niskiej jakości. Będzie jakiś program wsparcia dla tych osób, by miały szansę na ich wymianę?
Robimy to od lat w ramach programów, o których mówiłem. Dofinansowujemy takie inwestycje w 50 proc., a to nie tylko wymiana kotła, ale modernizacja rur, kaloryferów itp. W pierwszych edycjach wniosków było tyle, że znacznie przewyższały nasze możliwości finansowe. Po kilku latach zaczęło ich być mniej, bo ci, których było stać, już kocioł wymienili. Dziś niektórzy mieszkańcy są już na tym na etapie, że chcą wymienić ten kocioł na urządzenie jeszcze nowszej generacji. A ci, których nie było stać na te 50 proc. wkładu własnego, nadal mają stare paleniska.
Może potrzebne jest wyższe dofinansowanie?
Gmina musi się zastanowić, czy w innym programie nie podwyższyć tego finansowania. Choć tu liczyliśmy bardzo na program „Czyste Powietrze”, który zakłada wsparcie dla osób najuboższych w 80‒90 proc. inwestycji przy wymianie kotła. Na razie mamy w mieście bank drewna. To niewielka pomoc, ale kierowana do najbardziej potrzebujących, którzy palą, czym popadnie. Zdiagnozowaliśmy z miejskim ośrodkiem pomocy społecznej ok. stu rodzin, które są tym programem zainteresowane. Jest to drewno, które miasto pozyskuje z własnych zasobów, przechowuje i które im bezpłatnie w ramach ekwiwalentu udostępnia.
A nie prościej wymienić im kocioł?
Wobec części osób z tej grupy istnieje obawa, że nie będą potrafiły dobrze z tej pomocy skorzystać…
Czy w ramach ZONE odbyły się też u państwa badania spirometryczne dla dzieci?
Tak, przebadaliśmy w trzech szkołach na terenie Ustronia ok. 200 dzieci. Też było to dobrowolne, rodzice musieli wypełnić rozmaite zgody, pozwolić na zbieranie danych itp. Badania zostały przeprowadzone w ciągu czterech dni, w sezonie grzewczym. Za jakiś czas będą powtórzone poza sezonem grzewczym. Chodzi o porównanie zakresu pojemności płuc u dzieci w danej gminie w tych dwóch okresach oraz o porównanie ich wyników z podobną populacją dzieci w gminie o całkiem innych uwarunkowaniach klimatycznych w zupełnie innej części Polski.
Chciałabym jeszcze wrócić do kominiarzy. Czy miasto podpisało z nimi jakąś umowę?
Tak, zawarliśmy roczną umowę i z własnych środków ich działania finansujemy. Sporządzenie elektronicznej inwentaryzacji dla 2000 palenisk to 40 tys. złotych brutto. Więc program ZONE nie jest tak zupełnie bezkosztowy dla gmin. Trzeba także liczyć się z kosztami oddelegowania pracowników na spotkania w ramach całej grupy gmin ZONE, a one odbywają się w Warszawie. Do tego dochodzą koszty zakupu sprzętu do telekonferencji itp.