Od 1 września oczy samorządów będą zwrócone właśnie na to miasto. To ono – jako pierwsze w Polsce – wprowadza u siebie całkowity zakaz paliw stałych. Nie znaczy to jednak, że udało się zlikwidować wszystkie piece i skończą się problemy ze smogiem
Ile pieców na węgiel nie zostało jeszcze wymienionych? W mieście, jak mówi nam Jan Urbańczyk, dyrektor wydziału ds. jakości powietrza Urzędu Miasta Krakowa, jest ok. 4 tys. takich palenisk. To mniej więcej 2,5 tys. adresów, przy czym liczba palenisk nie jest równoznaczna z liczbą mieszkań, bo często w jednym domu są np. trzy piece, a gdzie indziej kilka lokali opalanych jest z jednej węglowej kotłowni. – Tych palenisk może być nawet więcej – przypuszcza Anna Dworakowska z Krakowskiego Alarmu Smogowego. Dlaczego? Bo były miejsca, gdzie podczas inwentaryzacji osoby ją przeprowadzającej nie wpuszczono do domu albo ankieter nikogo nie zastał. Ile więc tych pieców rzeczywiście jest? To się okaże zapewne w październiku, gdy łatwiej będzie policzyć, w ilu miejscach z kominów unosi się dym.

Kłopoty natury prawnej

Przyczyny, dla których nie zlikwidowano wszystkich palenisk na paliwa stałe, są różne. Jak szacuje urząd, ok. tysiąca to osoby oporne, czyli takie, które nie chcą albo nie umieją sobie poradzić. Pozostałe przypadki wynikają choćby z nieprzeprowadzonego postępowania spadkowego, braku zgody współwłaściciela posesji, nieuregulowanego stanu prawnego nieruchomości czy np. ze złego stanu technicznego budynków lub konieczności ich wyburzenia w nieodległej przyszłości pod inwestycje. W takiej sytuacji, jak twierdzi Jan Urbańczyk, trudno jest znaleźć dobre wyjście.
A ile jest takich sytuacji? Zdaniem przedstawicieli instytucji ekologicznych miasto nie chce podać dokładnej liczby, co oznacza, że może być ich sporo. – Analizujemy możliwość wydania decyzji administracyjnej przez władze miasta w takich przypadkach – mówi Miłosz Jakubowski, radca prawny z fundacji Frank Bold. – To, nad czym zastanawiają się prawnicy fundacji, to wykorzystanie do tego celu art. 363 ustawy z 27 kwietnia 2001 r. ‒ Prawo ochrony środowiska (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1396 ze zm.). Artykuł ten mówi, że wójt, burmistrz lub prezydent miasta może, w drodze decyzji, nakazać osobie fizycznej, której działanie negatywnie oddziałuje na środowisko, wykonanie w określonym czasie czynności zmierzających do ograniczenia negatywnego oddziaływania na środowisko i jego zagrożenia, a także przywrócenia środowiska do stanu właściwego. – Chodzi nam m.in. o to, czy można w sytuacji, gdy w lokalu mieszka najemca, przenieść obowiązek wymiany pieca na właściciela nieruchomości, a nie na najemcę, który nie ma możliwości sam wymienić źródła ciepła – mówi mec. Jakubowski. – Opinia ma być gotowa w najbliższych dniach. Jeśliby okazało się to możliwe, prezydent mógłby nakazać właścicielowi takie działanie, co pozwoliłoby zlikwidować kolejną grupę pieców.
4,5 tys. kontroli miasto planuje przeprowadzić w nadchodzącym sezonie grzewczym
45 tys. palenisk węglowych zlikwidowano w Krakowie od 1995 r., w tym ponad 20 tys. od 2012 r.
4 tys. palenisk czeka jeszcze na likwidację
60-100 proc. takiego rzędu dopłaty do wymiany pieców oferowano w Krakowie

Brak dostępu do sieci

Jednak problemy mają również niektóre osoby, które piece już zlikwidowały. Okazuje się bowiem, że nie mogą podłączyć się ani do sieci gazowej, ani do ciepłowniczej. Bo operatorzy nie nadążyli z przyłączami albo z doprowadzeniem gazociągu. W niektórych rejonach miasta dostęp do gazu wprawdzie jest, ale spadki ciśnienia są odczuwalne, nawet gdy nie działają gazowe piece grzewcze. Gdy zostaną uruchomione, stary gazociąg może nie wystarczyć. Kłopot mają np. mieszkańcy dzielnicy Węgrzynowice. Losem takich mieszkańców zainteresował się tamtejszy radny sejmiku małopolskiego, a obecnie poseł, Grzegorz Lipiec.
Poseł wystosował nawet interpelację (nr 32315) do ministra energii w kwestii niskiej przepustowości sieci gazowej w peryferyjnych dzielnicach Krakowa i pytał, czy można liczyć na interwencję w tej sprawie. Minister Krzysztof Tchórzewski w odpowiedzi wyjaśniał, że miejscowy operator systemu jest świadomy problemów z ciśnieniem w sieci gazowej i podjął wiele konkretnych działań mających na celu poprawę pracy sieci gazowej. – Mam nadzieję, że zapewnienia o planowanych remontach sieci będą zrealizowane – mówi nam poseł Lipiec. – Choć kilka dni temu przejeżdżałem ul. Darwina i nie widziałem, żeby trwał tam jakiś remont – przyznaje. Ale zapewnia nas, że będzie trzymał rękę na pulsie.
Zresztą o tym, że na terenie Krakowa nadal są miejsca, do których nie została doprowadzona sieć ciepłownicza lub gazowa, jak również posesje, których podłączenie źródła ekologicznego wymaga przeprowadzenia gruntownego remontu budynku, mówi dyrektor Urbańczyk.
– Miasto nie zostawi nikogo w potrzebie. W ramach szeroko pojętego systemu wsparcia prowadzony będzie nadzór nad wszystkimi gospodarstwami, w których występują problemy. Każda sprawa rozpatrywana będzie indywidualnie w zależności od okoliczności i uwarunkowań ‒ deklaruje Urbańczyk, a w sytuacji np. problemów technicznych dotyczących przyłącza, termomodernizacji, wymiany instalacji sprawą opiekować się będą doradcy energetyczni. Będą oni nie tylko konsultować odpowiednie rozwiązania, lecz także kontaktować się z poszczególnymi dostawcami energii i pomagać w dopełnieniu formalności, tłumaczy urzędnik. Mieszkańcy, którzy dokonali wymiany w domu instalacji np. na gazową, a nie zostali podpięci do sieci, mogą tymczasowo skorzystać z butli gazowych. Po podłączeniu do stałego źródła potrzebna będzie tylko prosta wymiana dysz. Dyrektor przyznaje, że jest to rozwiązanie droższe niż gaz z sieci, ale urząd obserwuje, że jeżeli inwestycja jest już zaplanowana, wiele osób korzysta z takiej metody przejściowej. Jest też grupa osób, choć stosunkowo niewielka, która zdecydowała się nie na gaz, ale na korzystanie z prądu elektrycznego. Najczęściej z wygody i ze względu na bezpieczeństwo.
Ale i z tym trzeba uważać, bo stara lub zbyt słaba instalacja elektryczna może nie tylko nie wystarczyć do ogrzewania się piecykiem elektrycznym, lecz także stwarzać niebezpieczeństwo pożaru.

Termomodernizacja później

Krakowianie, a przynajmniej część z nich, będą się zapewne sprzeciwiać wysokim opłatom za ogrzewanie, bo paliwa takie jak gaz, olej opałowy czy energia elektryczna są znacznie droższe niż węgiel i drewno. Na dodatek w Krakowie, mimo że wiele domów jest niedocieplonych i straty ciepła są duże, postawiono wszystko na jedną kartę i zdecydowano się w pierwszej kolejności na wymianę pieców, bo najistotniejsza jest poprawa jakości powietrza. Termomodernizacja to kolejny krok. Program pilotażowy tego dotyczący ruszył już w 2018 r. Skorzystać z niego mogły osoby uboższe, czyli takie, których dochód nie przekraczał 250 proc. kryterium dochodowego (przeznaczono na niego 1 mln zł). Uzyskać można było maksymalnie 50 tys. zł. Dotacjami objęto 23 budynki. Z kolei w 2019 r. na tego typu działania miasto przewidziało 3 mln zł. Tak jak w poprzednim roku maksymalna kwota dotacji to 50 tys. zł. Ale dotacje i tak przysługują tym, którzy wymienili piec na ekologiczny. Efekty już widać, bo w docieplonych lokalach, jak mówią miejscy urzędnicy, rachunki mogą spaść nawet o połowę.
Miasto przewiduje jeszcze jedną formę pomocy w zakresie termomodernizacji. Można bezpłatnie skorzystać z pomiaru wykorzystującego kamerę termowizyjną, który pozwala stwierdzić, którędy z domu ucieka najwięcej ciepła. Zainteresowanie jest bardzo duże. Problem w tym, że w sezonie można wykonać tylko ok. 100 badań, bo trzeba to robić wyłącznie okresie niskich temperatur.

Kontrole i szkolenia

Jesienią trzydziestu strażników miejskich, a także dziesięciu przeszkolonych urzędników z wydziału ds. jakości powietrza oraz inspektorzy wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska ruszą z kontrolami palenisk. Zgodnie z przygotowanym przez miasto programem przeprowadzić mają w sezonie grzewczym ponad 4,5 tys. kontroli ‒ zaplanowanych i takich, gdy ktoś zgłosi nieprawidłowość. Do kontroli uchwały antysmogowej zostanie włączony specjalistyczny sprzęt pomiarowy, obsługiwany przez strażników przeszkolonych w zakresie wykrywania zanieczyszczeń. W jego skład wchodzą m.in. monitor pyłu zawieszonego, kamera termowizyjna, dron, który będzie latał nad miastem w sezonie grzewczym, oraz wyposażenie wspomagające. Planowane jest również wykorzystanie dronów z firm zewnętrznych (w ramach zleceń).
Jeżeli zostanie stwierdzone wykroczenie, to kontrole mogą zakończyć się pouczeniem, mandatem od 20 zł do 500 zł, a w przypadku odmowy jego przyjęcia – złożeniem wniosku do sądu o ukaranie. Wówczas grzywna może sięgnąć nawet 5 tys. zł. Ale, jak zapewnia urząd, każda sprawa rozpatrywana będzie indywidualnie w zależności od problemu. – Przy podejmowaniu decyzji o wysokości mandatu analizowane i brane pod uwagę będą wszystkie aspekty: socjalne, prawne, techniczne i inne. Gdy ktoś nie podjął działania, bo sobie zakaz lekceważy, będziemy rygorystyczni. Ale w sytuacjach, gdzie jest rzeczywisty problem, będziemy do tego podchodzić z większym zrozumieniem ‒ mówi Jan Urbańczyk.

Idealnie nie będzie

Czy przez te wszystkie działania powietrze nad Krakowem będzie od 1 września rzeczywiście znacząco lepsze? Z pewnością poprawa nie będzie skokowa. Przedstawiciele Krakowskiego Alarmu Smogowego zwracają uwagę, że likwidacja pieców w granicach administracyjnych miasta nie zlikwiduje problemu smogu. Mają nawet za złe miastu, ze wciąż niewiele zrobiło, aby skłonić do wymiany kotłów gminy ościenne. Według Grzegorza Lipca ponad jedna trzecia smogu w Krakowie to efekt napływu zanieczyszczeń z podkrakowskich wsi i miasteczek, gdzie zakaz palenia węglem nie obowiązuje. A tam problem jest o tyle znaczący, ze w niektórych miejscowościach zgazyfikowane są bardzo niewielkie obszary, np. w gminie Słomniki niespełna 7 proc. KAS ma też wątpliwości, jak 30 osób będzie w stanie sprawdzić w całym mieście, czy ktoś nie łamie prawa. Tu jednak Jan Urbańczyk odpowiada, że przeszkolonych zostało 130 osób i jeżeli zajdzie taka potrzeba, to liczbę patroli można będzie zwiększyć. Nierozwiązany pozostaje jednak wciąż problem ograniczenia ruchu samochodów, zwłaszcza w centralnej części miasta. ©℗
Nie tylko domowe piece do likwidacji ©℗
Nowe miejscowe przepisy oznaczają dla mieszkańców Krakowa w praktyce:
zakaz palenia węglem i drewnem; za złamanie go grozi mandat do 500 zł, a w przypadku nieprzyjęcia mandatu postępowanie sądowe i nawet grzywna do 5000 zł;
zakaz palenia nie tylko w piecach czy kuchniach, lecz także w kominkach, choć miejscy urzędnicy przyznają, że nieco łagodniej patrzeć będą na to, jeżeli ktoś zapali okazjonalnie, np. w święta, w kominku pełniącym funkcję ozdobną, natomiast zapowiadają, że próby ogrzewania się kominkiem będą kończyły się mandatami;
brak możliwości użytkowania posadowionych na stałe ciężkich grilli ogrodowych, będzie można natomiast stosować przenośne grille i rożna, z których korzysta się sezonowo, okazjonalnie, ponieważ zgodnie z prawem ochrony środowiska nie są one instalacją wymagającą zgłoszenia;
zakaz stosowania w pizzeriach pieców na drewno, o ile są one przystosowane do obsługi poniżej 500 osób na dobę;
brak możliwości eksploatowania urządzeń węglowych w rolnictwie, np. w szklarniach, z wyjątkiem tych objętych obowiązkiem zgłoszenia lub pozwolenia na emisję (bo te są instalacjami);
dopuszczone będzie stosowanie wyłącznie gazu ziemnego wysokometanowego lub zaazotowanego (w tym skroplonego gazu ziemnego), propanu-butanu, biogazu rolniczego lub innego rodzaju gazu palnego oraz lekkiego oleju opałowego, można także ogrzewać się energią elektryczną.