Tylko co piąte koło złożyło wnioski o pomoc finansową z budżetu państwa. Powody – krótki czas na dopełnienie formalności i strach przed biurokracją.
To miał być wabik PiS przyciągający sporą część potencjalnego elektoratu ludowców. W kraju działa bowiem ok. 21 tys. kół gospodyń wiejskich (powstałych w ramach kółek rolniczych) oraz kolejnych kilka tysięcy działających jako zespoły ludowe i stowarzyszenia (związanych po 2004 r). W sumie ok. 26 tys. kół tworzonych przez około milion kobiet w całej Polsce.
Nie ma kolejki po pieniądze
Ustawa z 9 listopada 2018 r. o kołach gospodyń wiejskich (Dz.U. poz. 2212) przewiduje, że te, które zarejestrują się w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR), będą mogły ubiegać się o jednorazową pomoc finansową z budżetu w wysokości od 3 tys. do 5 tys. zł (w zależności od liczebności).
Termin na zgłoszenia minął 27 grudnia. Jak wynika z informacji przekazanych przez ARiMR, do tego dnia wnioski o pomoc finansową złożyło zaledwie ok. 5 tys. kół, czyli mniej niż co piąte. Wartość wnioskowanego wsparcia opiewa na ponad 16 mln zł, rząd oferował o wiele więcej – maksymalny limit wydatków budżetowych przeznaczonych dla kół określono w ustawie na poziomie 90 mln zł.
Faktycznie wydana kwota będzie jeszcze niższa niż 16 mln zł, niektóre koła otrzymały bowiem negatywną ocenę ARiMR. – Głównym powodem jest brak posiadania przez koło gospodyń wiejskich rachunku bankowego bądź wpisanie we wniosku o pomoc numeru rachunku bankowego osoby fizycznej. Zgodnie z ustawą koła muszą posiadać rachunki bankowe, aby otrzymać wsparcie finansowe – słyszymy w biurze prasowym ARiMR.
Ile pieniędzy faktycznie dotąd wykorzystano? Jak wynika z art. 35 ust. 6 ustawy, minister właściwy do spraw rozwoju regionalnego (a więc obecnie minister inwestycji i rozwoju) może udzielić ARiMR dotacji celowej z przeznaczeniem na pomoc finansową dla kół. – Minister udzielił dotacji celowej w wysokości 6 323 000 zł zgodnie ze zgłoszonym przez agencję zapotrzebowaniem – wyjaśnia Zbigniew Przybysz z Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju.
Jak twierdzi nasze źródło w resorcie, wynik 5 tys. kół zarejestrowanych w bazie ARiMR to i tak nie najgorszy wynik. – Szczerze mówiąc, baliśmy się, że będzie jeszcze mniej. Mało było czasu na dopełnienie skomplikowanych formalności – ustawa jest z listopada, a nabór trwał do końcówki grudnia. Poza tym raz pozyskaną dotację trzeba bardzo dokładnie rozliczyć. Część gospodyń mogła dojść do wniosku, że gra nie jest warta świeczki – twierdzi nasz rozmówca. Strach mogła wywołać także konieczność rejestracji w rządowej agencji i pozyskanie przez rząd bazy adresów, nazwisk, liczby członków itp.
Jak wskazuje Jadwiga Kubiak, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Rzgowie, część kół mogła być także niedoinformowana, że w ogóle mogła ubiegać się o rządową dotację. Dotyczyło to zwłaszcza tych, które już są zarejestrowane jako stowarzyszenia w Krajowym Rejestrze Sądowym, co rzekomo miało kolidować z możliwością wpisania do krajowego rejestru pod auspicjami ARiMR. To jednak przeszkodą nie było, o czym agencja próbowała informować np. poprzez media społecznościowe. Jednocześnie Jadwiga Kubiak twierdzi, że pozyskanie dotacji nie było wcale trudne, a cały proces wydawania decyzji idzie sprawnie. – Wniosek złożyłyśmy ostatniego dnia, czyli 27 grudnia, a decyzję o przyznaniu 4 tys. zł dotacji otrzymałyśmy 3 stycznia. Za te pieniądze salę w budynku gminnym, w którym się spotykamy, doposażymy w krzesła i stoliki – opowiada.
Wojna PiS-u z PSL-em
Sprawa wsparcia dla kół gospodyń wiejskich ma też silny kontekst polityczny. Ustawę bardzo ostro krytykuje Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych (jego prezesem jest Władysław Serafin, związany wcześniej z PSL). Na stronie internetowej Związku publikowane są opinie i stanowiska, w których mowa m.in. o „zmuszaniu istniejących kół gospodyń wiejskich do rejestracji w instytucji rządowej, jaką jest ARiMR”, czy dążeniu przez rząd do „rozwarstwienia środowiska wiejskiego poprzez organizowanie wyścigu po pieniądze z Agencji, co nasuwa podejrzenie o korumpowanie kół gospodyń wiejskich”.
Przedstawiciele rządu konsekwentnie przekonują, że chodzi o wzmocnienie podmiotowości kół. – Do tej pory to były organizacje, które nie miały chociażby niezależności finansowej, zawsze były uzależnione od organizacji, bowiem samo funkcjonowanie obligowało je do przyjmowania statutu np. kółek rolniczych. To z kolei powodowało brak możliwości pozyskiwania środków krajowych czy europejskich – mówiła w „Sygnałach dnia” Andżelika Możdżanowska z MIR.
Samorządowcy twierdzą, że to nieprawda. – Koła gospodyń i kółka rolnicze niejednokrotnie przystępują do tzw. lokalnych grup działania, które mogą korzystać np. z finansowania unijnego. Same koła mogły występować o pomoc finansową do wójta np. jako organizacja pożytku publicznego lub w konkursie ofert na realizację zadań gminy chociażby w zakresie kultywowania lokalnej tradycji – przekonuje Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Dla polityków PSL sprawa jest jasna – PiS próbuje przejąć elektorat ludowców. Jak wskazują przedstawiciele tej partii, pierwszym takim ruchem była próba wkupienia się w łaski ochotniczych straży pożarnych, działających głównie w niewielkich gminach. Do OSP trafiają pieniądze np. z Funduszu Sprawiedliwości, nadzorowanego przez resort Zbigniewa Ziobry. Są one także ujęte w wartym miliardy złotych programie modernizacji służb podległych MSWiA (do 2020 r. otrzymają ponad pół miliarda złotych). Z kolei z początkiem tego roku na stacjach Orlen i Bliska ruszył program lojalnościowy, dzięki któremu strażacy ochotnicy (czynni zawodowo i włączeni do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego – to ok. 100 tys. osób) otrzymują rabat w wysokości 8 gr na 1 litr paliwa.
Drugim krokiem, zdaniem ludowców, jest chęć przypodobania się paniom z kół gospodyń wiejskich. – Ktoś w PiS dokonał wyliczeń: jakieś 800 tys. strażaków ochotników ogółem, milion kobiet, do tego ich rodziny. To spory elektorat do pozyskania – mówi poseł Paweł Bejda z PSL. Jednocześnie nie dziwi go niewielka liczba kół, które zdecydowały się sięgnąć po rządowe dotacje. – Koła mają się dobrze i są zadowolone, poza tym ściśle współpracują z samorządem, który potrafi o nie zadbać finansowo. Nikt tam nie chce bawić się w dodatkową papierologię przy dotacjach rządowych. Po prostu nie szuka się miodku gdzie indziej, gdy ma się go u siebie – mówi poseł.
90 mln zł tyle maksymalnie zaplanował rząd na pomoc dla kół gospodyń wiejskich
16 mln zł to wartość wsparcia, o jakie zawnioskowały koła