Nie tylko przedsiębiorcy zapłacą kaucję gwarancyjną na wypadek pożaru odpadów. Zrobią to też spółki komunalne, z którymi nikt nowych obowiązków nie konsultował.
Nie tylko przedsiębiorcy zapłacą kaucję gwarancyjną na wypadek pożaru odpadów. Zrobią to też spółki komunalne, z którymi nikt nowych obowiązków nie konsultował.
To najnowszy pomysł Ministerstwa Środowiska, który znajdziemy w projekcie rozporządzenia dotyczącym stawek zabezpieczenia roszczeń. Jest on dla samorządowców dużym zaskoczeniem. Mówią wprost, że to niespodziewana zmiana, która wprowadza dodatkowe – i też niepotrzebne ich zdaniem – obciążenia.
Skąd tak ostre sądy? O obowiązku uiszczania gwarancji finansowych na wypadek pożaru przez spółki samorządowe nie mówiono bowiem ani na etapie prac nad nowelizacją ustawy o odpadach (Dz.U. z 2018 r. poz 992 ze zm.), ani przy pierwszym projekcie rozporządzenia do niej. Dopiero teraz resort środowiska zaproponował, by spółki komunalne podlegały analogicznym rygorom co firmy krzaki, którym to wypowiedziano wojnę po fali pożarów.
/>
Rzecz w tym, że resort wprowadza tę zmianę tylnymi drzwiami i bez konsultacji z podmiotami, które w założeniu miały na zmianach skorzystać, zyskując oręż do walki z mafią śmieciową.
Przypomnijmy, że po czarnym sezonie pożarów magazynów i wysypisk – w tym również tych zarządzanych przez samorządy, jak np. w Punkcie Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) w Mielenku Drawskim, rząd podjął się radykalnej reformy gospodarki odpadowej. W efekcie zobowiązał przedsiębiorców zajmujących się śmieciami, by ci płacili stosowne zabezpieczenia na wypadek, gdyby coś się na ich terenie stało.
Był to niejako ukłon w stronę gmin, które w przypadku pożaru lub porzucenia hałdy odpadów są najbardziej poszkodowane. Dlaczego? Bo gdy nieuczciwa firma znika i nie da się jej pociągnąć do odpowiedzialności za uprzątanie pogorzeliska, ciężar ten spada na samorząd. A to oznacza często milionowe nakłady na rekultywację terenu.
Teraz podobną śrubę wymagań rząd chce dokręcić samym gminom. Z tą tylko różnicą, że nie dociśnie jej do końca jak w przypadku prywatnych firm, tylko pozostawi nieco luzu. Zgodnie z najnowszym projektem spółki samorządowe miałyby bowiem płacić niższe stawki – nieco ponad 1/3 tego co firmy prywatne (dokładnie 35 proc.). Obowiązek ten, zgodnie z projektowanym par. 2 art. 2 rozporządzenia, dotyczyłby regionalnych (i ponadregionalnych) instalacji przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK) i PSZOK-ów prowadzonych przez JST lub przez spółki prawa handlowego, w których 100 proc. akcji lub udziałów należy do samorządu.
– Oczywiście z perspektywy samorządu to dobrze, że spółki komunalne będą płacić niższe, a nie pełne stawki. Wciąż jednak jest to 35 proc. kwoty, o której wcześniej w ogóle nie mówiono – przekonuje Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich.
Zwraca przy tym uwagę, że samorządowcy powinni wiedzieć, jakie wydatki i obowiązki ich czekają już na etapie prac nad ustawą, a nie dużo później, podczas opracowywania aktów wykonawczych. Zwłaszcza gdy ingerują one w sferę finansów samorządów.
A tak jest właśnie w tym przypadku, bo obowiązek uiszczania kaucji gwarancyjnej – nawet jeżeli byłaby ona niższa o 65 proc. od tej firmowej – oznacza w przypadku zakładów budżetowych gmin zamrożenie środków samorządów na lata – przekonuje Wójcik.
Eksperci i samorządowcy podkreślają przy tym, że dokręcanie śruby spółkom gminnym mija się z celem, bo są to podmioty, które nie funkcjonują w prawnej próżni – jak niektóre firmy zarejestrowane na słupy – tylko podlegają wnikliwej kontroli samorządowców.
– Gminne zakłady budżetowe lub spółki w pełni nadzorowane i zarządzane przez samorządy nie znikają z dnia na dzień – komentuje Piotr Hossa, radca prawny z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Koszalinie.
Dodaje, że takie spółki są już też najczęściej ubezpieczone na wypadek wystąpienia np. katastrofy ekologicznej. Innymi słowy, one już płacą swoiste zabezpieczenie. – Nie widzę więc powodu, by te same podmioty musiały być obciążane dwa razy – mówi Hossa.
Wyjaśnia też, że spółki gminne już teraz wydają niekiedy miliony złotych na sprostanie wymogom, które stawiają im ubezpieczyciele. Ci sami nie chcą bowiem ubezpieczać terenu bez odpowiednich systemów przeciwpożarowych, czujników, hydrantów czy zbiorników na wodę. Innymi słowy – w przypadku samorządów rynek niejako sam się kontroluje i nie potrzebuje dodatkowych obciążeń – twierdzi.
Jak potrzebę takich zmian i wprowadzenie nowych stawek dla samorządów tłumaczy Ministerstwo Środowiska? W uzasadnieniu projektu wyjaśnia lakonicznie, że „obniżenie stawek wynika z faktu prowadzenia instalacji przez JST, które dysponują środkami publicznymi”.
Dalej resort podkreśla, że przypadki gdy samorządy – w sytuacji problemów związanych z gospodarowaniem odpadami – zwijają działalność i przestają istnieć, nie występują. Inaczej ma się jednak sprawa w przypadku podmiotów prywatnych. „Zatem wyegzekwowanie obowiązków nałożonych decyzją administracyjną jest [w przypadku samorządów] dużo łatwiejsze do przeprowadzenia – przekonuje resort.
Argumenty te nie przekonują jednak ekspertów. Zdaniem Dariusza Matlaka, prezesa Polskiej Izby Gospodarki Odpadami (PIGO), proponowane rozwiązanie absolutnie bezzasadnie stawia prywatne firmy na gorszej pozycji.
– Projektowany przepis przyznaje samorządom specjalną „bonifikatę”. Uzyskiwałyby one preferencyjną stawkę zabezpieczenia roszczeń niższą o 65 proc. niż ich prywatni konkurenci posiadający taki sam status RIPOK lub PSZOK – mówi Matlak.
Podobne obawy ma Maciej Kiełbus, partner w kancelarii Krystian Ziemski & Partners. – Propozycja ministerstwa istotnie narusza podstawowe zasady konkurencyjności, uprzywilejowując na rynku podmioty samorządowe względem innych podmiotów działających w branży odpadowej – mówi.
I przypomina, że w wielu regionach kraju instalacje samorządowe konkurują z instalacjami prywatnymi lub instalacjami prowadzonymi przez podmioty o kapitale mieszanym.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama