Z opublikowanego niedawno raportu GUS wynika, że ponad 20 proc. placówek świadczących usługi społeczne (w takich dziedzinach, jak: pomoc społeczna i opieka nad dzieckiem, integracja społeczno-zawodowa, ochrona zdrowia, edukacja, kultura i sport) prowadzonych jest przez sektor non profit. Pomiędzy 2014 r. a 2016 r. ich liczba wzrosła o ponad 5 proc. Szczególnie dużą aktywność zaobserwowano w ochronie zdrowia, gdzie liczba placówek pozarządowych zwiększyła się o blisko 20 proc. Są sektory, które wręcz opierają się na takich podmiotach, jak choćby integracja społeczna i zawodowa, gdzie ponad 65 proc. usług świadczą NGO-sy.
Najbliżej mieszkańców
Ten trend cieszy samorządowców.
– Tak właśnie powinna być realizowana zasada pomocniczości – coraz więcej zadań własnych samorządu powinno być oddawanych w ręce trzeciego sektora – ocenia Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich. Jego zdaniem organizacje bardzo dobrze wywiązują się z powierzanych zadań, a poza tym – co równie ważne – dokładają do ich realizacji swoją własną aktywność. – Gwarantują wysoką jakość, tworząc przy tym społeczeństwo obywatelskie – dodaje.
Potwierdza to Sylwia Ressel, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku. – Przede wszystkim kierujemy się zasadą pomocniczości, tak aby wsparcie trafiało tam, gdzie jest niezbędne, i udzielały go podmioty, które mają najlepsze rozeznanie co do potrzeb i sytuacji wymagających wsparcia – mówi. Dodaje, że NGO-sy zatrudniają odpowiednich specjalistów, ekspertów i terapeutów, którzy są przygotowani do świadczenia konkretnych usług.
Nie bez znaczenia jest aspekt ekonomiczny, bo dla samorządów powierzanie usług społecznych jest rozwiązaniem tańszym niż samodzielne ich zapewnianie. Organizacje pozarządowe mają również większą elastyczność w zatrudnianiu pracowników.
Coraz większą rolę trzeciego sektora widać zwłaszcza w realizowaniu zadań z zakresu pomocy społecznej oraz wspierania rodziny i systemu pieczy zastępczej realizowanych na zlecenie samorządów (na podstawie przepisów o działalności pożytku publicznego i wolontariacie). Gminy i powiaty powierzają im prowadzenie domów pomocy społecznej, środowiskowych domów samopomocy, ośrodków wsparcia, placówek wsparcia dziennego oraz noclegowni i schronisk dla bezdomnych. Kolejne, często zlecane, zadanie dotyczy zapewniania usług opiekuńczych seniorom i osobom niepełnosprawnym w miejscu ich zamieszkania.
– Jesteśmy jednym z prekursorów tego trendu, bo już w 2015 r. zlecaliśmy 60 proc. zadań – podkreśla Monika Pawlak, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. Z kolei Kraków przy realizacji różnego typu usług współpracuje obecnie z ponad 70 organizacjami pozarządowymi, a koszt powierzanych zadań sięga 72 mln zł.
To zjawisko potwierdzają dane GUS, z których wynika, że 38,3 proc. placówek należących do pomocy społecznej prowadzą organizacje pozarządowe, przy czym w przypadku niektórych instytucji ten udział jest o wiele wyższy. Dotyczy to chociażby schronisk dla bezdomnych i domów dla matek z małymi dziećmi, spośród których aż 85,7 proc. oraz 83,6 proc. jest prowadzonych przez NGO-sy. Jeśli zaś chodzi o jednostki zaliczane do pieczy zastępczej, to ponad 41 proc. placówek wsparcia dziennego, czyli świetlic środowiskowych, jest prowadzonych przez stowarzyszenia i fundacje.
Zdaniem Marka Wójcika powierzanie zadań organizacjom ma w zasadzie same plusy. – Oczywiście są pewne bariery formalno-prawne, które nieco utrudniają współpracę, jak choćby finansowanie rok do roku, ale to nie jest duży kłopot. Umowy gwarantują im działalność w długiej perspektywie, a współpraca z samorządem umacnia organizacje, pomaga im się rozwijać – podkreśla Wójcik.
– Taka współpraca jest korzystna dla obu stron, zyskują na niej nie tylko samorządy, ale i NGO-sy, które mają środki na swoje funkcjonowanie – potwierdza dr Piotr Broda-Wysocki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Dodaje jednak, że istotne przy zlecaniu usług jest to, aby samorządy brały pod uwagę ich jakość oraz rzetelnie kontrolowały to, jak są zapewniane. Z tym bywa zaś różnie.
– Każda organizacja, która startuje w naszych konkursach, musi przedstawić swoje portfolio, tj. doświadczenie w danej dziedzinie, posiadaną bazę specjalistów, kwalifikacje pracowników. To pozwala wyeliminować te, które nie dają gwarancji odpowiedniego poziomu świadczenia usług – zapewnia Monika Pawlak.
NGO może więcej
Nieco inaczej wygląda sytuacja w sektorze ochrony zdrowia. Choć, jak zwraca uwagę GUS, aktywność organizacji w tym obszarze znacząco wzrosła, ich udział nie jest duży (2 proc.) i ogranicza się w zasadzie do kilku dziedzin. W nich jednak stanowią one ważny element. Dotyczy to hospicjów i oddziałów opieki paliatywnej – udział placówek non profit stanowi 36,3 proc. Istotny jest także w opiece długoterminowej – wśród placówek prowadzących zakłady opiekuńczo-lecznicze stanowiły one 18,6 proc., a zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze – 11,6 proc.
– Nie ma żadnych przeszkód, by placówki lecznicze prowadzone były przez organizacje pozarządowe. Ale są to podmioty, które mają ograniczony potencjał ekonomiczny. Trudno w takiej sytuacji zabierać się za zakładanie kliniki – wskazuje Marek Wójcik.
Na nieco inny aspekt wskazuje Rafał Krajewski, dyrektor Hospicjum Onkologicznego św. Krzysztofa w Warszawie. – Placówka medyczna prowadzona przez fundację jest takim samym podmiotem jak inne, z tą jednak różnicą, że my możemy sobie pozwolić na to, na co nie mogą chociażby spółki. Możemy nie generować zysku, możemy też posiłkować się wsparciem darczyńców. A jest to o tyle istotne, że działamy w obszarze niedofinansowanym, w którym trudno się zbilansować. Jako fundacja możemy liczyć nie tylko na środki od płatnika. A bez dodatkowych pieniędzy nie moglibyśmy funkcjonować – tłumaczy.
Właśnie dlatego, jego zdaniem, hospicja stacjonarne są prowadzone w zasadzie głównie przez fundacje i organizacje związków wyznaniowych. – Zasadne jest pytanie: dlaczego. Bo jest to działalność, która od strony ekonomicznej się nie bilansuje – podkreśla. Jednak, jak dodaje, siłą organizacji jest właśnie możliwość korzystania z zewnętrznego wsparcia – od darczyńców.
Marek Wójcik zwraca uwagę także na to, że większość usług świadczonych przez organizacje łączy się z zaangażowaniem społecznym. – Trudno wyobrazić sobie wolontariat na sali operacyjnej, w hospicjum czy ZOL-u to naturalne – mówi.
Jego zdaniem miejsce dla trzeciego sektora jest przede wszystkim w tych obszarach, które funkcjonują na styku systemów, np. pomocy społecznej i zdrowia. – Na przykład w opiece i wsparciu dla osób niesamodzielnych, chorych. Bo tu potrzebne jest podejście horyzontalne, które charakteryzuje właśnie NGO-sy – ocenia.