Krucjata RPO zaczyna przynosić efekty. W wielu miastach w Polsce zapadają wyroki kwestionujące zbyt wygórowane opłaty za odholowywanie źle zaparkowanych aut.
Drogie holowanie / Dziennik Gazeta Prawna
W przyszłym tygodniu czeka nas kolejny wyrok, tym razem w Warszawie. Stanie się tak za sprawą rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, który zaskarżył uchwałę Rady m.st. Warszawy z 17 listopada 2016 r. Dotyczyła ona wysokości opłat obowiązujących w stolicy w 2017 r. za odholowywanie źle zaparkowanych aut na strzeżony parking oraz ich postój w tym miejscu. Zgodnie z tym dokumentem koszt odholowania pojazdów o masie do 3,5 tony wynosił 478 zł, a powyżej 16 ton – 1239 zł. Stawki za parkowanie ustalono – odpowiednio – na 37 zł i 132 zł za dobę. Pierwszy rodzaj opłat wyznaczono zatem na poziomie maksymalnym (określanym co roku w obwieszczeniu przez ministra finansów), natomiast drugi – w granicach do niego zbliżonych.
Zdaniem RPO można z tego wywnioskować, że przy wyznaczaniu opłat rada kierowała się względami fiskalnymi. Tymczasem prawo o ruchu drogowym nie zna takiej przesłanki. Z tego względu wniósł o stwierdzenie nieważności tych przepisów.
Nie tylko stolica
To niejedyna taka sprawa wszczęta przez RPO. – Uchwały rad miasta, które podważamy, zapadają z reguły z przekroczeniem ustawowego upoważnienia. Z art. 130a ustawy – Prawo o ruchu drogowym wynika, że stawki opłat mają być ustalane z uwzględnieniem realnych kosztów usuwania i przechowywania pojazdów na obszarze danego powiatu. Rady miast najczęściej określają je jednak na maksymalnych możliwych pułapach, bez szczegółowej analizy przesłanek zawartych w ustawie – mówi Łukasz Kosiedowski z Biura RPO.
Prawo o ruchu drogowym nie zna jednak przesłanki zapewnienia jak najwyższych wpływów do budżetu miasta przy określaniu tych stawek. – To odmienna sytuacja aniżeli w przypadku niektórych opłat lokalnych, gdzie ustawodawca przyznaje jednostkom samorządu terytorialnego daleko idącą swobodę – zaznacza Kosiedowski.
W wielu miastach wydano już rozstrzygnięcia dotyczące ubiegłorocznych opłat. – W odniesieniu do uchwał na 2017 r. zapadły już wyroki dotyczące Szczecina, Lublina i Wrocławia. Sądy przyznały w nich rację rzecznikowi. Czekamy jeszcze na rozstrzygnięcia WSA w Warszawie dotyczące stolicy i Żyrardowa – mówi Łukasz Kosiedowski.
Miasta walczą dalej
Okazuje się, że nie wszędzie orzeczenia sądów I instancji zostały zaakceptowane.
– Wrocław zaskarżył niekorzystny dla siebie wyrok do NSA. W odniesieniu do uchwał z wcześniejszych lat, na przykład w Gdyni i Legnicy [stawki stosowane w 2016 r. – przyp. red.] po niekorzystnych orzeczeniach miasta też odwołały się do NSA. Wyroki jeszcze nie zapadły – podkreśla Kosiedowski.
Z kolei w Lublinie i Szczecinie termin na wniesienie skargi kasacyjnej jeszcze nie upłynął, a miasta cały czas zastanawiają się nad dalszymi krokami prawnymi.
– Czekamy na pisemne uzasadnienie wyroku – mówi Łukasz Kolasa z Biura Prasowego Urzędu Miasta Szczecin.
Podobnie sytuacja wygląda w Lublinie. – Rozważamy wniesienie skargi kasacyjnej – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta. Pomimo to władze już podjęły kroki, które pomogą zaoszczędzić niezdyscyplinowanym kierowcom sporo pieniędzy. W 2018 r. wysokość opłat za usunięcie pojazdu z drogi zmalała bowiem prawie o połowę – z 476 zł w 2017 r. do 246 zł w roku 2018. Z kolei stawki za parkowanie na parkingu strzeżonym obniżono z 39 do 35 zł.
Uprawnienia kierowców
– Jeżeli wyrok podważający uchwałę jest nieprawomocny, to nie traci ona mocy. Natomiast w sytuacji, gdy rada miasta zdecydowała się zaskarżyć orzeczenie sądu I instancji, to dopiero wyrok NSA powoduje nieważność uchwały – wyjaśnia Łukasz Kosiedowski.
Czy kierowcy, którzy ponieśli za wysokie koszty, mogą w takiej sytuacji domagać się ich zwrotu? – Wydaje nam się, że w takim przypadku obywatel może domagać się zwrotu nadpłaty w trybie ordynacji podatkowej – dodaje.
W jakiej wysokości? – Skoro uchwała utraciła moc, to znaczy, że całość opłaty powinna podlegać zwrotowi. Zobaczymy jednak, jak to będzie wyglądać w praktyce – dodaje. Jedyne prawomocne wyroki dotyczą na razie Łodzi, a tam problem postanowiono rozwiązać w sposób prosty. – Władze miasta zapewniły nas, że jeżeli ktoś zwróci się do nich z wnioskiem o wypłatę zbyt wygórowanej opłaty, to taka kwota zostanie mu zwrócona – wyjaśnia Łukasz Kosiedowski.