Z początkiem września minął ustawowy termin na dokonanie zmian nazw ulic, które kojarzą się z komunizmem i innymi ustrojami totalitarnymi. Nie wszystkie gminy wywiązały się z tego obowiązku.
Samorządy miały rok na zmianę nazw ulic i obiektów użyteczności publicznej, które dziś budzą historyczne kontrowersje. Termin minął 2 września. – Wojewoda trzykrotnie na piśmie informował wszystkie gminy i powiaty o wejściu w życie ustawy dekomunizacyjnej oraz o procedurach i terminach z nią związanych – zapewnia Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
Teraz w urzędach wojewódzkich i Instytucie Pamięci Narodowej (IPN) trwa analiza, kto i w jaki sposób wypełnił swój ustawowy obowiązek. – Jak wynika z pisma Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z 30 sierpnia br. w najbliższych dniach IPN dostarczy wojewodzie lubelskiemu zestawienie szczegółowych danych obejmujących każdy powiat i gminę województwa na dzień wejścia w życie ustawy – mówi rzecznik wojewody lubelskiego Radosław Brzózka.
Brak zgody mieszkańców
Z pierwszych sygnałów napływających do naszej redakcji wynika, że część gmin zignorowała zadania wynikające z ustawy dekomunizacyjnej. I tak np. w woj. podlaskim 19 gmin zobowiązanych było do dokonania zmian nazw ulic. W ustawowym terminie dokonało tego 14 z nich. – Z obowiązku nie wywiązały się: Grajewo, Narewka, Szumowo, Zambrów i Turośń Kościelna. Z posiadanych nieoficjalnych informacji wynika, że w gminach Szumowo i Zambrów, gdzie zmiany nazwy wymaga ul. Podedwornego, nie ma na to zgody – mówi Anna Idźkowska, rzeczniczka wojewody podlaskiego.
Z kolei w woj. małopolskim spośród wszystkich 182 gmin jedynie w 21 wystąpiły przesłanki do dokonania zmian nazw ulic. Większość jednostek sprostała zadaniu w wyznaczonym terminie. – W czterech przypadkach czynności te nie zostały dotychczas podjęte, przy czym z uzyskanych informacji wynika, że w dwóch (Chrzanów, Szczucin) nastąpi to w pierwszej połowie września. W jednym odstąpiono od dokonywania zmian w nazwie ulic z uwagi na brak zgody mieszkańców gminy. Chodzi o gminę Dobczycę i ul. 21 stycznia – odpowiada Joanna Paździo z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie.
Niektórzy wojewodowie do dziś nie wiedzą, na jakim etapie są prace w gminach. – Niektóre samorządy odłożyły wprowadzenie zmian na ostatnie dni przed upływem terminu, co oznacza, że wojewoda jeszcze nie otrzymał wszystkich uchwał w tym zakresie – przyznaje Anna Eisler z biura prasowego wojewody dolnośląskiego.
Dekomunizacja w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Czym tłumaczą się samorządowcy, którzy nie dotrzymali ustawowego terminu? Jedni wykręcają się zwykłym zapominalstwem, inni obawą przed złością ze strony mieszkańców przyzwyczajonych do swoich nazw ulic. Niezadowolenia nie kryją też właściciele firm.
– Motywacja samorządowców do dekomunizacji nie była zbyt duża, bo konsekwencje z niedotrzymania ustawowego terminu są praktycznie żadne. Część gmin wręcz świadomie nie podjęła działań, spychając ten obowiązek na służby wojewody i IPN – przyznaje nam jeden z wójtów.
Czas na wojewodów
Ale są też miejsca, w których dochodzi do otwartych konfliktów. Aktualnie największy z nich dotyczy gen. Jerzego Ziętka, byłego wojewody katowickiego. Samorządowcy nie chcą np. burzyć jego pomnika czy zmieniać nazwy ronda.
Z kolei w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Olsztynie znajduje się skarga gminy Kruklanki. Chodzi o uchylenie przez wojewodę warmińsko-mazurskiego uchwały rady gminy w sprawie ul. 22 lipca. Jej nazwę radni zmienili na... 22 lipca. Ale tym razem data miała się nie kojarzyć ze słynnym Manifestem PKWN czy obchodzonym w PRL tego dnia świętem Odrodzenia Narodowego. Radni potraktowali ją jako zwykły dzień w kalendarzu. Władze tłumaczyły ten zabieg chęcią uniknięcia dodatkowych kosztów i zamieszania wynikających ze zmiany nazwy ulicy. Jak słyszymy w urzędzie wojewódzkim, sprawa przed WSA ciągle jest w toku.
Wygląda na to, że konsekwencje dla „zapominalskich” gmin nie będą zbyt dotkliwe. Część wojewodów daje im szansę na nadrobienie zaległości jeszcze we wrześniu. I to mimo że formalnie to oni przejęli od gmin pałeczkę i to oni powinni teraz zająć się nowymi nazwami ulic czy skwerów. Na zaproponowanie własnych nazw ulic i obiektów publicznych wojewodowie mają trzy miesiące. Co więcej, nie jest też powiedziane, że gminy nie będą miały już nic do powiedzenia, a nowe nazwy zostaną im narzucone odgórnie (choć takich przypadków wykluczyć nie można). – Wojewoda liczy na współpracę z samorządami w tym zakresie – deklaruje Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody mazowieckiego.
Czas na szkoły i przedszkola
Na tym proces dekomunizacji wcale się nie zakończy. W efekcie niedawnej nowelizacji ustawy dekomunizacyjnej 21 października tego roku w życie wejdą jeszcze przepisy odnoszące się np. do gminnych jednostek organizacyjnych (szkół, przedszkoli, szpitali itp.) oraz pomników. Od tego dnia samorządy będą miały ponownie rok na usunięcie tabliczek informacyjnych (np. z patronami szkół) czy cokołów. Jak podaje IPN, jeśli gmina (właściciel terenu, użytkownik wieczysty) usunie obiekt w ciągu 12 miesięcy od wejścia w życie ustawy, wówczas otrzyma zwrot poniesionych kosztów ze środków Skarbu Państwa (pod warunkiem że właściciel lub użytkownik nie uczestniczył w procedurze wniesienia upamiętnienia). Potem sprawą zajmie się wojewoda, a kosztami obarczy samorząd. A to już większy motywator do działania.
– Wszystko zależy od tego, z jakim obiektem mamy do czynienia. Jeśli mówimy o okazałym pomniku wymagającym rozbiórki, będą to kwoty rzędu kilkunastu – kilkudziesięciu tysięcy złotych – mówi Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Jednocześnie zwraca uwagę, że samo usunięcie pomnika nie załatwia sprawy, bo trzeba będzie jeszcze jakoś zagospodarować miejsce po tym obiekcie, zwłaszcza jeśli jest to ścisłe centrum miasta. A to będzie generowało kolejne koszty.