Obecna kadencja samorządowa trwa pięć lat – do 2029 r. Dla wielu lokalnych włodarzy jest to ostatnia z dwóch możliwych kadencji na stanowisku wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. To efekt zmian z 2018 r., kiedy PiS wprowadził zasadę, że zajmować takie stanowiska w jednej gminie lub jednym mieście można tylko dwa razy.

Im bliżej realizacji tego ograniczenia, tym bardziej zmasowana jest ofensywa samorządowców mająca skłonić parlament do rezygnacji z dwukadencyjności. W sprawie przewidującego to projektu, który jest procedowany w Sejmie, ma się odbyć wysłuchanie publiczne. Do Trybunału Konstytucyjnego zaś trafił wniosek o zbadanie zgodności obecnych przepisów z ustawą zasadniczą.

Zdaniem ekspertów nie ma pewności, czy przepisy przewidujące dwukadencyjność zostaną uchylone, z uwagi na podział w Koalicji Obywatelskiej. Ponadto, ponieważ to rozwiązanie wprowadził PiS, prezydent raczej nie zdecyduje się na podpisanie nowelizacji, która zniosłaby dwukadencyjność.

PSL broni wójtów

Projekt ustawy o zmianie kodeksu wyborczego (druk nr 1529), który ogranicza się do uchylenia przepisów o dwukadencyjności, wniósł do Sejmu w lipcu klub PSL. W połowie września posłowie PiS i Konfederacji oraz część Lewicy, w tym Polska Razem, głosowali za odrzuceniem go w I czytaniu. Wniosek nie przeszedł i projekt trafił do sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach. Tam zdecydowano o przeprowadzeniu w Sejmie wysłuchania publicznego 29 października.

– Na wysłuchanie publiczne szykuje się mocna ekipa samorządowców. Na przeszkodzie nie stanie nam nawet to, że w tym samym czasie jest posiedzenie wspólne rządu i samorządu – deklaruje Marek Wójcik, pełnomocnik Zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacyjnych i sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.

– Uważamy, że dwukadencyjność jest niekonstytucyjna. Dodatkowo takie rozwiązanie to zamach na obywateli, bo są pozbawieni wyboru w ważnych dla nich kwestiach. Są przepisy w sprawie referendów lokalnych, skuteczne nawet w dużych miastach. W związku z tym jest demokratyczny mechanizm pozwalający na odwołanie włodarza, który się nie sprawdza, nie tylko w czasie wyborów, lecz także w trakcie trwania kadencji – przekonuje Marek Wójcik.

Jego zdaniem, jeśli to ograniczenie będzie utrzymane, to znalezienie ludzi, którzy będą chcieli pracować w samorządach tylko przez 10 lat, będzie bardzo trudne. Ponadto w drugiej kadencji samorządowcy nie będą się decydować na duże przedsięwzięcia, tylko skupią się na tym, żeby odpowiednio pożegnać się z lokalną społecznością i znaleźć nową pracę. Lokalni włodarze podkreślają też, że dwukadencyjność nie występuje zbyt często w Europie, a pozwolenie na wielokrotne rządzenie jest z korzyścią dla jakości w administracji.

To niejedyne zabiegi i argumenty, które pojawiły się w ostatnim czasie. Do Trybunału Konstytucyjnego trafił wniosek Rady Miasta Otwocka o zbadanie zgodności z konstytucją art. 11 par. 4 kodeksu wyborczego (t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 365), który przewiduje dwukadencyjność.

– Cieszę się, że wniosek został przyjęty do rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny. Dla mnie jest bezsprzeczne, że wprowadzone ograniczenie w sprawowaniu funkcji wójta, burmistrza lub prezydenta miasta przez więcej niż dwie kadencje jest niezgodne z ustawą zasadniczą. W konstytucji nie ma mowy o dwukadencyjności na tych stanowiskach. Nie można więc wprowadzać takiego ograniczenia w kodeksie wyborczym – mówi adwokat Jarosław Dąbrowski, pełnomocnik Rady Miasta Otwocka i autor wniosku złożonego do TK.

– Ograniczenie tych praw jest dopuszczalne wyłącznie wtedy, gdy ustawa zasadnicza wyraźnie to przewiduje. Ponadto przepisy konstytucyjne ustanawiające ograniczenia podlegają zawsze ścisłej, literalnej wykładni – dodaje.

Złożenie wniosku do TK było dla wielu osób zaskoczeniem, bo w Otwocku prezydent miasta, a także część radnych sympatyzuje z PiS.

– Nie wiem, dlaczego radni Otwocka zdecydowali się na taki ruch. Z pewnością jasne jest, że aż 80 proc. obywateli jest za dwukadencyjnością w samorządach, a nie za zabetonowaniem lokalnych włodarzy na lata. Poza naszą partią zdają sobie z tego sprawę również posłowie z innych partii, w tym Koalicji Obywatelskiej – mówi Piotr Uściński, poseł PiS i były starosta wołomiński.

– Wiemy, że mogą być wątpliwości konstytucyjne dotyczące tego, że takiego zapisu nie ma bezpośrednio w ustawie zasadniczej. Dlatego w najbliższym czasie złożymy projekt zmiany w konstytucji, tak żeby zakładała ona dwukadencyjność w samorządach. Kolejny ruch będzie wtedy po stronie rządzących – deklaruje Uściński.

Wielka niewiadoma w sprawie dwukadencyjności

Nie ma pewności, jak zachowa się Trybunał Konstytucyjny, który przecież nie jest uznawany przez obecny rząd, a jego rozstrzygnięcia nie są publikowane.

– Otoczenie prezydenta Karola Nawrockiego będzie za dwukadencyjnością i tym samym są nikłe szanse na uchylenie tego ograniczenia. Ponadto ta tocząca się dyskusja nie przysparza samorządowcom sympatii wśród mieszkańców. Z tego powodu mamy prośbę do polityków: porozmawiajmy na ten temat, weźmy udział w wysłuchaniu publicznym. Zróbmy to dla dobra mieszkańców – apeluje Marek Wójcik.

Od innej osoby związanej ze Związkiem Miast Polskich słyszymy nieoficjalnie, że w ramach koalicji rządzącej nie ma zgody na uchylenie dwukadencyjności. Zniesienie tego ograniczenia w pełni popiera tylko PSL i część Lewicy oraz część osób z Koalicji Obywatelskiej.

– Dodatkowo przedziwne jest zachowanie przedstawicieli dużych miast. Rafał Trzaskowski już w czasie kampanii wyborczej na Prezydenta RP deklarował, że jest za utrzymaniem dwukadencyjności, i się z tego nie wycofał. Mam wrażenie, że ma już dosyć rządzenia stolicą. Podobne stanowisko zajmuje prezydent Krakowa, który poza obecną ma przed sobą jeszcze jedną kadencję. Prezydent Wrocławia, jeśli zdecydowałby się startować, to raczej nie wygrałby kolejnej kadencji, więc wydaje się, że jemu też nie zależy tak bardzo na zniesieniu dwukadencyjności. Z kolei prezydenci Bydgoszczy czy Szczecina nie chcieliby ograniczenia do dwóch kadencji. W Katowicach również obecny prezydent chciałby dalej rządzić, bo nawet dobrze mu idzie. Natomiast pani prezydent Zdanowska z Łodzi zajmie takie stanowisko jak cała partia – mówi nasz rozmówca.

Jego zdaniem, jeśli dwukadencyjność zostanie utrzymana, to w kolejnych wyborach samorządowych PiS wystawi najsilniejsze nazwiska, aby odbić wreszcie duże miasta z rąk KO.

– Stolica raczej spokojnie się obroni, ale bez problemu wyobrażam sobie Przemysława Czarnka jako kandydata na nowego prezydenta Lublina. Chociażby z tego powodu prezydent Nawrocki raczej nie zgodzi się na to, aby dotychczasowi prezydenci dużych miast mogli się ubiegać o reelekcję. Jednocześnie są również wójtowie, prezydenci i burmistrzowie z mniejszych miejscowości sympatyzujących z PiS, którzy też nie chcieliby rezygnować ze swoich posad. I tak przeciąganie liny będzie trwać – tłumaczy nasz informator.

Co na zniesienie dwukadencyjności przewiduje KO?

Osoby decyzyjne w klubie KO oficjalnie milczą w sprawie pozostawienia bądź zniesienia dwukadencyjności.

– Musimy na to spojrzeć ustrojowo i systemowo. Będziemy pracować nad projektem w sejmowej komisji. Są różne ustroje i musimy się na jakiś zdecydować – mówi DGP Mariusz Witczak z KO.

Profesor Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego, jest zdania, że w rozliczeniu arytmetycznym więcej mamy gospodarzy złych niż dobrych.

– Rezygnacja z dwukadencyjności doprowadziłaby do zabetonowania lokalnych scen politycznych. Można by z niej zrezygnować tylko wtedy, jeśli pojawiłyby się przepisy, które skutecznie blokowałyby wykorzystywanie funkcji przez lokalnych włodarzy. Mam na myśli zakaz wykorzystywania np. przez wójta jego pozycji, autorytetu czy też mienia publicznego do osiągnięcia korzyści politycznych. Takich regulacji niestety nie ma, dlatego dwukadencyjność powinna pozostać – uważa profesor.

Jak mówi, trzeba też pamiętać, że dwukadencyjność to aż 10, a nie, jak wcześniej, 8 lat pracy.

– Najwięksi prezydenci Krakowa, jak np. Józef Dietl czy Mikołaj Zyblikiewicz, rządzili przez dwie kadencje, a jednak przeszli do historii. Jeśli ktoś chce rzeczywiście zrobić coś dobrego dla miast, to przez ten okres ma szansę się wykazać. Nikt nie potrzebuje 15 lat na rozwinięcie skrzydeł – podsumowuje prof. Płażek. ©℗

Dwukadencyjność dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast
ikona lupy />
Dwukadencyjność dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe