Poprawienie fatalnych statystyk – i to o połowę – zajęło resortowi środowiska pięć minut. Wystarczyło zmienić sposób obliczeń.
W Ministerstwie Środowiska uznano, że odpady przekazywane do punktów skupu surowców mogą być wliczane do osiąganych poziomów recyklingu. To zaś oznacza, że poziom odzysku, spędzający urzędnikom sen z powiek w związku z naszymi zobowiązaniami unijnymi, wzrósł w chwilę z marnych 20 proc. do całkiem przyzwoitej wartości ok. 40 proc.
Rzecz jest o tyle istotna, że do 2020 r. Polska musi osiągnąć poziom 50 proc. odzysku, zaś w 2030 r. pomiędzy 65 a 70 proc. Urzędnicy zdali sobie po prostu sprawę z tego, że szanse na spełnienie wyśrubowanych kryteriów są mizerne. Postanowili więc rozwinąć nie system recyklingu, lecz zmodyfikować zasady obliczeń.
O sprawie poinformował PortalSamorzadowy.pl, który wystąpił do resortu środowiska z prośbą o interpretację przepisów.
„Odpady przekazywane przez mieszkańców do punktów skupu surowców stanowią odpady komunalne i powinny być wliczane do poziomów recyklingu” - odpowiedziało ministerstwo. Wskazało przy tym, że załącznik pierwszy decyzji Komisji Europejskiej 2011/753/UE pozwala państwom członkowskim na wybór metody obliczeń. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, byśmy stosowali tę korzystniejszą dla Polski.
Resort zapytany o to, czy planuje potwierdzenie słuszności swojego działania w Komisji Europejskiej, stwierdził, że nie ma takiej konieczności. Sprawa jest bowiem w świetle przepisów oczywista.
Tyle że nie wszyscy tak uważają.
Problemy zdaniem ekspertów są co najmniej trzy. Po pierwsze, istnieje ryzyko, że zmiana sposobu obliczania poziomu odzysku jednak nie spodoba się unijnym decydentom. To zaś może oznaczać, że w 2020 r. polski rząd stanie przed kłopotem: bo nawet jeśli osiągnie deklarowany próg 50 proc., to po analizie może się okazać, że realnie wynosi on 25-30 proc. Wówczas groziłyby Polsce sankcje za niespełnienie norm środowiskowych.
Po drugie, mimo że z minuty na minutę Polska stała się znacznie bardziej ekologiczna, to jest to wyłącznie ekologia na papierze. Realnie bowiem nic się nie zmieniło.
Po trzecie wreszcie, na co zwraca uwagę cytowany przez PortalSamorzadowy.pl Tomasz Styś, ekspert Instytutu Sobieskiego, nowe reguły gry mogą oznaczać kłopoty dla biznesu. A to dlatego, że utworzenie Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) należy do zadań gminy. Wyłonienie podmiotu prowadzącego taki punkt powinno więc odbywać się na zasadzie powierzenia zadania własnego w trybie zamówienia publicznego. Traktowanie skupów surowców wtórnych jako PSZOK prowadzi zaś do swoistej komunalizacji usług prowadzonych do tej pory przez prywatne podmioty na zasadach rynkowych.
@PatrykSlowik