Tylko nieco ponad 5 proc. samorządów stosuje przy zamówieniach publicznych przepisy, które pomogłyby w aktywizacji osób bezrobotnych, niepełnosprawnych czy młodych. Powód? Strach przed unieważnieniem przetargu.
ikona lupy />
Samorządy a klauzule społeczne / Dziennik Gazeta Prawna
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) przebadała, czy i jak władze samorządowe stosują klauzule społeczne przy rozpisywanych przez nie przetargach. Jest to możliwość odstępstwa od podstawowych zasad przetargowych (takich jak równe traktowanie oferentów). Chodzi np. o możliwość zastrzeżenia w zamówieniu, że oferent ma zatrudniać określony odsetek osób mających trudności na rynku pracy (niepełnosprawni, bezrobotni, młodociani) albo by jego pracownicy byli zatrudnieni na umowach o pracę. A więc odstępstwo w pełni uzasadnione.
Cena wygrywa
DGP miał szansę zapoznać się z efektami tej kontroli, w ramach której przeprowadzono ankietę wśród 1914 jednostek. Wyniki nie nastrajają optymistycznie.
Ogółem jedynie 101 z przebadanych samorządów zastosowało w okresie 2013–2016 klauzule społeczne. W 13 z nich (0,7 proc. z 1914, które udzieliły odpowiedzi) skorzystano z klauzuli określonej w art. 22 ust. 2 prawa zamówień publicznych (Dz.U. z 2013 r. poz. 907 ze zm. dalej p.z.p.). Dotyczy ona zastrzeżenia, że o udzielenie zamówienia mogą ubiegać się wyłącznie wykonawcy, u których ponad 50 proc. zatrudnionych pracowników stanowią osoby niepełnosprawne. Umowy z tą klauzulą społeczną stanowiły zaledwie 0,2 proc. wszystkich podpisanych przez samorządy umów oraz 1,1 proc. ich wartości.
Z klauzuli mówiącej o wymogu zatrudnienia przy realizacji zamówienia osób bezrobotnych, niepełnosprawnych lub na umowy o pracę (art. 29 ust. 4 p.z.p.) skorzystało tylko 88 jednostek (4,6 proc. przebadanych). W tym przypadku umowy z tak sformułowanymi klauzulami społecznymi stanowiły tylko 1 proc. wszystkich podpisanych przez te samorządy umów oraz 20 proc. ich wartości.
Z czego wynika powszechna niechęć samorządów do stosowania klauzul społecznych? Jak podaje NIK, najczęściej wskazywane przyczyny to obawa przed unieważnieniem przetargu, ograniczenia finansowe zamawiającego (konieczność zapewnienia większych środków na realizację zamówienia) czy... zbyt mała wiedza urzędników o tym zagadnieniu.
Ale samorządowcy przyznają otwarcie – najważniejsze są dla nich cena i terminowość wykonania zamówienia. Ich zdaniem stosowanie klauzul może przysporzyć gminom kłopotów. – Pieniądze używane przy przetargach w większej części pochodzą z różnych instrumentów wsparcia, zazwyczaj unijnych funduszy. Tego rodzaju projekty są często w niedoczasie, bo trzeba w odpowiednim terminie inwestycję zrealizować i rozliczyć. Stosowanie klauzul społecznych może wpędzić nas w problem skarżenia przetargów przez oferentów. I wówczas harmonogram projektu może się rozjechać, a dotacja będzie zagrożona – wskazuje Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
Na korzyść lokalnych włodarzy przemawia to, że stosowanie klauzul jest w gruncie rzeczy fakultatywne, a sama możliwość ich stosowania istnieje w polskim prawodawstwie od zaledwie kilku lat. Od 16 lipca 2009 r. prawo zamówień publicznych umożliwia stosowanie klauzul społecznych przewidzianych prawem wspólnotowym (nie było to obowiązkowe). Dopiero nowelizacja tej ustawy, która weszła w życie 28 lipca 2016 r. – w przypadku zamówień na usługi lub roboty budowlane wprowadziła obowiązek, by wykonawcy zatrudniali swoich pracowników (realizujących zamówienie) na podstawie umów o pracę.
Wątpliwe efekty
Niestety, część działań podejmowanych przez lokalne urzędy w celu upowszechnienia stosowania klauzul społecznych jest jedynie fasadowa. Najwyższa Izba Kontroli podaje przykłady Rzeszowa i Gdańska. W pierwszym z tych miast dyrektor wydziału zamówień publicznych wystąpił do podwładnych o przedstawienie propozycji zamówień, w których można byłoby zastosować klauzule społeczne. Efektem było tylko jedno zamówienie z zastosowaniem klauzul. Z kolei jego odpowiednik w Gdańsku systematycznie szkolił pracowników urzędu, a nawet współtworzył poradnik dla zamawiających. To przełożyło się na... dwa zamówienia.
Część gmin próbuje się migać, wykorzystując argument ochrony danych osobowych. Ma to być formalną przeszkodą, by zamawiający mógł kontrolować wykonawcę i jego pracowników, np. w zakresie rzeczywistego stosowania umów o pracę. Tej opinii nie podziela NIK. Zdaniem kontrolerów możliwe jest żądanie przedstawienia przez wykonawców dokumentów, które potwierdzą spełnienie klauzul, takich jak np. umowy o pracę, pozbawione danych osobowych pracowników, czy zaświadczenie właściwego oddziału ZUS, dowody potwierdzające zgłoszenie ich przez pracodawcę do ubezpieczeń.
Być może samorządy chętniej stosowałyby klauzule, gdyby przykład szedł z góry. Tak jednak nie jest. W skontrolowanych przez NIK jednostkach administracji rządowej (m.in. kancelaria premiera, GUS i cztery ministerstwa) w latach 2013–2016 umowy uwzględniające klauzule społeczne stanowiły zaledwie 0,9 proc. zawartych umów w tym okresie oraz niecałe 17 proc. ich wartości.
W siedmiu skontrolowanych przez NIK jednostkach administracji rządowej i ośmiu samorządach skutkiem stosowania klauzul społecznych było zatrudnienie przy realizacji zamówień 62 osób niepełnosprawnych, 67 bezrobotnych oraz 351 osób na podstawie umowy o pracę.
Biorąc pod uwagę cały sektor zamówień publicznych, w 2015 r. poziom zastosowania klauzul społecznych wyniósł nieco ponad 4 proc. udzielonych zamówień. Rok wcześniej było to trochę ponad 3 proc.