Chcemy, żeby mali i średni rolnicy mieli równy dostęp do środków z Unii Europejskiej, środków zewnętrznych i kredytów - powiedział w czwartek minister rolnictwa i rozwoju wsi Grzegorz Puda, zapowiadając działania mające wyrównywać szanse polskich rolników.

Zapowiadane przez szefa resortu rolnictwa zmiany mają prowadzić do tego, że o dotacje unijne czy kredyty ubiegać będzie się całe gospodarstwo, nie zaś gospodarz.

"W tej chwili sytuacja wygląda w ten sposób, że jeżeli ktoś prowadzi gospodarstwo rodzinne rolne, w momencie, kiedy ma jakiś wypadek (...) ma wiele problemów z rozliczeniem środków unijnych, a także często z prawem do przekazania gospodarstwa czy prawem testamentu. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w tych gospodarstwach, które są prowadzone przez spółki (...) kiedy prezes spółki umiera, to przez podniesienie ręki, przez członków najczęściej wybierany jest nowy - i to jest niesprawiedliwe" - ocenił minister Puda.

Jak podkreślił, "chcemy, aby ci rolnicy mali, średni, mieli równie łatwy dostęp do - z jednej strony - środków unijnych, środków zewnętrznych, do kredytów, a z drugiej strony do tego, aby ich też zabezpieczyć na wypadek np. problemów ze spłatą, gdy komornicy czy inne służby administracyjne zwracają się o to, aby te środki od nich odzyskać".

Według Pudy często w Polsce zdarzały się sytuacje, w których komornicy zabierali rolnikom główne narzędzie pracy, jakim może być np. traktor czy siewnik. "Taki rolnik wówczas nie miał już szans na to, aby spłacać długi, które miał zaciągnięte, ponieważ nie miał podstawowego narzędzia" - stwierdził polityk, oceniając, że kwestię tę należy rozwiązać ustawowo.

W audycji "Sygnały Dnia" w PR1 Polskiego Radia minister rolnictwa i rozwoju wsi ocenił również, że obecnie kierunek polityki rolnej wyznaczanej przez Unię Europejską jest zgodny z charakterem polskich gospodarstw. "Od wielu lat mówimy, że kierunek wielkich gospodarstw, pogoni za zyskiem przez powiększanie gospodarstw, często w monokulturze, nie jest dobrym kierunkiem" - powiedział Grzegorz Puda.

Podkreślił, że w czasie pandemii koronawirusa doświadczenie wielu unijnych krajów pokazało, że łańcuchy dostaw są zbyt długie. "Średnio w Europie żywność przemierza 177 km od pola do stołu. To zupełnie zbędne" - ocenił minister. Jak dodał, polskie gospodarstwa są proekologiczne, proklimatyczne. "Chcąc skorzystać ze środków unijnych, musimy reagować na to, jaki jest trend w Komisji Europejskiej, a on jest zgodny z tym, co od kilku lat proponujemy w naszym programie" - stwierdził Puda i zapowiedział dalsze działania zmierzające do skrócenia łańcuchów dostaw w Polsce i zachęty konsumentów do korzystania z lokalnych rynków.

Odpowiadając na pytanie dot. zachęt dla rolnictwa ekologicznego, Puda powiedział, że w Polsce większość gruntów zachowała tzw. czystość, a produkcja w rodzinnych gospodarstwach rolnych stanowi bardzo często cykl zamknięty. Jego zdaniem skutkuje to brakiem odpadów produkowanych w gospodarstwie, a rolnictwo rodzinne stanowi część większego ekosystemu.

"Nasze gospodarstwa po prostu są ekologiczne" - ocenił minister. "Kształtując nowe zapisy (legislacyjne - PAP) musimy pamiętać o tym, aby rolnicy produkujący ekologicznie mieli łatwiejszy dostęp do tych środków z Unii Europejskiej, a z drugiej strony chcemy, aby środki trafiające do rolnictwa były przeznaczone dla rolników, a nie jak to było dotychczas, na wszystko z obszarami wiejskimi" - zwrócił uwagę polityk. Dodał, że na rozwój infrastruktury powinny być przeznaczane środki dystrybuowane w ramach Polityki Spójności.

Puda zapowiedział, że prawdopodobnie do końca tego roku pojawi się europejski znak potwierdzający wysokiej jakości produkcji mięso bez zbędnego cierpienia zwierząt. "Podczas spotkań na agendzie niejednokrotnie było słychać, że jednak ten znak jest niezbędny po to, aby zapewnić możliwość konkurencji na rynku" - powiedział minister. "Nasi hodowcy już od dłuższego czasu zwracają uwagę, że z naszej perspektywy ten znak jest bardzo potrzebny, ponieważ ten program dobrostanowy został już wprowadzony i funkcjonuje bardzo dobrze" - dodał.

Polityk podkreślił, że jeśli oznaczenie to zostanie wprowadzone na poziomie unijnym, to Polska musi być jednym z pierwszych krajów wchodzących w politykę dobrostanu i może być państwem, które finansowo i konkurencyjnie na rynku UE wywoła efekt skali.