- Pracownik nie ponosi odpowiedzialności zewnętrznej za rzetelność funkcjonowania administracji. Nie powinien zatem przywłaszczać sobie takich kompetencji, za których wykonywanie poniesie odpowiedzialność jego pracodawca - mówi dr Stefan Płażek adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Rząd nadal nie uznaje wyroków Trybunału Konstytucyjnego, które zapadły w tym roku. I choć urzędnicy nie dostali oficjalnych wytycznych w tej sprawie, to już pojawiają się naciski, by nie uwzględniali ich np. w swoich opiniach. Czy członkowie korpusu służby mogą działać wbrew stanowisku przełożonych?
dr Stefan Płażek adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Zgodnie z art. 100 par. 1 k.p. podstawowym obowiązkiem pracownika jest wykonywanie poleceń, a możliwość odmowy jest ściśle limitowana. Zgodnie zaś z art. 77 par. 1 ustawy o służbie cywilnej, nawet jeśli członek korpusu nabierze przekonania, że polecenie jest niezgodne z prawem, ma on poinformować o swoich wnioskach przełożonego i zażądać polecenia na piśmie. Dopiero w sytuacji, gdyby wykonanie polecenie prowadziło do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia, ma on prawo go nie wykonać. Urzędnik nie ma też przywilejów na kształt niezawisłości sędziowskiej.
Jednak w art. 153 konstytucji jest mowa, że w celu zapewnienia zawodowego, rzetelnego, bezstronnego i politycznie neutralnego wykonywania zadań państwa w urzędach administracji rządowej działa korpus służby cywilnej. Tak więc czy członek korpusu może odmówić wykonania polecenia i powołać się na zasadę rzetelności wykonywania zadań państwa w sytuacji, gdy nie będzie mógł uwzględnić niepublikowanego orzeczenia TK?
Pracownik nie ponosi odpowiedzialności zewnętrznej za rzetelność funkcjonowania administracji, nie powinien zatem przywłaszczać sobie takich kompetencji, za których wykonywanie poniesie odpowiedzialność nie on, a jego pracodawca – jednostka administracji publicznej. Przepis ponadto mówi wyraźnie: można odmówić wykonania tylko takiego polecenia, którego wykonanie stanowiłoby przestępstwo lub wykroczenie.
Jak więc powinien zachować się rządowy prawnik, któremu przełożony poleci napisanie opinii prawnej z pominięciem niepublikowanych wyroków?
Jeśli ma status radcy prawnego, to dotyczy go ponadto przepis art. 13 ustawy o radcach prawnych, zgodnie z którym nie jest on związany poleceniem co do treści opinii. Natomiast przepis ten nie dotyczy poleceń innego rodzaju, które zatem należy wykonywać. Ponadto przepis ten nie chroni przed konsekwencjami sytuacji, w której opinia okazałaby się błędna.
Czyli niepokorni mogą stracić pracę za swoje poglądy?
Myślę, że obawa zwolnienia z tytułu bycia zwolennikiem konkretnej interpretacji przepisów prawnych nie jest duża. Zwalnianie pracownika za jego poglądy w kwestii wykładni prawnej zawsze byłoby nielegalne, chyba że pracownikowi pomyli się sprawa wykładni prawnej z demonstrowaniem poglądów politycznych. Wtedy naraża się on na złamanie zakazu określonego w art. 78 pkt 2 ustawy o służbie cywilnej, co uzasadnia zwolnienie go z pracy. Dotychczas jednak sytuacje zwolnienia z pracy z uwagi na poglądy ściśle prawnicze nie nastąpiły, co może skłaniać do przypuszczenia, iż demonstrowanie postaw określanych „niepokornymi” może niekoniecznie wynikać z heroizmu, a przeciwnie, z braku obawy przed jakimiś rzeczywistymi sankcjami. Zwracam uwagę, że pracownika, który zachowuje się zgodnie z poleceniem służbowym, nie może dotknąć żadna odpowiedzialność, nie może więc tłumaczyć swego ewentualnego nieposłuszeństwa obawą przed odpowiedzialnością na wypadek zmiany władzy. Sądy stoją na stanowisku, że trzeba respektować niepublikowane wyroki trybunału.
Niepokorni urzędnicy po zwolnieniu będą mieli raczej dużą szansę na przywrócenie do pracy?
Może być i tak. Czym jednak wówczas będą różnić się takie sądy od takich pracodawców? Będą popełniać ten sam grzech – zwalczać poglądy odmienne od własnych, nie bacząc na to, że kwestia rozłożenia racji w tym złożonym sporze jest bardzo dyskusyjna, a także że poddają one erozji podstawową wartość korpusu, jaką jest poszanowanie podporządkowania służbowego. Może to zrodzić jakiś pozaustawowy nowy urzędniczy przywilej – taki jakby „Articulus de non praestanda oboedientia” (prawo wypowiedzenia należnego posłuszeństwa osobie – władcy – postępującej niegodziwie, na które powoływali się konfederaci warszawscy – red.). A to się z historii źle kojarzy.
A co w sytuacji, jeśli członek korpusu zostanie zwolniony pod byle pretekstem? A tak naprawdę wcześniej odmówił nieuwzględniania w swojej opinii wyroku TK.
Zwalnianie pod przyczynami oficjalnymi innymi niż rzeczywiste jest zawsze niezgodne z prawem.
W bezpośrednim sporze z pracodawcą o kwestie stosowania orzeczeń konstytucyjnych większą szanse mają urzędnicy mianowani. Czy takie osoby mogą demonstrować swoje niezadowolenie ze stanowiska rządu?
Nie. Urzędników mianowanych dotyczą standardy określone w art. 76–78 ustawy o służbie cywilnej. Zgodnie z tymi przepisami mają oni m.in. przestrzegać konstytucji i innych przepisów prawa, chronić prawa człowieka i obywatela, racjonalnie gospodarować środkami publicznymi, rzetelnie, bezstronnie, sprawnie i terminowo wykonywać powierzone zadania.
Ostatnio SN orzekł, że administracja rządowa zatrudniająca na śmieciówkach w celu obejścia konkursu musi się liczyć z ustanowieniem przez sąd stosunku pracy, choć nie w korpusie. Czy ten wyrok należy traktować jako przestrogę dla innych urzędów, które często tak działają?
To bardzo dobry wyrok. Art. 22 k.p. nakazujący dostrzegać stosunek pracy w każdej sytuacji pracy podporządkowanej dotyczy wszelkich pracodawców. Organy służby cywilnej zbierają teraz żniwo własnych bezprawnych działań polegających na masowym dopuszczaniu do zadań korpusu osób na umowach cywilnoprawnych. Zwracałem uwagę, że tego typu działania są niebezpieczne dla interesu publicznego z powodu niejasnego statusu prawnego i kwalifikacji takich osób, a teraz okazuje się ponadto, że jest to niebezpieczne dla samej służby cywilnej. Jęki resortu, że takich pozwów może być lawina i że może to spowodować odpowiedzialność dyrektora generalnego urzędu, w ogóle nie są argumentami relewantnymi. Trudno. Teraz trzeba ponieść konsekwencje.