Cel tegorocznych szkoleń w służbie cywilnej? Poprawić dostęp obywateli do instytucji. Na specjalistyczne kursy np. z zamówień publicznych czy podatków zabraknie pieniędzy
Na szkolenie w tym roku może liczyć niespełna 500 osób ze 122-tysięcznego korpusu służby cywilnej. Zostanie na to przeznaczone zaledwie 500 tys. zł, a więc średnio tysiąc na jednego urzędnika biorącego udział w kursie – tak wynika z planu szkoleń centralnych na 2015 r., do którego dotarł DGP. Dziś ma go zaopiniować Rada Służby Cywilnej.
Swoje kwalifikacje podwyższą wyłącznie osoby mające w pracy bezpośredni kontakt z klientem. To krok do realizacji zapowiedzi premier Ewy Kopacz, która obiecała w exposé, że administracja będzie bardziej przyjazna obywatelowi.
Platforma i infolinia
Claudia Torres-Bartyzel, która od ponad trzech miesięcy jest szefową służby cywilnej, wysłała już do konsultacji dwa projekty rozporządzeń w sprawie oceniania urzędników, plan szkoleń, a z informacji DGP wynika, że szykuje też zmiany dotyczące wartościowania stanowisk urzędniczych.
W programie szkoleń wskazała, że głównym ich celem jest właśnie budowanie przyjaznej dla obywateli administracji. Planuje więc stworzyć platformę w internecie, gdzie każdy klient ma otrzymać proste i klarowne informacje – swoisty e-przewodnik po najbardziej popularnych usługach publicznych. Ułatwiony ma być także kontakt telefoniczny z administracją – ma to działać na wzór infolinii. Aby ten plan się powiódł, niezbędne będzie wyszkolenie urzędników odpowiedzialnych za kontakty z obywatelami drogą telefoniczną oraz e-mailową. Na początku obejmie 10 osób z kancelarii premiera i 124 z ministerstw oraz innych urzędów (ewentualnie również z urzędów wojewódzkich).
– Trudno przewidzieć, jaka będzie opinia rady o tym, czy szkolenia są właściwe oraz czy zaplanowana kwota jest wystarczająca. Z drugiej strony nie możemy się negatywnie wypowiadać o podwyższaniu kwalifikacji urzędników – mówi prof. Krzysztof Kiciński, wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej.
Inni członkowie nie są już tak powściągliwi. – Jeśli premier chce, aby jakość obsługi klienta była na wyższym poziomie, to powinna zadbać o odpowiednie środki na szkolenia. Jeszcze kilka lat temu na ten cel trafiało z budżetu kilkanaście milionów złotych – wskazuje Tadeusz Woźniak, członek Rady Służby Cywilnej. Dodaje, że w korpusie brakuje szkoleń, których potrzebują sami urzędnicy, co ogranicza im możliwości rozwoju.
Niewielki pożytek
Zdaniem ekspertów tego typu szkolenia są niepotrzebne.
– Lepsze efekty przynoszą szkolenia specjalistyczne, np. z zamówień publicznych czy podatków. Już obecnie przecież nie ma problemu z dodzwonieniem się do urzędu i poproszeniem o informację, np. jakie dokumenty są niezbędne do załatwienia określonej sprawy. Te pieniądze, choć śmiesznie małe, będą wyrzucone w błoto – uważa prof. Bogumił Szmulik, kierownik Katedry Prawa Konstytucyjnego i Współczesnych Systemów Politycznych na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, radca prawny z Kancelarii Radców Prawnych Szmulik i Wspólnicy Sp.k.
– Szkoleń w całej administracji jest coraz mniej, a często, jeśli się pojawiają, to nic nie wnoszą. Podobnie jest ze służbą cywilną, a przecież profesjonalny korpus miał stworzyć człowieka, który zawsze poradzi sobie ze wszystkimi zadaniami. Tylko ciągłe szkolenia sprawiają, że taka koncepcja może działać. W praktyce jest odwrotnie – mówi dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podkreśla, że członkowie korpusu mają obowiązek uczestniczenia w szkoleniach, nawet jeśli jest ich deficyt. – Potem pracodawca, jak chce zwolnić urzędnika lub słabo go ocenić, wskazuje, że nie podnosi kwalifikacji. Nie chodzi przy tym o szkolenia stanowiskowe, bo takie trzeba zapewnić każdemu pracownikowi. Niestety, te planowane na ten rok mają właśnie taki podstawowy charakter – zauważa dr Stefan Płażek.
Oburzenia nie kryją też urzędnicze związki zawodowe.
– Jeśli ktoś zajmuje się VAT-em, to trzeba mu zorganizować szkolenie z tej dziedziny, a jeśli podatkiem dochodowym – trzeba do tego dopasować kursy. Co z tego, że obywatel będzie w sposób kulturalny obsługiwany przez urzędnika, jeśli ten nie będzie znał prawa, a tym samym będzie problem z udzieleniem fachowej pomocy – wskazuje Tomasz Ludwiński, szef Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność”.
Sposób na dorabianie
Firmy do prowadzenia tych szkoleń będą wyłaniane w trybie zamówień publicznych. Z pewnym jednak zastrzeżeniem.
Szefowa służby cywilnej przyznaje, że z uwagi na unikalną specyfikę poszczególnych zagadnień w tym programie dopuszcza się możliwość powierzenia ich ekspertom zatrudnionym w administracji publicznej lub zewnętrznym.
– Od lat nie ma podwyżek w służbie cywilnej, więc stwarza się dyrektorom możliwość dorobienia poprzez prowadzenie tego typu szkoleń, często nikomu niepotrzebnych – oburza się Tomasz Ludwiński.
– Mam wrażenie, że te szkolenia centralne w służbie cywilnej służą tylko jako dodatkowy zarobek dla poszczególnych dyrektorów urzędów – wtóruje mu prof. Bogumił Szmulik.