Zjawisko drenażu mózgów, czyli skłaniania specjalistów wysokiej klasy do podejmowania pracy w krajach uprzemysłowionych przez zapewnienie im lepszych warunków ekonomicznych i nowoczesnej organizacji pracy pojawiło się w latach 60. W Polsce pierwszy odpływ „mózgów” nastąpił w latach 80. XX w. Oblicza się, że na blisko 700 tysięcy osób, które opuściły Polskę w latach 1981-1988, aż 15 proc. legitymowało się wykształceniem powyżej średniego, podczas gdy dla całej populacji udział osób z wyższym wykształceniem wynosił wtedy 7 proc. Nowa fala odpływu osób z wyższym wykształceniem rozpoczęła się niedawno.
Potwierdzają to badania Instytutu Gallupa. Wynika z nich, że jeśli każdy, kto chciałby przeprowadzić się tam gdzie ma ochotę to wiele z rozwiniętych krajów miałoby poważny problem na rynku pracy. Na problem starzejących się społeczeństw nakłada się problem odpływu „mózgów”.
Dokąd współcześnie chcą emigrować „mózgi” i młodzi ludzie? Ci pierwsi, według Instytutu Gallupa, jako cel swojej emigracji wskazali Hiszpanię (wzrost indeksu PNBGI o 188 proc.), a drudzy – Kanadę (wzrost aż o 281 proc.). Młodzi ludzie chętnie wyemigrowaliby również do Wielkiej Brytanii (249 proc.).
Wśród krajów z największym ujemnym współczynnikiem Potential Net Brain Gain Index znalazła się Polska (- 12 proc.), Japonia (-20 proc.), Korea Południowa (- 26 proc.) i Ukraina (- 27 proc.). Naukowcy przebadali również perspektywę migracji młodych ludzi. W tej kategorii Polska ma również współczynnik ujemny (- 24 proc.).
Z ostatnich badań przeprowadzonych przez Instytut Millward Brown na zlecenie Work Service, wynika, że jedynie 17 na 100 dorosłych Polaków nie rozważa emigracji. Preferencje dotyczące wyjazdu za granicę za pracą różnią się w zależności od wieku badanych. Emigrację zarobkową wykluczały najczęściej osoby starsze, wśród których blisko 40 proc. nie zdecydowałoby się na wyjazd. Z kolei osoby młode do 34 roku życia najczęściej deklarowały chęć wyjazdu – tylko 8 proc. w tej grupie nie rozważa wyjazdu.
- Przez 10 lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej zmienił się charakter polskiej emigracji. Pierwsi emigranci mieli różne kwalifikacje, ale wszyscy byli bardzo zdeterminowani i odważni. Teraz zaczęło wyjeżdżać więcej wykształconych ludzi, ponieważ zauważyli że gdzieś indziej da się żyć normalniej, a emigracja zaczyna przybierać kształt kuli śnieżnej. Kolejne rodziny chcą się łączyć i decydują się na wyjazd – wyjaśnia prof. Krystyna Iglicka-Okólska, demograf z SGH.
- O decyzji o wyjeździe coraz rzadziej decydują czynniki ekonomiczne. Chodzi o to, że w Niemczech czy w Wielkiej Brytanii da się żyć normalniej: do utrzymania się na przyzwoitym poziomie wystarczy jeden etat, prowadzenie firmy jest łatwiejsze, a ludzie traktowani są jak kapitał. W Polsce nadal pokutuje postpeerelowskie patrzenie na człowieka – pełne podejrzliwości, nieufności i nawet wrogości – dodaje prof. Iglicka-Okólska.
Wszystkie kraje UE znajdują się w podobnej sytuacji demograficznej: niski współczynnik dzietności i wydłużanie się życia powoduje starzenie się społeczeństwa. W efekcie za kilkanaście lat drastycznie zwiększy się liczba osób w wieku poprodukcyjnym przypadających na osoby w wieku produkcyjnym. W krajach takich jak Polska dodatkowo sytuację pogarsza duża liczba emigrantów i mała imigrantów. W efekcie Polska znajduje się w gronie państw, które będą musiały stawić czoła niedoborom pracowników. W 2020 r. będzie nam brakować ok. 1 proc. osób w wieku produkcyjnym, ale w 2030 r. prognozowany deficyt sięgnie 24 proc. To oznacza, że za 15 lat firmy będą miały problem z obsadzeniem co czwartego stanowiska.
- Możemy zatrudniać, co często się udaje, wybitne talenty, liderów, ale co z tego jeżeli pracodawcy – właściciele czy menadżerowie nie doceniają, nie szanują swoich podwładnych, zapominają o „dzień dobry” czy „dziękuję”. Zapominają, że świat jest mały a wizerunek tego złego przylgnie na długo. To dzięki pracownikom możemy mieć spokój, pieniądze i funkcjonować na poziomie neutralnym stresowo (aczkolwiek stres może być dobrym motywatorem do działania, ale o tym w kolejnych rozmyślaniach) – mówi Justyna Piesiewicz z IABC Poland.