Uczelnie chcą wiedzieć nie tylko, którzy pracownicy są zaszczepieni, ale domagają się dostępu do tych informacji również o studentach. Proponowane przez PiS przepisy nie dadzą im takiej możliwości. Apelują więc o wprowadzenie niezbędnych regulacji w ustawie.
Uczelnie chcą wiedzieć nie tylko, którzy pracownicy są zaszczepieni, ale domagają się dostępu do tych informacji również o studentach. Proponowane przez PiS przepisy nie dadzą im takiej możliwości. Apelują więc o wprowadzenie niezbędnych regulacji w ustawie.
W okresie epidemii COVID-19, jeżeli będzie to niezbędne do przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się tej choroby w zakładzie pracy, pracodawca będzie mógł zażądać od pracownika lub osoby pozostającej z nim w stosunku cywilnoprawnym podania informacji o negatywnym wyniku testu w kierunku SARS-CoV-2, wykonanego nie wcześniej niż 48 godzin przed jego okazaniem. Z tego obowiązku będą zwolnione osoby, które przedstawią informację o przebytej infekcji koronawirusem lub o zaszczepieniu przeciwko COVID-19. Tak wynika z poselskiego projektu ustawy o szczególnych rozwiązaniach zapewniających możliwość prowadzenia działalności gospodarczej w czasie epidemii COVID-19. Czeka na wysłuchanie publiczne, które zaplanowane jest na 5 stycznia 2022 r. - Intencją projektodawcy jest umożliwienie pracodawcy sprawowania rzeczywistej kontroli nad ryzykiem wystąpienia infekcji COVID-19 - argumentują posłowie PiS, którzy przygotowali projekt.
Kulawe rozwiązanie
Eksperci wyjaśniają, że uczelnie będą mogły skorzystać z tych regulacji, ale tylko częściowo. Nowe narzędzie obejmie jedynie zatrudnionych, ale już nie studentów, z którymi przecież ci mają bezpośredni kontakt.
- Projekt dotyczy głównie relacji pracodawca - pracownik lub osoba zatrudniona na umowie cywilnoprawnej. W tym zakresie jak najbardziej przepisy projektowanej ustawy będą się stosowały do szkół wyższych - wyjaśnia prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Natomiast ze sformułowania o pracodawcy i osobach pozostających z nim w stosunku cywilnoprawnym nie można wnosić, że projektowane przepisy dotyczyłyby studentów. Dla nich uczelnia nie jest pracodawcą (chyba że są zatrudnieni przy realizacji projektów). Studentów z uczelnią łączy stosunek administracyjnoprawny. Do odmiennej interpretacji brak jest po prostu podstaw. Dlatego też dla umożliwienia żądania przez uczelnię okazania przez studentów wyniku testu lub zaświadczenia o przejściu zakażenia lub zaszczepieniu potrzebna byłaby odpowiednia zmiana np. w ustawie - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce - dodaje.
Takiej możliwości nie da również proponowany przez PiS przepis, który pozwoli podmiotowi prowadzącemu działalność gospodarczą na żądanie od klienta okazania certyfikatu o zaszczepieniu, zaświadczenia o przebytej infekcji lub aktualnego negatywnego wyniku testu. - Uczelnia nie prowadzi działalności gospodarczej w stosunku do studentów ani też nie możemy traktować ich jak klientów. Dlatego ten przepis również nie umożliwi uczelniom pytania studentów np. o certyfikat - uważa prof. Hubert Izdebski z Uniwersytetu SWPS, radca prawny i adwokat.
Brakuje alternatywy
Eksperci zwracają uwagę, że studenci są szczególną grupą, która przyczynia się do rozprzestrzeniania wirusa - część z nich mieszka w akademikach, często też wracają do swoich rodzinnych miejscowości na weekendy. Dlatego tak ważna jest informacja na temat ewentualnych osób zakażonych, aby zastosować względem nich środki bezpieczeństwa.
- Potrzebne jest uregulowanie tej kwestii, ale uważam, że dodanie przepisu, który objąłby studentów, w procedowanej właśnie poselskiej ustawie nie jest wskazane, bo taka „wrzutka” może zwiększyć chaos oraz kolejne wątpliwości interpretacyjne - mówi prof. Izdebski. - Lepiej wpisać regulacje, które uwzględniają specyfikę i tak dostatecznie różnorodnych uczelni, w ramach właśnie nowelizacji ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce albo w specustawie, która objęłaby różne zakłady administracyjne. Już dawno można było wypracować takie rozwiązanie - przekonuje.
Obecnie uczelnie starają się na własną rękę wprowadzać procedury, które zapobiegną rozprzestrzenianiu się COVID-19, jednak z marnym skutkiem. Te, które zdecydowały się na takie rozwiązanie, szybko musiały się z niego wycofać z uwagi na zarzut, że nie mają podstawy prawnej do wprowadzania restrykcji w dostępie do wykładów, praktyk czy akademików i dopuszczać do nich np. tylko osoby zaszczepione.
- Uczelnie mogą próbować wprowadzać ograniczenia dla niezaszczepionych w regulaminach studiów na takiej samej zasadzie, jak obecnie funkcjonują regulaminy np. w bibliotekach. W nich odgórnie narzuca się zakaz palenia, nakaz zachowania ciszy itd., a w tym przypadku byłby zastrzeżony warunek uczestniczenia w zajęciach stacjonarnych na uczelni tylko dla osób zaszczepionych po okazaniu certyfikatu covidowego, przebyciu choroby albo po negatywnym wyniku testu - wskazuje prof. Izdebski.
Trudno jednak powiedzieć, czy również i takie rozwiązanie nie budziłoby wątpliwości oraz byłoby respektowane. - Dlatego najczęściej uczelnie decydują się po prostu na zajęcia zdalne. Na ten moment to jedyne pewne rozwiązanie, które gwarantuje bezpieczeństwo i nie budzi żadnych wątpliwości prawnych - podsumowuje ekspert.
/>
Etap legislacyjny
Projekt ustawy po pierwszym czytaniu
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama