Inżynier z 30-letnim stażem pracy przesunięty do pracy papierkowej w archiwum, księgowa z obowiązkiem sprzątania i organizowania przeprowadzek. Takie zadania dostają osoby, które nie chcą dobrowolnie odejść ze Stoczni Gdańskiej.
Inżynier z 30-letnim stażem pracy przesunięty do pracy papierkowej w archiwum, księgowa z obowiązkiem sprzątania i organizowania przeprowadzek. Takie zadania dostają osoby, które nie chcą dobrowolnie odejść ze Stoczni Gdańskiej.
Chodzi o pracowników, których prawo chroni przed zwolnieniem z uwagi na wiek emerytalny albo działalność związkową. Jeżeli nie przyjmują oferty odejścia z pracy z odprawą 40–50 tys. zł albo współpracy na zasadach działalności gospodarczej, czeka na nich nowy zespół. Oddział prac interwencyjnych zwany popularnie brygadą karną.
– Stocznia tą metodą upokarza ludzi, którzy się jej przeciwstawili. Nie chcieli sami odejść albo upominali się o zaległe wynagrodzenie – mówi wiceprzewodniczący NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz. Zdaniem związkowców mobbing polega w tym przypadku na rodzaju zadań, do których przydziela się pracowników. Są to przede wszystkim prace porządkowe, w tym zamiatanie, usuwanie usterek i awarii, organizowanie przeprowadzek. Jeżeli się komuś poszczęści, trafi do zakładowego archiwum. Na stałe.
– Osoby o najsłabszych kwalifikacjach przesuwamy na stanowiska zbliżone do ich umiejętności – zapewnia wiceprezes Adam Zaczeniuk. – Poza tym sprawa dotyczy zaledwie kilku osób – dodaje.
Związkowcy twierdzą, że wypowiedzenia zmieniające dostało w sumie ok. 35 stoczniowców. Jeżeli nie zgodzą się na nowe warunki pracy, ich umowy zostaną rozwiązane. Choć objęci są szczególną ochroną przed zwolnieniem, nie mogą spać spokojnie. Sąd Najwyższy w wyroku z 3 kwietnia 2008 r. (sygn. akt II PK 286/07) dopuścił zastosowanie takiego trybu także w ich przypadku.
– Pracodawca w ramach wypowiedzenia zmieniającego może zaoferować pracownikowi dowolne stanowisko, pod warunkiem że nie ma innej alternatywy. Mogą ją wskazać sami związkowcy, z którymi ma obowiązek przeprowadzić w takiej sytuacji konsultacje. O szykanowaniu można mówić wtedy, gdy ich nie posłucha i postawi na swoim – wyjaśnia prof. Arkadiusz Sobczyk, radca prawny z kancelarii Sobczyk i Współpracownicy. – Utrzymanie zbędnego stanowiska pracy tylko po to, żeby nie narazić się na zarzut dyskryminacji za działalność związkową, jest absurdalne – dodaje.
Pracodawcy w sytuacji konfliktu z załogą korzystają czasem z drugiej możliwości wywierania presji na pracownika, jaką daje kodeks pracy. Chodzi o powierzenie mu innego zajęcia na okres trzech miesięcy, jeżeli nie powoduje to obniżenia wynagrodzenia i odpowiada jego kwalifikacjom.
W sprawie zaległych wynagrodzeń i nagród związkowcy zawiadomili już prokuraturę. W sprawie brygady karnej zamierzają pisać do PIP i walczyć w sądzie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama