Historię zatrudnienia mierzy się zdobyczami socjalnymi, które mają sprawić, że życie pracownika będzie łatwiejsze i bardziej znośne. Powszechne są więc wolne niedziele i soboty, urlopy, zwolnienia chorobowe itp.
Wszystko wskazuje na to, że wkrótce pracownicy zyskają kolejną zdobycz w postaci zobowiązania pracodawców do takiej organizacji pracy, by nie była ona dla nich zbyt stresująca. Oznacza to m.in. zmianę przepisów, konkretnie rozporządzeń związanych z bhp, bo mowa o higienie psychicznej. Oczywiście inicjatywa dotycząca jej poprawy ma źródło w unijnych normach, a nasi pracodawcy i związkowcy z całą powagą przenoszą je na nasz grunt. W tym celu podpisują porozumienie.
Zadziwia wiara w to, że przepis ureguluje i załatwi tak bardzo indywidualną kwestię wynikającą z osobistej wrażliwości każdego z nas. Żeby była jasność – nie lekceważę zagrożeń i negatywnego wpływu stresu na stan zdrowia, komfort życia rodzinnego i zawodowego. Wiem jednak, że w naszych warunkach norma zobowiązująca pracodawców do walki ze stresem, np. szkoleniami, które mają się przyczynić do zwiększenia świadomości pracowników na temat istniejących zagrożeń o charakterze stresogennym, będzie martwym prawem. Może w trakcie szkolenia ktoś wspomni przy okazji, że nie można się denerwować i stresować, bo to szkodzi. I tyle.
Skoro dziś przedsiębiorcy nie mają sił, środków i motywacji, by wyeliminować podstawowe realne zagrożenia dla zdrowia poprzez zakup ubiorów czy innych zabezpieczeń chroniących przed zwykłymi wypadkami przy pracy, to trudno się spodziewać, że będą się starać ograniczyć stres związany z wykonywaniem obowiązków. Wydaje się, że nie trzeba zmieniać przepisów, lecz świadomość pracodawców co do tego, że bezpieczeństwo pracownika wszystkim się opłaca.