Premier Tusk wypowiada wojnę umowom śmieciowym. Zapomina jednak, że podlegli mu ministrowie i wojewodowie nagminnie korzystają z kontraktów cywilnoprawnych. Niektórzy zawierają nawet kilkaset takich umów rocznie. Rekordzista – Ministerstwo Edukacji Narodowej – podpisało ich 1,3 tys.
Zatrudnienie i płace urzędników / Dziennik Gazeta Prawna
Rząd wypowiada walkę umowom cywilnoprawnym. Zamierza je oskładkować. DGP przyjrzał się ministerstwom i urzędom wojewódzkim, czy tak jak prywatne firmy nie pozyskują pracowników na podstawie umów o dzieło lub zleceń. Z naszej sondy wynika, że w niektórych instytucjach rządowych liczba tego typu kontraktów sięga nawet 1,5 tys. w skali roku. Na ich podstawie zatrudniani są pełnomocnicy, konsultanci, eksperci i doradcy.
Szefowie urzędów tłumaczą, że do wdrożenia określonych projektów jest im potrzebna pomoc specjalistów. Wygodnie jest zatrudniać ich na zlecenie.
Eksperci wymieniają co najmniej dwie przyczyny powierzenia zadań w urzędach na umowach cywilnoprawnych. Pierwsza to możliwość niezwłocznego przyjęcia do pracy osoby z zewnątrz. Dyrektor generalny może bowiem bez konkursu zatrudnić na umowie-zleceniu osobę fizyczną do zrealizowania określonego projektu. Dzięki temu unika formalności związanych z kilkumiesięczną procedurą przeprowadzanego naboru.
Druga przyczyna to stały monitoring zatrudnienia prowadzony przez kancelarię premiera. Od kilku lat urzędy muszą przesyłać do niej co kwartał informacje na ten temat. Co więcej, każdy etat muszą odpowiednio uzasadnić. Przyjmując do pracy na podstawie umów śmieciowych, takich informacji nie muszą raportować.

Eksperci w resortach

W Ministerstwie Edukacji Narodowej w ubiegłym roku zawarto 1347 umów cywilnoprawnych, z tego 1195 – o dzieło i 152 – zleceń.
– Umowy cywilnoprawne dotyczą przede wszystkim osób wpisanych na listę rzeczoznawców sporządzających opinie merytoryczno-dydaktyczne i językowe podręczników – wyjaśnia Paweł Jurek z biura prasowego MEN.
Jak dodaje, zawierane są także z osobami wykonującymi zadania w odwoławczej komisji dyscyplinarnej dla nauczycieli oraz tymi, którzy znajdują się na liście ekspertów legitymujących się specjalistyczną wiedzą lub umiejętnościami z poszczególnych dziedzin objętych danym programem operacyjnym.
Resort edukacji tłumaczy, że do zatrudniania specjalistów na podstawie umów-zleceń lub o dzieło zmuszają go przepisy. Zgodnie bowiem z art. 31 ustawy z 6 grudnia 2006 r. o zasadach prowadzenia polityki rozwoju (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 84, poz. 712 z późn. zm.) oceny merytorycznej wniosku o dofinansowanie projektu systemowego dokonuje obligatoryjnie dwóch ekspertów.
Podobna sytuacja jest w resorcie pracy. Tam w ubiegłym roku zawarto 683 umowy cywilnoprawne. – To nie jest forma zatrudnienia. Jest to oczywiście praca, ale nie w sensie kodeksowym – zaznacza Janusz Sejmej, rzecznik ministra pracy.
Wyjaśnia, że umowy-zlecenia zawierane są np. do rozpatrzenia wniosków osób ubiegających się o udział w realizowanych przez resort projektach, które co roku spływają do urzędu. – Eksperci zajmują się ich weryfikacją najwyżej przez kilka dni. Nie ma więc potrzeby, aby ich zatrudniać na stałe – podkreśla.
Resort pracy przyznaje, że nie tworzy dla tych osób etatów, bo naraziłby się na zarzut niepotrzebnego zwiększania zatrudnienia.

Pełnomocnicy na zleceniu

Również w urzędach wojewódzkich jest wiele umów cywilnoprawnych. W łódzkim w ubiegłym roku zawarto ich 132. A w świętokrzyskim już w w tym roku podpisano 102 umowy-zlecenia, m.in. 4 z pełnomocnikami wojewody (ds. ochrony informacji niejawnych, ds. rodziny i uzależnień, ds. mniejszości narodowych i etnicznych oraz z Naczelnym Lekarzem Uzdrowiskowym), 60 z konsultantami medycznymi i 19 z członkami wojewódzkiego zespołu ds. orzekania o niepełnosprawności.
– W przypadku pełnomocników wojewody, konsultantów medycznych, członków składów orzekających konieczność zawarcia takich umów wynika bezpośrednio z przepisów – wyjaśnia Agata Wojda, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego.
Pozostałe zawierane są m.in. na wykonywanie pomocniczych czynności z zakresu działania poszczególnych wydziałów. Chodzi np. o wycenę drzewostanu, wykłady na szkoleniach dla pracowników urzędu, sporządzenie operatu szacunkowego.
W Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim umowy śmieciowe zawierane są również m.in. na sporządzanie dokumentacji fotograficznej spotkań, doradztwo prawne, obsługę szatni. Jedna umowa-zlecenie dla pełnomocnika dotyczy koordynowania w województwie działań administracji rządowej na rzecz mniejszości narodowych i etnicznych.
Zastanawiające jest zawieranie umów śmieciowych na doradztwo prawne, skoro w każdym urzędzie musi funkcjonować komórka prawna. – Najwidoczniej nie mamy wystarczającej liczby prawników na etacie, skoro musimy korzystać z doradztwa – mówi Joanna Gaweł, rzecznik prasowy wojewody podlaskiego.
W Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim na umowach śmieciowych zatrudniane są m.in. osoby do porządkowania akt zlikwidowanych jednostek organizacyjnych.
Od kwietnia 2012 r. urzędy muszą dla niesłyszących interesantów zapewnić tłumaczy. Nie decydują się jednak na tworzenie dla nich etatów. Śląski Urząd Wojewódzki podpisuje umowy cywilnoprawne z osobami, które m.in. świadczą usługi tłumacza języka migowego czy dokonują tłumaczenia przysięgłego dokumentów lub tłumaczeń ustnych.

Wyjątki od zasady

Tylko pojedyncze instytucje rządowe unikają umów cywilnoprawnych. Zalicza się do nich resort finansów. W swoim stanowisku przestrzega, że zgodnie z art. 22 par. 11 kodeksu pracy nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę cywilnoprawną przy zachowaniu tzw. warunków wykonywania pracy (czyli świadczenia jej na rzecz pracodawcy, pod jego kierownictwem oraz w wyznaczonym przez niego miejscu i czasie).
Resort zaznaczył, że umowy cywilnoprawne w urzędach powinny być zawierane wyłącznie w wyjątkowych sytuacjach, np. gdy realizacja danego zadania wymaga posiadania określonej wiedzy specjalistycznej, a urząd nie dysponuje odpowiednimi ekspertami. W efekcie w Ministerstwie Finansów w ubiegłym roku zawarto tylko jedną umowę-zlecenie, a w tym – żadnej.
– Podpisywanie umów-zleceń lub o dzieło powinno być marginalne. A tu okazuje się, że zwykli obywatele są oszukiwani, iż zatrudnienie w administracji nie rośnie. Nikt nie ma odwagi powiedzieć, że dopuszcza się zatrudnienia poza konkursami, ocenami okresowymi itp. – komentuje dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podkreśla, że sektor prywatny działa na umowach śmieciowych, aby przeżyć, z kolei w instytucjach publicznych tego typu formy powinny być niedopuszczalne.
– Jesteśmy stanowczo przeciwni umowom cywilnoprawnym w urzędach. Mamy przecież korpus służby cywilnej i tylko na podstawie tych przepisów powinno się przyjmować do pracy na rzecz poszczególnych jednostek. Takie działanie prowadzi do manipulowania systemem płac i zatrudnieniem z pominięciem konkursów – mówi Zbigniew Bartoń, przewodniczący sekcji Krajowej Pracowników Administracji Rządowej i Samorządowej NSZZ „Solidarność”. – Skoro premier wypowiada wojnę firmom przyjmującym do pracy na podstawie umów śmieciowych, to powinien zacząć od siebie. Mogą być wyjątkowe przypadki, ale wyłącznie przy szerokim uzasadnieniu. Takich umów w urzędach powinno być kilka, a nie kilkaset – podkreśla.