Rząd proponuje, by okres wypowiedzenia terminowej umowy rósł wraz ze stażem, a osoba zwolniona bezprawnie nie mogła wrócić do tej samej firmy na podstawie decyzji sądu.
Resort pracy i partnerzy społeczni rozpoczęli w Komisji Trójstronnej negocjacje nowego działu szóstego kodeksu pracy oraz
przepisów, które zagwarantują większą stabilność zatrudnienia na podstawie umów o pracę na czas określony.
Ministerstwo przedstawiło pracodawcom i związkowcom propozycje, zgodnie z którymi m.in. okres wypowiedzenia
umów terminowych byłby powiązany ze stażem pracy. Obecnie, jeśli umowa taka zawarta jest na czas dłuższy niż 6 miesięcy, strony mogą przewidzieć w niej możliwość rozwiązania stosunku pracy za dwutygodniowym wypowiedzeniem. Jeśli partnerzy dojdą do porozumienia w KT, wspomniany okres wypowiedzenia mógłby być wydłużany (np. do miesiąca lub dwóch miesięcy) wraz z czasem trwania umowy terminowej (np. po roku zatrudnienia).
Jednocześnie pracownicy zatrudnieni na czas nieokreślony – w razie bezprawnego lub nieuzasadnionego
zwolnienia – nie mogliby domagać się przywrócenia do pracy, a jedynie odpowiednio wysokiego odszkodowania (dziś wynosi ono maksymalnie trzy pensje). Rząd podkreślał, że w warunkach gospodarki rynkowej przywrócenie do pracy osoby, z którą pracodawca chciał się rozstać, jest niecelowe. Co więcej, widzą to same sądy, które coraz rzadziej je orzekają, częściej poprzestając na odszkodowaniach.
– Liczyliśmy raczej na rozwiązania, które zahamują i zredukują rekordową liczbę zatrudnionych na czas określony, a nie zrównanie uprawnień przysługujących zatrudnionym terminowo i na stałe. W tej sprawie na pewno będziemy rozmawiać – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Zgodnie z rządowymi propozycjami obowiązujący w firmie system czasu pracy byłby ustalony w układzie zbiorowym, porozumieniu z reprezentacją pracowników lub obwieszczeniu pracodawcy. Kodeks pracy określałby jedynie normy ochronne (np. 11-godz.
odpoczynek dobowy), co umożliwiałoby pracodawcom tworzenie – w porozumieniu z pracownikami – systemów czasu pracy dopasowanych do potrzeb danej firmy (np. sezonowego zapotrzebowania na produkcję). W porozumieniu z pracownikami mogłyby być także wydłużane okresy rozliczeniowe czasu pracy (do 12 miesięcy). Dzięki temu czas pracy mógłby być wydłużany i proporcjonalnie skracany w danych miesiącach (w zależności od potrzeb firmy).
– Pracodawca i pracownicy mogliby ustalać samodzielnie takie rozwiązania, ale w branżowych układach zbiorowych – wyjaśnia Andrzej Radzikowski.
Podkreśla, że jeśli w razie braku porozumienia między pracodawcą i pracownikami w sprawie czasu pracy będzie o nim decydował pracodawca (w obwieszczeniu), firmom nie będzie zależało na dogadaniu się z pracownikami. Mogą więc dążyć do tego, aby nie zawarto porozumienia i samodzielnie ustalać godziny pracy w przedsiębiorstwie.
Takich zastrzeżeń nie mają pracodawcy.
– Od lat podkreślamy, że skomplikowane i mało elastyczne
przepisy o czasie pracy utrudniają prowadzenie działalności i zatrudnianie pracowników – dodaje Wioletta Żukowska, ekspert Pracodawców RP.
Dlatego też cieszy ich także np. propozycja, aby firmy nie musiały płacić za nadgodziny, jeśli jednego dnia pracownicy rozpoczną pracę o godzinę wcześniej niż dnia poprzedniego (obecnie muszą to robić, mimo że w oba dni pracownicy przepracują po 8 godz., czyli zwykły wymiar – wynika to z przepisów o dobie pracowniczej).
O tym, czy nowe rozwiązania wejdą w życie, zdecydują kolejne rozmowy w TK.
– Wola rozmów padła ze wszystkich stron. Na pewno będziemy chcieli rozmawiać nie tylko o czasie pracy, lecz także np. o tym, że dziś w zakładach pracy nie ma po stronie pracodawców reprezentacji, z którą moglibyśmy się porozumiewać – mówi Janusz Łaznowski z NSZZ „Solidarność”.
12 miesięcy maksymalnie mają trwać okresy rozliczeniowe czasu pracy
12,4 mln osób jest zatrudnionych na etacie
3,3 mln osób pracowało na czas określony w I kwartale 2012 r.
Komentarze(11)
Pokaż:
Aby zapewnić większa dynamikę zatrudnienia lepszym rozwiązaniem byłoby traktowanie okresu wypowiedzenia jako przywileju pracownika, z którego może skorzystać, ale nie musi. Natomiast minimalny okres wypowiedzenia obowiązujący obie strony powinien być 2-tygodniowy.
Drugą sprawą mogącą poprawić sytuację na rynku pracy - byłoby zapewnienie ochrony tylko dla zobowiązań ujawnionych w umowie pisemnej. To na co strony się umówią pisemnie - obowiązuje, reszty egzekwować nie można. Trzeba wyrobić odruch, że bez umowy się nie pracuje.
Zlikwidowanie instytucji nadgodzin.
Dotyczy to również niepłatnych podróży służbowych i szkoleń przymusowych po godzinach pracy.
Umowa o pracę to umowa w której jedna strona zobowiązuje się świadczyć pracę druga za to płacić. Jeżeli umawiam się na 8 godzin pracy, to nie na 12 i nie na darmową jazdę pociągiem albo samochodem.
W tej chwili jest tak, jakbym umówił się, że kupuję worek ziemniaków a drugi sobie wziął nie zważając na to, że może sprzedający ten drugi worek ziemniaków przeznaczył dla kogoś innego. Z czasem pracy jest obecnie podobnie. Pracodawca może sobie dysponować czasem pracownika nie zważając na to, że może on pracować w drugim miejscu albo mieć ważne obowiązku domowe.
Nie powinno się również wydłużać okresów rozliczeniowych.
Prawo pracy powinno zapobiegać nadmiernej eksploatacji pracowników, którzy przecież mają pracować do 67 roku życia, a jednocześnie zmuszać do zatrudniania liczby pracowników odpowiedniej z uwagi na normy pracy i ilość pracy.
Otóż teraz Donaldzie pracownika nie tylko należy przywrócić do pracy ale również wyrównać mu stratę z tytułu pozostawania bez pracy (co najmniej za okres wypowiedzenia) więc twoja propozycja POlityczny złodzeju to zwykła ściema.
Jeśli masz świetnie płatną prace to długi okres wypowiedzenia jest pożądany, ale kiedy masz kiepską prace i znalazłaś lepszą to wtedy chciałabyś mieć jak najkrótszy okres wypowiedzenia, bo nikt nie będzie na Ciebie czekał niekiedy aż 4 miesiące.
Spójrz na to od tej strony. Masz kiepską, źle płatną pracę i trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Znalazłeś (aś) fajną lepiej płatną pracę i chcesz ją podjąć. Ale wiąże Cie 3-miesięczny okres wypowiedzenia, a dotychczasowy pracodawca ani myśli iść Ci na rękę i dać porozumienie stron.
I co wtedy? Jeżeli wykonujesz kiepską prace, to znaczy, że nie należysz do tej grupy szczęśliwców, o których biją się pracodawcy i są gotowi poczekać te 3 miesiące akurat na Ciebie.
Masz kiepską, źle płatną pracę, a pracodawca cie zwalnia. O nową pracę trudno. Czy wtedy lepiej mieć trzymiesięczny okres wypowiedzenia czy krótszy ?