Program PiS nie zwiastuje zasadniczych zmian w kwestiach zatrudnienia. Ale z zapowiedzi polityków wynika już, że możliwe jest nawet opracowanie nowego kodeksu pracy.
Luka płacowa ze względu na płeć / DGP
Telepraca dla rodziców dzieci w wieku do trzech lat oraz zlikwidowanie różnic w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn to najistotniejsze propozycje zmian w prawie pracy, jakie w swoim programie przedstawiło PiS. Wszystko wskazuje, że te postulaty będzie więc wdrażał kolejny rząd. Niewykluczone jednak, że zmiany będą znacznie bardziej gruntowne.
– W następnej kadencji Sejmu chcielibyśmy przygotować nowy Kodeks pracy uwzględniający m.in. nowe formy zatrudnienia – zapowiedział Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej (w wypowiedzi dla PAP na dwa dni przed wyborami parlamentarnymi).

Na papierze

Oficjalne, programowe propozycje PiS trudno uznać za przełomowe z punktu widzenia prawa pracy. Każdy opiekun dziecka w wieku 1–3 będzie mógł wnioskować do pracodawcy o umożliwienie mu świadczenia obowiązków z domu (w formie telepracy). Firma mogłaby mu odmówić tylko wtedy, gdy charakter wykonywanych zadań lub organizacja pracy to uniemożliwia. Na papierze wydaje się, że to atrakcyjny, nowy przywilej, ale w praktyce jego efektywność może być znikoma.
– Już teraz, na podstawie obowiązujących przepisów, każdy pracownik ma prawo wnioskować o wykonywanie obowiązków w formie telepracy – tłumaczy Grzegorz Orłowski, radca prawny z kancelarii Orłowski Patulski Walczak.
Różnica będzie więc polegać tylko na tym, że rodzicom małego dziecka będzie można odmówić jedynie z określonych przyczyn (wspomniany charakter pracy lub jej organizacja w firmie) oraz na piśmie.
– Przypomnę, że to zatrudniający odpowiada za organizację pracy, więc w praktyce to od niego będzie w całości zależeć decyzja w sprawie wniosku pracownika. Proponowane rozwiązanie dla rodziców będzie miało więc raczej charakter apelu do firm, a nie normy prawnej – uważa mec. Orłowski.
Podkreśla, że na upowszechnienie pracy zdalnej wpływa wiele czynników.
– W dużej mierze to kwestia mentalności i obecnej kultury organizacyjnej. W Polsce wciąż liczy się bezpośrednia dyspozycyjność pracownika, możliwość szybkiego wydania polecenia. Dopóki firmy nie będą miały potrzeby szerszego stosowania pracy zdalnej, nie będzie ona powszechniejsza. Przepisy tej popularności nie wymuszą – dodaje.
Za wyjątkowo skuteczne trudno też uznać programowe propozycje PiS dotyczące równouprawnienia kobiet i mężczyzn w zakresie wynagrodzeń. Najwięksi pracodawcy mają przeprowadzać ankietę dotyczącą wynagrodzeń co dwa lata, w celu wykrycia, zaradzenia i zapobiegania nieuzasadnionym różnicom w wynagrodzeniach i innych warunkach zatrudnienia kobiet i mężczyzn. Będą musieli też publikować raporty o równości płac. Firmy z największymi rozbieżnościami zostaną zobowiązane do opracowania planów działania na rzecz wyrównywania wynagrodzeń. Coroczny raport w tej kwestii ma przedstawiać też rząd.
– Znany dowcip wskazuje, że jeśli politycy mają problem, to albo powołują komisję do jego zbadania, albo przygotowują raport na ten temat. Sugeruje to, że jakieś działania są podejmowane, ale najczęściej nie są one skuteczne – tłumaczy Grzegorz Ruszczyk, radca prawny i partner w kancelarii Zawirska Ruszczyk Gąsior.
Wskazuje, że już teraz zgodnie z k.p. pracownicy mają prawo do jednakowego wynagrodzenia za jednakową pracę lub za pracę o jednakowej wartości. Zabroniona jest dyskryminacja ze względu na płeć.
– Problemem jest egzekwowanie tych norm. Nie ułatwia tego fakt, że postępowania przed sądami trwają długo – dodaje mec. Ruszczyk.

Czego nie widać?

Dużo bardziej interesujące wydają się propozycje, których PiS formalnie nie ogłosił, ale które zapowiedzieli w przestrzeni publicznej przedstawiciele tej partii. Chęć przygotowania nowego kodeksu pracy jest o tyle zaskakująca, że taki projekt powstał już w upływającej kadencji, ale rząd postanowił nie wprowadzać go w życie. Przygotowała go komisja kodyfikacyjna prawa pracy powołana przez ówczesną premier Beatę Szydło. Ostatecznie nie zyskał on poparcia większości partnerów społecznych, którzy brali udział w pracach komisji (związków zawodowych i organizacji pracodawców). Wydaje się zatem, że jeśli nowy rząd zdecyduje się na zmianę k.p., to raczej nie powoła kolejnej komisji, lecz będzie bazował na rozwiązaniach, które są już gotowe (może też sięgać do projektu przygotowanego ponad dekadę temu przez wcześniejszą komisję; dysponuje więc dwoma projektami dwóch różnych grup ekspertów).
– Być może zapowiedź prac nad nowym k.p. wynika z sojuszu obecnej partii rządzącej z NSZZ „Solidarność”. Ten sprzymierzeniec będzie zapewne naciskał na istotne zmiany w prawie pracy także w kolejnej kadencji – zauważa mec. Orłowski.
Dlatego jego zdaniem trzeba liczyć się ze zmianami np. w zakresie czasu pracy.
– Należy też brać pod uwagę, że Państwowa Inspekcja Pracy zyska prawo do przekształcania umów cywilnoprawnych w te o pracę. W ostatnim czasie przedstawiciele PIP postulują to bardzo wyraźnie – dodaje.
Z wypowiedzi Stanisława Szweda wynika, że nowy k.p. uregulowałby kwestię zatrudnienia w innych formach niż umowa o pracę (np. samozatrudnienie, umowy cywilnoprawne). To oznacza, że polskie prawo pracy zmierzałoby w kierunku „prawa zatrudnienia” (co w praktyce na rynku już się dzieje).
Nie można też wykluczyć, że w nowej kadencji Sejm wróci do kwestii zakazu handlu w niedzielę. W związku z zasadą dyskontynuacji prac przepadnie wniesiony do laski marszałkowskiej projekt posłów PiS znany jako tzw. lex Żabka (przewiduje m.in. ograniczenie możliwości powoływania się na status placówek pocztowych po to, aby otwierać sklepy w niedzielę). Kwestią uszczelniania zakazu mogą zająć się już nowo wybrani posłowie.