Incydentalne wezwania do pracy pracownika sądu, dyżurującego pod telefonem w domu, nie naruszają jego prawa do gwarantowanego odpoczynku dobowego lub tygodniowego – stwierdził Sąd Najwyższy.
Sprawa dotyczyła nietypowego pozwu, jaki sformułowało kilka urzędniczek sądu rejonowego w O. Żądały zaniechania przez pracodawcę – czyli sąd – naruszeń ich dóbr osobistych, czyli prawa do odpoczynku. Urzędniczki domagały się przede wszystkim zmiany organizacji pracy tak, aby mogły korzystać z przewidzianego w art. 131 i 132 kodeksu pracy 11-godzinnego dobowego i 35-godzinnego tygodniowego odpoczynku pracowniczego. Poza tym kobiety żądały także po 9800 zł zadośćuczynienia za naruszenie wspomnianych dóbr osobistych.
Przyczyną pozwu były dyżury, które urzędnicy sądowi musieli pełnić poza normalnymi godzinami pracy oraz w weekendy. Związane one są ściśle z tzw. dyżurami aresztowymi sędziów sądów rejonowych, którzy mają w szybkim trybie orzekać o tymczasowym aresztowaniu doprowadzonych podejrzanych, najczęściej ujętych na gorącym uczynku.
Dyżury, będące wsparciem dla sędziów, dotyczyły więc wyłącznie pracownic wydziału karnego. Urzędniczki wyznaczone na dany dzień musiały przez cały czas dyżurowania czuwać pod telefonem tak, aby w razie potrzeby zjawić się w pracy i wykonywać czynności służbowe.
Problem polegał na tym, że dyżury te były często wyznaczane na całą noc lub cały dzień w weekend lub święto. Taka organizacja pracy budziła sprzeciw. Ostatecznie ograniczono dyżury do godzin wieczornych w dni powszednie, oraz godzin 8–18 w wolne soboty, niedziele i święta. Nadal jednak były one pełnione i wyłącznie przez pracownice wydziału karnego.
Rozpoznający sprawę sąd I instancji częściowo uwzględnił powództwo, nakazując zaniechanie naruszeń dóbr osobistych i dalszą zmianę organizacji pracy. Natomiast roszczenia o zadośćuczynienie pieniężne oddalono. Jednak sąd II instancji uchylił to orzeczenie i oddalił powództwo w całości. Również Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną urzędniczek.
W uzasadnieniu wskazał, że zasada ochrony dóbr osobistych zatrudnionego jest uregulowana odrębnie w art. 111 k.p. Prawo do odpoczynku jest niewątpliwie dobrem osobistym, ale w tym wypadku pracownicy byli informowani o dyżurach z wyprzedzeniem. Co więcej, prokuratura i policja przeważnie doprowadzały zatrzymanych do sądu w godzinach jego urzędowania. Tylko kilka, maksymalnie kilkanaście razy w ciągu trzech lat, zdarzyło się doprowadzenie podczas dyżuru.
Zdaniem SN jeżeli w czasie dyżuru pracownik nie musi przebywać w siedzibie pracodawcy, nie wykonuje pracy, a wezwania zdarzają się incydentalnie, to trudno uznać taką sytuację za naruszenie prawa do gwarantowanego odpoczynku, które uzasadniałoby roszczenia, zwłaszcza finansowe. Mimo to SN przyznał, że nie jest prawidłowe wyznaczanie do dyżurów tylko części zatrudnionych.
– Praca w wymiarze sprawiedliwości jest zajęciem specyficznym i sędziowie oraz urzędnicy sądowi muszą się liczyć z nadzwyczajnymi sytuacjami, które wymagają pilnych rozstrzygnięć. Ale nie może być tak, że do dyżurowania wyznaczani są pracownicy tylko jednego wydziału. To może oznaczać naruszenie zasady równego traktowania w zatrudnieniu – powiedział sędzia Zbigniew Myszka.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 16 listopada 2017 r. sygn. I PK 306/16.