Pomimo kolejnych obostrzeń w prawie zatrudniający wciąż czują się bezkarni i oferują płace poniżej ustawowego minimum.
Pomimo kolejnych obostrzeń w prawie zatrudniający wciąż czują się bezkarni i oferują płace poniżej ustawowego minimum.
/>
4,50 zł – taką stawkę godzinową za wykonywanie obowiązków w styczniu 2017 r. zaproponowała swojemu pracownikowi agencja ochrony z woj. lubuskiego (nazwa do wiadomości redakcji). To płaca o ponad połowę niższa od ustawowego minimum dla zatrudnionych na umowie o pracę (około 11–12 zł na godzinę) i o 2/3 niższa od tej przewidzianej dla zleceniobiorców i samozatrudnionych (13 zł). Ta druga, obowiązująca od tego roku, została wprowadzona po to, aby ograniczyć oferty zatrudniania za rażąco niskie stawki. Zdarzało się bowiem, że płaca na umowach cywilnoprawnych wynosiła po kilka złotych za godzinę (jedna z firm ochroniarskich oferowała nawet stawkę 5 gr. za pierwsze godziny pracy; wraz z kolejnymi przepracowanymi godzinami stawka rosła, co miało zachęcać do długiej pracy i jednocześnie zniechęcać do odchodzenia z firmy w trakcie danego miesiąca). Jak wskazuje przykład lubuskiej agencji, nie wszyscy pracodawcy przejęli się ustawowymi wymogami.
Duże straty
– Stawka w wysokości 4,50 zł to gigantyczne nadużycie. Na takim działaniu tracą nie tylko pracownicy, ale też uczciwe firmy, które płacą wynagrodzenia zgodnie z przepisami. Powoduje to też ogromne koszty społeczne – zwiększa grupę tzw. biednych pracujących i zniechęca do podejmowania pracy, bo bezrobotnemu bardziej opłaca się korzystać z zasiłków niż pracować – wskazuje Leszek Zieliński, prezes Jobman Group, ekspert Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia.
Takie przypadki wciąż będą miały miejsce w regionach z trudniejszą sytuacją na rynku pracy.
– Tam nieuczciwe podmioty wykorzystują fakt, że zatrudnionym bardziej zależy na samej możliwości zarobkowania niż na przestrzeganiu prawa pracy. W takiej sytuacji konkretne przypadki są zgłaszane do odpowiednich okręgowych inspektoratów pracy – tłumaczy Norbert Kusiak, dyrektor Wydziału Polityki Gospodarczej i Funduszy Strukturalnych OPZZ.
Do związków cały czas trafiają sygnały dotyczące nieprawidłowości w wynagradzaniu, m.in. w przypadku firm realizujących zamówienia publiczne.
– Prowadzimy akcję przyznawania żółtych kartek dla zamawiających, którzy rozstrzygając przetargi, wybierają oferty z zaniżonymi wynagrodzeniami, poniżej wynagrodzenia minimalnego lub zamawiających niestosujących klauzul społecznych – wyjaśnia Katarzyna Zimmer-Drabczyk, kierownik biura eksperckiego, dialogu i polityki społecznej NSZZ „Solidarność”.
Oczywiście pracownik, który otrzyma np. 4,50 zł za godzinę wykonywania obowiązków, może zgłosić skargę do Państwowej Inspekcji Pracy, aby ta wyegzekwowała należną pensję. Ale w praktyce takie rozwiązanie wiąże się z ryzykiem utraty etatu. Pracownik wie, że jeśli złoży skargę do PIP, to firma albo wypowie mu umowę, albo jej nie przedłuży, jeśli jest to kontrakt terminowy. Dlatego często zdarza się, że pracownicy decydują się na dochodzenie roszczeń płacowych dopiero w razie zwolnienia lub odejścia z pracy. A to oznacza długą zwłokę w wypłacaniu należytego wynagrodzenia. Zatem teoretycznie przepisy dobrze chronią interesy zatrudnionego, ale w praktyce nie są już tak skuteczne.
Godzinowe wątpliwości
Przypadek lubuskiej agencji prowokuje też pytanie o efektywność wprowadzonej od 1 stycznia 2017 r. minimalnej stawki godzinowej dla zleceniobiorców i samozatrudnionych. Choć w omawianym przypadku chodziło o pracownika (a więc miesięczną stawkę w wysokości 2 tys. zł), to jednak trudno nie dostrzec, że wspomniany pracodawca zupełnie zignorował to, że ustawodawca na wszelkie sposoby chce doprowadzić do wzrostu najniższych płac i wprowadza w tym celu kolejne obostrzenia. Sposób, w jaki ominął przepisy, nie był wyrafinowany, ale w przypadku 13-złotowej stawki pracodawcy mogą stosować rozwiązania, które trudno będzie z góry uznać za niezgodne z prawem. Chodzi np. o możliwość potrącania z wynagrodzenia kar umownych lub opłat za użyczenie sprzętu lub odzieży roboczej (kodeks cywilny dopuszcza takie rozwiązanie, a to jego przepisy normują stosowanie zleceń i umów o świadczenie usług objętych 13-złotową stawką). Zatrudniający mogą więc wykorzystywać takie rozwiązanie do obniżania płac.
– Nowe przepisy obowiązują dopiero od kilku dni, więc na razie trudno przewidzieć skalę takiego zjawiska. Ale tego typu przypadki będą miały miejsce, bo zatrudniający potrafią wykorzystywać wątpliwości w przepisach – uważa Leszek Zieliński.
Jego zdaniem weryfikacji pracodawców dokona jednak sam rynek.
– Zaczyna brakować rąk do pracy, a to oznacza, że coraz częściej to zatrudnieni będą mogli decydować o miejscu pracy. Nie będą zmuszeni do wybierania ofert z wynagrodzeniem niespełniającym ustawowych wymogów – dodaje.
Z kolei związki zawodowe zapowiadają, że będą monitorować przestrzeganie przepisów o 13-złotowej stawce.
– Śledzimy działania zatrudniających i po roku obowiązywania przepisów przeprowadzimy przegląd tych regulacji. Muszą one spełniać swój podstawowy cel, czyli chronić osoby zarabiające najmniej – wskazuje Katarzyna Zimmer-Drabczyk.
– Przypomnę, że w trakcie konsultacji przepisów wprowadzających minimalną płacę godzinową dla zleceniobiorców i samozatrudnionych przedstawiciele pracodawców zawarli w tej sprawie porozumienie ze związkami zawodowymi. Nieprzestrzeganie tych uzgodnień i nowego prawa będzie nieetyczne – podsumowuje Norbert Kusiak.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama