Jak informują specjaliści z grupy Gumułka, w Polsce taki "sprytny" pomysł raczej nie znajduje zastosowania - w sklepach stacjonarnych co do zasady nie można zwrócić używanego towaru.
Jak wyjaśnia Anna Łapeta, radca prawny w Grupie Gumułka, Kodeks cywilny przewiduje dla klientów sklepów stacjonarnych możliwość zwrotu towaru, jeśli ten ma wady lub jest niezgodny z umową. W innych przypadkach sprzedawca nie jest zobowiązany przyjąć towaru z powrotem.
Zaznaczyła, że w wielu sklepach, zwłaszcza tych sieciowych, często jednak praktykowana jest możliwość zwrotu. „Przyjęcie zwrotu jest wyrazem dobrej woli sprzedawcy. To on ustala reguły, na jakich przyjmowane są zwroty, jak np. maksymalny termin zwrotu towaru, paragon, komplet metek, pudełek, ulotek informacyjnych, instrukcji obsługi itp., a także brak śladów użytkowania towaru. Może też zamiast zwrotu gotówki zaproponować nam bon do wykorzystania podczas kolejnych zakupów” - wyjaśniła.
Zdecydowanie większe uprawnienia mają klienci kupujący towary przez internet, poza lokalem przedsiębiorstwa lub przy sprzedaży na odległość. Kupujący w ten sposób na zwrot ma 14 dni, nie musi podawać przyczyny i ponosić żadnych kosztów zwrotu, poza wysyłką. Do zwracanego towaru trzeba w takiej sytuacji dołączyć pisemne oświadczenie o odstąpieniu od zakupu. Sklep ma 14 dni na zwrócenie pieniędzy.
Dla wszystkich chcących zaoszczędzić kosztem sklepów istotne jest, że w przypadku sprzedaży internetowej możemy zwrócić do sklepu towar używany, ale tylko wtedy, jeśli korzystaliśmy z niego w celu zbadania, czy rzeczy nadają się do planowanego użytku. „W przypadku zakupu odzieży lub butów konsument może je przymierzać, lecz nie powinien nosić nabytych rzeczy. To samo odnosi się do sprzętu AGD lub RTV - może być uruchomiony, ale już nie eksploatowany” - wyjaśniła ekspertka Grupy Gumułka.
Dodała, że jeśli wartość towaru zmniejszyła się w wyniku korzystania z niej przez konsumenta w sposób wykraczający poza sprawdzenie towaru, konsument ponosi za to odpowiedzialność i jest obowiązany zapłacić na rzecz sprzedającego odszkodowanie. Wysokość tego odszkodowania określa się przez porównanie wartości rzeczy nowej z wartością rzeczy zwracanej do sklepu z uwzględnieniem stopnia zużycia.
Łapeta zwraca jednak uwagę, że nie wszystkie towary można zwrócić. Zwrotowi nie podlegają towary zakupione na aukcjach publicznych, jak np. licytacje na Allegro, chyba, że sam sprzedawca dopuszcza taką możliwość. Wyłączenie to nie ma zastosowania, jeżeli konsument korzysta z opcji typu „kup teraz”, gdzie wprawdzie towar wystawiany jest do sprzedaży w drodze licytacji, jednak konsument nie bierze w niej udziału, kupując towar za cenę wskazaną przez sprzedawcę.
Nie podlegają zwrotom również towary ulegające szybkiemu zepsuciu lub mające krótki termin przydatności do użycia, a także towary dostarczane w zapieczętowanym opakowaniu, których po otwarciu opakowania nie można zwrócić ze względu na ochronę zdrowia lub ze względów higienicznych, a opakowanie zostało przez konsumenta otwarte.
Komentarze(13)
Pokaż:
- aukcja publiczna ma swoją definicje w ustawie o prawach konsumenta i nie zalicza się do niej licytacja internetowa, np. na Allegro. W przypadku zawarcia umowy przez konsumenta na takiej licytacji - przysługuje prawo do odstąpienia od umowy w terminie 14 dni.
- czym innym jest konieczność zwrotu towaru, a czym innym jest odstąpienie od umowy. Nie należy łączyć tych rzeczy, bo konsument może zwrócić towar w terminie 14 dni od odstąpienia od umowy, a nie od wydania towaru. Nie trzeba robić tego jednocześnie jak sugeruje się w artykule.
Taki osobnik potrafi na dużym przyjęciu "przytulić' flaszkę lepszego trunku, po przyjęciu każe kelnerowi zebrać jedzenie na wynos "dla pieska", a każdy i tak wie, że rodzinka ********** będzie żywiła się tym przez tydzień, podczas śniadania w hotelu po kryjomu pakuje kanapki do torby, weźmie każdy "podarek", choćby było by to byle co, zakosi do własnego ogródka rzeczy kupione przez firmę, po tym, jak się "zamortyzują" (np. parasol ogrodowy, namiot, krzesła ogrodowe), jadąc w delegację potrafi żywić się herbatnikami i nakruszyć w całym samochodzie (niech kierowca sprząta), żeby zaoszczędzić na diecie - i w ogóle jest tak sprytny, że tylko się litować lub śmiać.
Znałam wielu takich "szefów" firm, z których pracownicy mieli ubaw ( oczywiście po kątach..)