Polska wycofa się ze 180 dni, jakie w tarczy antykryzysowej dano biurom podróży na zwrot pieniędzy klientom – dowiaduje się DGP. Zanim jednak to nastąpi, branża zdoła wziąć głębszy oddech.
Komisja Europejska zarzuciła 10 krajom członkowskim złamanie przepisów dotyczących praw pasażerów. W przypadku Polski Brukseli nie spodobał się przepis art. 15k w tarczy antykryzysowej wydłużający okres na zwrot pieniędzy do 180 dni. Zgodnie z prawem europejskim odwołując podróż, firmy muszą zwrócić jej koszt w ciągu 14 dni.
Z przepisu art. 15k skorzystało wiele polskich firm, w tym linie lotnicze LOT. Przewoźnik realizuje obecnie największą w swojej historii operację zwrotu pieniędzy, bo – jak poinformowało nas biuro prasowe spółki – z powodu pandemii w okresie objętym zakazem lotów nie odbyło się 38 925 zaplanowanych rejsów, a o zwrot pieniędzy wystąpiło ponad 271 tys. pasażerów. „Procedura pojedynczego zwrotu zajmuje około ośmiu minut, stąd zrealizowanie całej operacji przez zespół LOT Contact Centre może być wydłużone – tłumaczą służby prasowe. Zmobilizowano dodatkowe osoby do call center i obsługi pasażerów. Zwroty realizowane są również przez agentów sprzedaży i biura podróży, co – jak deklaruje LOT – znacząco przyspieszy proces.
Jak dowiadujemy się nieoficjalnie w resorcie rozwoju, rząd będzie prowadzić dialog z Komisją Europejską. – Jeśli z niego będzie wynikać, że przepis art. 15k powinien zostać zmieniony, to tak się stanie – słyszymy w resorcie. Bruksela oczekuje odpowiedzi od Polski w ciągu dwóch miesięcy, a więc do 2 września. – Problemu nie ma, bo we wrześniu dla większości firm, które mają zwrócić koszty odwołanych podróży, i tak minie te 180 dni. Zatem rozwiązanie, które miało pomóc branży, zdało egzamin – mówi nasz rozmówca.
Podobnego zdania jest adwokat Natalia Seweryn. – W mojej ocenie branża turystyczna będzie czekać na rozwój sytuacji, jednocześnie stosując przepis art. 15k, który pozwala jej obecnie w pewnym sensie na oddech i przetrwanie do czasu zdjęcia wszystkich obostrzeń – podkreśla mecenas.
Biura podróży widzą sprawę jednak inaczej. Jak podkreślają, wiele wypłat nastąpi w październiku i listopadzie. Dotyczą one klientów, którzy mieli wyloty zaplanowane na koniec czerwca. Ci podejmowali decyzję o rezygnacji z nich i wycofaniu pieniędzy na przełomie maja i czerwca lub wręcz w czerwcu. – Biura wróciły do działania z początkiem lipca. Większość realizuje od 5 do 10 proc. programu, który zwykle o tej porze miał miejsce. Zebranie w takiej sytuacji pieniędzy na jesienne wypłaty dla klientów dla wielu może być wyzwaniem – mówi Piotr Sućko, prezes biura podroży FunClub. Dlatego dla niektórych zmiana zasad wypłaty może skończyć się koniecznością ogłoszenia bankructwa.
Z drugiej strony, jak zaznaczają eksperci biura podróży, nie łamią unijnych przepisów. – Działają w oparciu o przepisy krajowe uchwalone na podstawie unijnych regulacji. Co innego sektor lotniczy. Ten powinien się stosować wprost do rozporządzeń dotyczących praw pasażerów obowiązujących na terenie UE. Nie robi tego, a prawa pasażerów nie są w nim tak zabezpieczone jak w przypadku biur podróży. Klienci firm turystycznych odzyskają bowiem całość poniesionych kosztów w związku z wycieczką na wypadek bankructwa biura, którego działalność zabezpiecza gwarancja ubezpieczeniowa i Turystyczny Fundusz Gwarancyjny – mówi Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki.
Eksperci zwracają uwagę na jeszcze jeden fakt. Zakwestionowanie przez KE wydłużonego okresu na zwrot pieniędzy może zadziałać na korzyść biur podróży. Te będą mogły bowiem szybciej odzyskać środki wpłacone liniom lotniczym. – Pieniądze pochodzące z rezerwacji zrobionych przez klientów są przeznaczane na opłacenie hoteli i miejsc w samolotach. Biuro nie może ich oddać, bo fizycznie ich nie ma. Zmiany pozwolą na uporządkowanie sytuacji. Biuro jest zobowiązane do zwrotu pieniędzy klientom w ciągu dwóch tygodni, ale w stosunku do niego jego partnerzy nie mają takich zobowiązań – komentuje Piotr Sućko.