Ustawa pozwalająca umieszczać w publicznym rejestrze dane przestępców seksualnych zaczęła obowiązywać 1 października 2017r. I od początku budziła wątpliwości. Wyrażał ja m.in. rzecznik praw obywatelskich, który wielokrotnie zwracał się do ministra sprawiedliwości o podjęcie prac legislacyjnych zmierzających do poprawy przepisów. Teraz apele te padły na podatny grunt. Resort przedstawił bowiem projekt zmian, w którym proponuje m.in. ograniczenie katalogu czynów, w związku z popełnieniem których dane nieletniego nie będą już gromadzone w rejestrze z dostępem ograniczonym.

Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje zmiany

Zgodnie z obowiązującymi przepisami Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym dzieli się na rejestr z dostępem ograniczonym jak i publicznym. Z danymi zawartymi w tym pierwszym mogą się zapoznać tylko niektóre, wymienione w ustawie podmioty takie jak np. policja czy sądy. Natomiast dane o osobie ujęte w rejestrze publicznym są dostępne bez ograniczeń oraz są publikowane na stronie internetowej Biuletynu Informacji Publicznej Ministerstwa Sprawiedliwości.

Do rejestru z ograniczonym dostępem trafiają dziś dane nieletnich, którzy popełnili takie czyny jak np. kazirodztwo czy też posiadanie pedofilskich treści pornograficznych. Nie są w nim jednak umieszczanie informacje o nastolatkach, którzy dopuścili się przestępstwa seksualnego polegającego na wykorzystaniu małoletniego. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w uzasadnieniu projektu pierwotnej ustawy wprowadzającej w życie rejestr pedofilów. Można jedynie zakładać, że ustawodawca chciał pozostawić poza rejestrem przypadki współżycia seksualnego pomiędzy osobami małoletnimi w zbliżonym wieku, które zazwyczaj nie mają tła w postaci zaburzeń seksualnych któregokolwiek z nich.

Problem polega jednak na tym, że ustawodawca nie poczynił dalszych wyłączeń w tym zakresie. W efekcie dziś jest tak, że w rejestrze nie znajdziemy danych tych nieletnich, którzy doprowadzili małoletniego do współżycia, za to widnieją w nich informacje na temat nastolatków, którzy jedynie złożyli mu taką propozycję za pośrednictwem interentu lub przez telefon (art. 200a kodeksu karnego). Resort uznaje to za „paradoks” i chce, aby dane nieletnich, którzy popełnili czyn z art. 200a k.k. nie były umieszczane w rejestrze z ograniczonym dostępem.

Tak samo ma być w przypadku, gdy nieletni dopuścił się przestępstw określonych w art. 200 par. 3 lub 4 k.k. Pierwsze polega na prezentowaniu lub udostępnianiu małoletniemu poniżej 15 lat treści pornograficznych a drugi na prezentowaniu małoletniemu poniżej 15 roku życia wykonania czynności seksualnej w celu osiągnięcia zaspokojenia seksualnego. „Pomijając oczywistą konstatację, że w określonym układzie faktycznym i procesowym wymagają one stanowczej reakcji sądu, to jednak nie wydaje się, żeby w przypadku tych zachowań konieczną i obligatoryjną, dodatkową reakcją «wychowawczą» była (…) reakcja w postaci umieszczenia danych nieletniego w Rejestrze z dostępem ograniczonym” – tłumaczą projektodawcy.

O wpisie do rejestru pedofilów orzeknie sąd

Kolejna zmiana dotyczy procedury wpisywania danych sprawców przestępstw seksualnych do rejestru pedofilów. Dziś jest tak, że taki wpis jest czyniony z automatu na skutek wydania przez sąd wyroku skazującego. Oznacza to, że w orzeczeniu końcowym nie stwierdza się, że dodatkowym skutkiem skazania będzie zamieszczenie danych sprawcy w rejestrze pedofilów. Zdaniem RPO stanowi to „swoistą pułapkę proceduralną” dla skazanego, który może nie być świadomy skutków orzeczenia sądu. „Wydaje się także, że osoba taka ma bardzo ograniczone możliwości kwestionowania skutku orzeczenia w postaci zamieszczenia danych w rejestrze, skoro o skutku tym sąd nie orzeka” – podkreślono w uzasadnieniu projektu. Taki sam problem dotyka również pokrzywdzonego, który – z uwagi na swój własny interes – chciałby uniknąć umieszczenia danych sprawcy w rejestrze.

Po wejściu w życie opisywanych regulacji sąd będzie miał obowiązek skazując sprawcę przestępstwa seksualnego orzec również w przedmiocie zamieszczenia danych takiej osoby w rejestrze z dostępem ograniczonym oraz w rejestrze publicznym. Resort sprawiedliwości zgadza się bowiem z RPO, który uważa, że obecny mechanizm nie jest czytelny i przewidywalny dla uczestników postępowania i że „minimalny standard uczciwej procedury sądowej, opartej na zasadzie zaufania, nakazuje umieszczenie rozstrzygnięcia (tak pozytywnego, jak i negatywnego) w przedmiocie ujawnienia danych w Rejestrze w treści orzeczenia sądowego”.