SLAPP (ang. strategic lawsuit against public participation) to powództwo zmierzające wyłącznie lub przede wszystkim do stłumienia, ograniczenia, zakłócenia debaty publicznej lub szykanowania za udział w niej. Według raportu stworzonego przez Koalicję przeciw SLAPP w Europie oraz Fundację im. Daphne Caruany Galizii (maltańskiej dziennikarki prześladowanej powództwami SLAPP i ostatecznie zamordowanej w związku z demaskowaniem przypadków korupcji) Polska jest liderem Europy, jeśli chodzi o liczbę spraw wszczynanych powództwami SLAPP. Metodologia owego rankingu może nasuwać wątpliwości, natomiast z pewnością zjawisko powództw typu SLAPP w Polsce istnieje. Często podawanymi przykładami są spór dewelopera z warszawskim działaczem miejskim, który nagłośnił wątpliwości dotyczące sprzedaży działki na Kamionkowskich Błoniach Elekcyjnych w Warszawie, lub sprawa województwa opolskiego przeciw aktywistce w związku z jej publikacjami dotyczącymi rzekomego plagiatu przy organizacji wojewódzkiego konkursu.
Szczęście w nieszczęściu, że postępowania sądowe w Polsce są długotrwałe, ale – na tle innych państw, zwłaszcza anglosaskich – relatywnie tanie, więc przez samo wytoczenie powództwa trudno jest zrujnować przeciwnika finansowo. Perspektywa prowadzenia wieloletniego sporu sądowego z pewnością zniechęca jednak obywateli i ich organizacje do publicznego zabierania głosu w sprawach przesadnie wrażliwych polityków lub zbyt wyczulonych na punkcie swojej estymy przedsiębiorców. Dlatego też brak rozwiązań przeciw SLAPP zubaża debatę publiczną, podcina skrzydła organizacjom społeczeństwa obywatelskiego, ogranicza kontrolę opinii publicznej tam, gdzie jest ona szczególnie potrzebna, i stanowi obrazę społecznego poczucia sprawiedliwości. Legislacja wycelowana w powództwa typu SLAPP, której zarys został stworzony na szczeblu Unii Europejskiej w formie dyrektywy, a która została twórczo rozwinięta przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego, jest potrzebna.
Dwa scenariusze, dwa możliwe skutki
Argumenty przeciw projektowi ustawy, przedstawione w artykule mec. Pauliny Polanowskiej „O ryzykach rozwiązań anty-SLAPP dla ochrony dóbr osobistych” (DGP nr 125/2025 z 1 lipca 2025 r.), nie są moim zdaniem trafne. Projekt ustawy anty-SLAPP wyróżnia dwa podstawowe scenariusze, w których możemy mieć do czynienia z tego typu powództwem, i dobiera do nich odpowiedni skutek procesowy. Pierwszy z nich to powództwo oczywiście bezzasadne – innymi słowy takie, przy którym na pierwszy rzut oka widać, że nie może być mowy o wydaniu wyroku na korzyść powoda. W tym zakresie projekt ustawy anty-SLAPP odwołuje się do art. 1911 k.p.c., a więc jednego z wielu niekochanych dzieci dużej nowelizacji k.p.c. z 2019 r. Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że w praktyce przypadki powództw oczywiście bezzasadnych są rzadkie lub trudne do identyfikacji. Jest przeciwnie – próby kreacji przez powodów coraz wymyślniejszych dóbr osobistych względnie powództwa oparte na założeniu, że nawet najbardziej wyważona krytyka stanowi naruszenie dobrego imienia lub renomy, mogą stanowić ich przykłady.
Drugi scenariusz – trudniejszy do regulacji – to powództwa, które co prawda mogłyby być ocenione jako uzasadnione na gruncie prawa materialnego, ale jednocześnie są nakierowane przede wszystkim na pozaprawny cel – stłumienie debaty publicznej. Projekt ustawy anty-SLAPP zawiera trafną propozycję, aby takie powództwo podlegało odrzuceniu jako przejaw nadużycia prawa procesowego. Nadużyciem prawa procesowego jest właśnie wykorzystanie uprawnień procesowych do osiągnięcia celu obcego prawu (np. szykany, wzbudzenia strachu, ukarania przeciwnika). Odrzucenie powództwa oznacza zaś, że sąd uznał je za niedopuszczalne, a tym samym w ogóle nie zajmował się jego materialną zasadnością. Proponowane rozwiązanie stanowi emanację przebijającej się w głównym nurcie polskiej procesualistyki koncepcji, że czynność wytoczenia powództwa w ogólności może stanowić nadużycie prawa procesowego, a tym samym nie podlegać ochronie prawnej. Moim zdaniem należy postulować jeszcze bardziej odważne działania legislacyjne w tym zakresie i wyraźne wskazanie w art. 41 k.p.c., że każde powództwo (nie tylko podejrzane o bycie SLAPP) powinno być badane przez pryzmat nadużycia prawa, a w razie pozytywnego wyniku owego testu – podlegać odrzuceniu.
Postępowanie wszczęte powództwem SLAPP ze swej istoty nie jest sporem prawnym dwóch równorzędnych ekonomicznie podmiotów, ale występującego z pozycji siły uciszającego i działającego w interesie społecznym uciszanego
W dyskusji wokół projektu anty-SLAPP pojawiają się postulaty, by każde powództwo SLAPP podlegało jednolitej sankcji odrzucenia. Moim zdaniem tego rodzaju rozwiązanie byłoby lepsze niż zaproponowany przez projektodawców dualizm, gdyż odpowiadałoby logicznej kolejności wykonywania działań – jeśli powództwo stanowi nadużycie prawa procesowego, to jest niedopuszczalne i nie ma w ogóle potrzeby zastanawiania się nad jego zasadnością. Nie przekonuje mnie zarazem argument, jakoby oddalenie powództwa lepiej chroniło pozwanego z uwagi na powagę rzeczy osądzonej. Szczegółowe omówienie mocy wiążącej postanowienia odrzucającego w porównaniu ze skutkami wyroku oddalającego przekracza ramy tej polemiki. Należy więc tylko wskazać, że o ile obecnie projektowane rozwiązanie nie jest idealne, to nie daje powodu do rozdzierania szat.
Naturalna nierówność stron procesowych
Bardzo trudno mi sympatyzować z krytyką wysokich sankcji finansowych związanych z wytaczaniem powództw typu SLAPP (obejmujących m.in. rozszerzoną możliwość zwrotu kosztów zastępstwa procesowego na rzecz pozwanych oraz karę finansową). Postępowanie wszczęte powództwem SLAPP ze swej istoty nie jest sporem prawnym dwóch równorzędnych ekonomicznie podmiotów, ale występującego z pozycji siły uciszającego i działającego w interesie społecznym uciszanego. Oczywiste jest bowiem, że podmiot pozbawiony zasobów, aby prowadzić postępowanie (lub częściej – postępowania) dla samego zastraszenia krytyków, nie ma zdolności, aby faktycznie tłumić debatę publiczną, a tym samym ustawa anty-SLAPP w ogóle go nie obejmie. Inny natomiast problem – niestety nierozwiązany w projekcie – dotyczy tych osób, które z uwagi na sprawowaną funkcję w rządzie lub samorządzie finansują wytaczanie powództw SLAPP z pieniędzy publicznych. W przypadku wejścia projektu w życie konsekwencje finansowe tych szkodliwych działań również obciążą podatników. W takim przypadku należałoby rozważyć wykorzystanie w projekcie podobnych mechanizmów jak w ustawie o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że ustawa anty-SLAPP może doprowadzić do rozchwiania standardów orzeczniczych w sprawach o dobra osobiste, gdyż w zasadzie nie dotyczy ona kwestii materialnoprawnych. Ochrona przed powództwami SLAPP została przewidziana przede wszystkim na płaszczyźnie procesowej.
Kazuistyka nie jest rozwiązaniem
Moim zdaniem niezasadny jest wreszcie zarzut – pojawiający się zarówno w artykule, jak i w innych dyskusjach wokół projektu ustawy anty-SLAPP, jakoby kryteria zakwalifikowania powództwa jako SLAPP były nieostre, względnie, że sądowi została pozostawiona zbyt duża swoboda. Projekt ustawy daje niezbędne wskazania, jak interpretować kluczowe pojęcia (art. 2 i 5). Kazuistyka w prawie procesowym jeszcze nigdy nie doprowadziła do pożądanych celów, więcej – stała się jedną z głównych bolączek kodeksu postępowania cywilnego (stąd żarty o ustawie procesowej jako o „instrukcji obsługi pralki opublikowanej w Dzienniku Ustaw”). Reżim ochrony dóbr osobistych – organicznie powiązany ze zjawiskiem powództw SLAPP – opiera się w zasadzie na trzech niezbyt rozbudowanych przepisach kodeksu cywilnego, z których żaden nie definiuje nawet, czym jest dobro osobiste. Pokazuje to, że nie od szczegółowości, ale od jakości regulacji, zależy przewidywalność jej stosowania.
Ustawa anty-SLAPP to moim zdaniem przykład projektu opartego na mocnych podstawach dogmatycznych i rozwiązującego doniosły społecznie problem. Na etapie prac legislacyjnych, oprócz zagadnień wskazanych powyżej, warto jeszcze pochylić się nad wykorzystywaniem ścigania przestępstw zniesławienia i zniewagi w celach tożsamych z powództwami typu SLAPP, na co mec. Paulina Polanowska trafnie zwraca uwagę w artykule. ©℗