Dobiega końca 21-dniowy termin, jaki prezydent ma na decyzję w sprawie nowelizacji kodeksu karnego. Sądząc po wypowiedziach głowy państwa, szanse na jej podpisanie nie są zbyt duże. „To jest ograniczenie nie tylko wolności słowa w ogromnym stopniu, ale tak naprawdę próba odebrania nam jej, wepchnięcia nas w liberalno-lewicowy profil posługiwania się jakąś nowomową kompletną, w której pojawia się mnóstwo nowych słów” – mówił Andrzej Duda podczas niedawnego wywiadu w TV Republika.
Cechy chronione w przepisach o mowie nienawiści
Nowelizacja zaostrza odpowiedzialność karną oraz rozszerza katalog ustawowych przesłanek mowy nienawiści. Przepisy kodeksu karnego uzupełniono o nowy katalog cech chronionych, tj. niepełnosprawność, wiek, płeć oraz orientacja seksualna.Zmiany obejmują okoliczności obciążające (art. 53 par. 2a pkt 6), definicję dyskryminacji (art. 119 par. 1), definicję propagowania totalitaryzmów i nawoływania do nienawiści (art. 256 par. 1) oraz kwestię zniewagi lub naruszenia nietykalności cielesnej (art. 257).
Już podczas prac legislacyjnych uwidocznił się głęboki podział polityczny na temat projektowanych zmian dotyczących mowy nienawiści. Można go dostrzec także wśród prawników. Niektórzy wieszczą masowe sankcje za niepoprawne politycznie wypowiedzi. Sędzia Jakub Kościerzyński z Sądu Rejonowego w Bydgoszczy uznaje te argumenty za prawny populizm. Sam nie ma wątpliwości, że nowelizacja była potrzebna.
– Szerzenie mowy nienawiści jest szczególnie uciążliwym zjawiskiem w internecie, w którym siła rażenia nigdy nie zanika – mówi sędzia, jednocześnie zaznaczając, że lepszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie kryteriów określonych w projekcie nowelizacji kodeksu karnego, który został zaprezentowany podczas II Kongresu Prawników Polskich w 2019 r. Zakładał on zaostrzenie kary za przestępstwo motywowane uprzedzeniami związanymi z rasą, kolorem skóry, pochodzeniem, przynależnością narodową albo etniczną, przynależnością wyznaniową albo bezwyznaniowością, światopoglądem, poglądami politycznymi, płcią, orientacją seksualną, tożsamością płciową, wiekiem, niepełnosprawnością lub inną porównywalną podstawą.
Mowa nienawiści nie uwzględnia politycznej przynależności
Sędzia Jakub Kościerzyński przyznaje, że uchwalone przez parlament zmiany budzą u niego pewien niedosyt, a także wątpliwości.
– Ustawa nie tylko nie obejmuje ochroną tożsamości płci, ale również nie uwzględnia mowy nienawiści z powodu przynależności politycznej, rozumianej nie tylko jako przynależność do partii politycznej, ale również jako światopogląd. Rozszerza też kazuistykę i stanowi ograniczenie swobody orzekania przez sędziego – zaznacza.
Sędzia Piotr Gąciarek z Sądu Okręgowego w Warszawie zwraca z kolei uwagę, że to rolą sądów będzie zakreślenie racjonalnych ram wykładni nowych przepisów.
– Zadaniem sądu będzie ustalenie motywów sprawcy, a nie tego, czy osoba poszkodowana obiektywnie przynależy do określonej grupy. Motywacja jest badana na podstawie treści wypowiedzi oraz jej kontekstu. Błędne przeświadczenie sprawcy, że osoba, do której kieruje znieważającą wypowiedź, przynależy do danej grupy, nie umniejsza znaczenia znieważającej wypowiedzi – zauważa sędzia.
– Nowelizacja to niewątpliwie krok w dobrą stronę oraz dostosowanie kodeksu karnego do standardów obowiązujących w Unii Europejskiej. Słowa znieważające, zawierające w sobie ładunek nienawiści zwrócony przeciw danej grupie ludzkiej powinny być rozpatrywane w ten sam sposób, czy to dotyczyć będą narodowości, wyznania, czy też orientacji seksualnej. Każdy rozsądny człowiek wie i rozumie, czym jest publicznie wyrażana nienawiść wobec grupy osób czy poszczególnej jednostki – dodaje.
Karalne nakłanianie do nienawiści a nie wyrażanie jej
Zdaniem radcy prawnego dr hab. Tomasza Schefflera w sprawach związanych z art. 256 i 257 k.k. panuje wiele nieporozumień, szczególnie wokół pojęcia mowy nienawiści.
– W polskim prawie karalne jest nie wyrażanie nienawiści, lecz nawoływanie do niej. Niestety, interpretacje przepisów często odbiegają od zasad wykładni prawa karnego. Jeśli taka rozszerzająca interpretacja się utrwali, może rzeczywiście dojść do zalewu spraw, zwłaszcza w kontekście dążenia do zgodności z europejskimi standardami. Z praktycznego punktu widzenia sprawy te będą rozpatrywane według podobnych procedur, jak to dotąd się odbywało. Będzie ich po prostu więcej i początkowo będą się cieszyć większym zainteresowaniem medialnym – komentuje radca prawny.
Zamach na swobodę wypowiedzi
Wśród głosów krytycznych wobec nowych przepisów najczęściej powtarzanym argumentem jest zagrożenie dla swobody wypowiedzi. Zgadza się z nim dr Jolanta Hajdasz, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
– To jeden z groźniejszych zamachów na wolność słowa w najnowszej historii naszego kraju, a przepisy zagrażają przede wszystkim wolności wypowiedzi osób, które z racji wykonywanego zawodu zabierają głos publicznie. Są to dziennikarze, ale także działacze społeczni, naukowcy i wykładowcy akademiccy, nauczyciele, politycy czy kapłani, choć oczywiście ustawa ta narusza także prawo do wolności słowa zwykłych obywateli – uważa dr Jolanta Hajdasz.
– Dla dziennikarzy i ludzi mediów ustawa ta jest szczególnie niebezpieczna także ze względu na tzw. efekt mrożący. Obserwujemy na co dzień, że debatę publiczną na dany temat można skutecznie wyciszyć, gdy straszy się jej uczestników procesami sądowymi, grozi karą więzienia lub grzywny, a tak będzie w tym wypadku. Penalizacja tzw. mowy nienawiści w krajach zachodnich spowodowała m.in. ograniczenie dyskusji na tematy związane z płciowością, małżeństwem, rodziną i wychowaniem – przekonuje.
Obawy te częściowo podziela także dr hab. Tomasz Scheffler, zauważając, że ograniczanie wolności wypowiedzi jest niepożądane, a wolne społeczeństwo powinno dopuszczać w debacie publicznej nawet obrazoburcze, obraźliwe i nieakceptowalne przez opinię publiczną wypowiedzi.
– Wszelkiego rodzaju ograniczenia w tym zakresie zawsze będą wyrazem porażki wolności w konfrontacji z aktualnie wyznawanym przez dominującą elitę tabu lub z innymi wartościami, takimi jak np. bezpieczeństwo czy równość. Przyjęcie tej nowelizacji wcześniej czy później musiało nastąpić, gdyż jest to wyraz szerszego procesu zmian cywilizacyjnych. Jednocześnie jednak tendencja ta budzi we mnie obawy o to, czy uda się utrzymać swobodę debaty publicznej bez ciągłego niepokoju przynajmniej części jej uczestników związanego z potencjalną reakcją organów ścigania – zauważa radca prawny.
– Jestem przekonany, że promotorzy zmian mają dobre intencje. Rozumiem też motywy wprowadzenia tych zmian. Moje obawy wynikają jednak nie tyle z ich treści zmian, co raczej z samego faktu penalizowania sfer, które powinny być z niego wyłączone ze względu na fundamentalną dla mnie wartość, jaką jest wolność słowa– podsumowuje. ©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Ustawa z 6 marca 2025 r. czeka na podpis prezydenta