Jarosław Onyszczuk: Niezależność kreują takie elementy, jak wiedza, doświadczenie czy profesjonalizm. Wtedy łatwiej jest wyjść ze swojej strefy komfortu czy konformizmu i powiedzieć szefowi, że statystyka musi poczekać,
Zacznę nieco przewrotnie. Czy nie jest tak, że w ramach betonowania prokuratury ministrowi Zbigniewowi Ziobrze przypadkiem udało się stworzyć prokuraturę niezależną od polityków? Świadczą o tym chociażby konieczność szukania specjalnej i nieco przypadkowej ścieżki umożliwiającej usunięcie z urzędu prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, a także niemożność pozbycia się przez ministra Adama Bodnara zastanych zastępców prokuratora generalnego.
ikona lupy />
Jarosław Onyszczuk, prokurator, dyrektor Biura Prezydialnego Prokuratury Krajowej i członek Komisji Kodyfikacyjnej Ustroju 
Sądownictwa i Prokuratury / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Mogłoby się tak wydawać. Rzeczywiście obecna konstrukcja przepisów ustrojowych wymaga do odwołania prokuratora krajowego i innych zastępców prokuratora generalnego zgody głowy państwa. Nie zapewnia to jednak odseparowania prokuratury od władzy wykonawczej, gdyż należy pamiętać, że prezydent również pozostaje jej częścią. Często jest też związany z określoną opcją polityczną, a zatem to w dalszym ciągu politycy decydują o najważniejszych funkcjach w prokuraturze.

Niezależność to jednak nie tylko konstrukcje prawne, lecz także ludzie i obie te składowe muszą istnieć jednocześnie, aby niezależność miała rzeczywisty wymiar. Jeśli chodzi o wspomnianą zmianę, można by więc mówić o stworzeniu niezależnej prokuratury tylko wtedy, gdyby zapewniono transparentny proces kreowania i powoływania kandydatów na najważniejsze stanowiska. W tym przypadku wykorzystano określony układ polityczny, aby jednostronnie wprowadzić wygodne dla siebie zmiany, zabezpieczając pozycję współpracującej wcześniej kadry. Nie ma to niczego wspólnego z niezależnością.

Trudno nie odnieść wrażenia, że przyszła prokuratura również będzie zależna od polityków. W końcu zgodnie z projektem ustawy rozdzielającej funkcję prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości to Sejm i Senat będą dokonywały tego wyboru. Nie boi się pan zarzutów, że nowa prokuratura nie będzie niezależna, a tylko ponownie zabetonowana, najwyżej z innymi aktorami tego samego spektaklu?

Nie unikniemy udziału polityków w procesie kształtowania prokuratury – ani w zakresie jej ustroju, ani personaliów. Z kolei obecnie przygotowywana, również przeze mnie, nowelizacja ustawy o prokuraturze zapewnia jawną, przejrzystą ścieżkę wskazywania i oceny kandydatów na urząd prokuratora generalnego, co powinno zwiększyć szansę dokonania optymalnego wyboru.

W proces ten będzie zaangażowana Krajowa Rada Prokuratury, z silnym głosem środowiska prokuratorskiego, ale również czynników niezależnych, takich jak adwokatura czy radcowie prawni. To właśnie rada będzie dokonywała wstępnej oceny kandydatów i sporządzała listę rankingową opartą na ich doświadczeniu i kompetencjach.

Wydaje się więc, że wprowadzane zabezpieczenia są dość mocne, choć na pewno nie optymalne. Należy jednak mieć nadzieję, że osoby dokonujące wyboru przyszłego prokuratora generalnego będą rozumiały wagę swojej decyzji.

Dostrzega pan ryzyko, że wybór niewłaściwej osoby przy silnych zabezpieczeniach przed odwołaniem i sześcioletniej kadencji może spowodować, iż prokuratura na długi okres wpadnie w ręce nieusuwalnego szkodnika?

Oczywiście istnieje takie ryzyko, ale pytanie, czy nie jest ono większe w sytuacji, gdy prokuratura staje się łupem większości rządowej i jest zarządzana przez polityka lub osobę przez niego wskazaną. Wiele instytucji uzyskało silną niezależność – od sądów poczynając, a na rzeczniku praw obywatelskich i prezesie Najwyższej Izby Kontroli kończąc – i nie doprowadziło to do patologii.

Poza tym gdyby ten format się nie sprawdził, a prokuratura przestała wypełniać swoje zadania, to zawsze można zmienić ustawę ustrojową. To zresztą powinno być źródłem mobilizacji prokuratorów do jak najlepszej pracy, bo w przeciwnym razie pojawi się większość, która szybko odbierze nam tę niezależność.

Jest pan prokuratorem od 30 lat. Pamięta pan taki okres funkcjonowania prokuratury, który można by nieco górnolotnie nazwać złotym wiekiem, a mniej wzniośle dobrym wzorem dla dzisiejszego projektowania tej instytucji?

Ja takiego okresu nie widzę. Z pewnością przez ten czas prokuratura ewoluowała. Lata 90. to był okres trochę pionierski, albowiem po latach komunizmu prokuratura szukała swojej tożsamości. Dla mnie to były początki pracy. Inaczej patrzyłem na prokuraturę. Wówczas uczyliśmy się zawodu, obserwowaliśmy zachowania przełożonych, kolegów, a kwestie ustrojowe pozostawały mniej ważne. W jakimś sensie kształtowaliśmy swoją niezależność.

Potem, w latach 2005–2007 pojawiła się pierwsza groźna próba wykorzystania prokuratury do celów politycznych. Reakcją na tę sytuację było rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, a zatem doszło do stworzenia niezależności instytucjonalnej. Prokurator generalny był wówczas wybierany przez prezydenta spośród dwóch kandydatów wskazanych przez Krajową Radę Sądownictwa.

Czas niezależnego prokuratora generalnego w osobie Andrzeja Seremeta to była próba udana?

Trudno to ocenić. Wydaje się, że wszyscy, łącznie z kierownictwem prokuratury, nie byliśmy przygotowani do końca na tę niezależność. Uczyliśmy się działania w nowych warunkach i chyba ta lekcja trwała zbyt krótko. Z tego względu można być trochę zawiedzionym, chociaż wiele rzeczy udało się zrealizować.

Kolejne lata pokazały jednak, jak słabo ukształtowała się w nas idea niezależności, i myślę, że musimy jako środowisko bardzo dużo pracować, aby zmienić swoją mentalność i zrozumieć, na czym polegają niezależność, ale i odpowiedzialność.

Uważa pan, że teraz będzie inaczej?

Głęboko w to wierzę. Mimo że jesteśmy w sytuacji nieco podobnej do tej z 2007 r., wydaje się, że przez ostatnie lata trochę się nauczyliśmy i wzmocniliśmy jako środowisko. Przynajmniej taką mam nadzieję. Niewątpliwie dysponujemy doświadczeniami z lat 2015–2023, które wiązały się z bezprecedensowym łamaniem kręgosłupów. Myślę, że wielu moich kolegów zrozumiało, że nigdy więcej nie można dopuścić do takiej sytuacji.

Obecnie jest duża, mocna grupa prokuratorów, w tym wywodzących się ze środowiska Lex super omnia, która ma chęci, pomysły i jeszcze trochę sił, aby tworzyć nową prokuraturę wokół idei niezależności. Oczywiście jesteśmy przez to też narażeni na krytykę, ale przyjmujemy ją z pokorą. Mam nadzieję, że czas pokaże konkretne efekty naszych działań i uda się wyciągnąć prokuraturę z zapaści i wewnętrznej słabości.

W jaki sposób niezależność prokuratora generalnego ma szansę przełożyć się na poprawę bieżącego funkcjonowania prokuratury?

Przede wszystkim powinna ona oddziaływać na szefów jednostek, bo to oni są najważniejszymi ogniwami w całej strukturze. Bezpośrednio współpracują z prokuratorami liniowymi i to ich działania wpływają na kształtowanie postaw prokuratorów i akceptację zmian. Nie wszystko bowiem widać z dołu i mówię to jako osoba, która całkiem niedawno tam pracowała.

Niewątpliwie wybór dobrego szefa – prokuratora generalnego – będzie wpływać na całą firmę także w zakresie: organizacji pracy, zarządzania ludźmi, przeciwdziałania złym praktykom, relacji ze społeczeństwem, a przede wszystkim pozyskiwania i formowania silnych etycznie i merytorycznie prokuratorów, którzy nie będą się bali podejmowania trudnych decyzji.

Zresztą już sama walka z upolitycznieniem prokuratury dużo zmieniła. Jako prokuratorzy wyszliśmy z tych naszych jaskiń gabinetów i zaczęliśmy się komunikować ze społeczeństwem – mówić o naszej pracy i słuchać oczekiwań drugiej strony. Zaczęliśmy też wpisywać nasze zadania w szerszy kontekst, jak choćby ten, że pracujemy dla społeczeństwa i państwa, na co szczególny nacisk kładzie prokurator generalny Adam Bodnar.

Już ponad rok temu zmienili się prokurator generalny, a także krajowy. Jak ta zmiana wpłynęła na prokuraturę, w szczególności na najbardziej obciążone jednostki liniowe, czyli prokuratury rejonowe?

Przeprowadzenie zmian w przypadku prokuratur rejonowych to olbrzymie wyzwanie. Ich sytuacja jest bowiem wynikiem wielu lat zaniedbań, błędnej polityki, a czasem jej braku. Już teraz można jednak dostrzec duże zmiany. Udało się poprawić sytuację kadrową wielu jednostek, w tym nadzwyczajnie obciążonych prokuratur warszawskich. Został zbudowany system informatyczny, który pozwala na bieżąco obserwować poziom wakatów, a w konsekwencji, w ramach istniejących możliwości, odpowiednio reagować.

Prokurator krajowy stara się zmodyfikować również politykę korzystania z zasobów osobowych prokuratur rejonowych. Do tej pory miała ona charakter raczej rabunkowy. Jeśli jednostka wyższego szczebla miała taką potrzebę i chęć, to po prostu delegowała ludzi z rejonu, nie zastanawiając się, jak to wpłynie na pracę takiej osłabionej jednostki. Jest to proces złożony, ale mam nadzieję, że sytuacja będzie się stopniowo poprawiać. Mam oczywiście świadomość, że praca w niektórych jednostkach to nadal walka o przetrwanie, co należy zmienić. Nie jest to jednak tylko problem kadrowy.

A jaki jeszcze?

Jest to często wyzwanie z zakresu zarządzania i organizacji pracy, zarówno na poziomie krajowym czy szefów jednostek, jak i samych prokuratorów. Nikt w prokuraturze tych kwestii dotąd nie uczył i często szefami jednostek stawały się osoby bez odpowiednich kompetencji, co przekładało się na konflikty i pogorszenie jakości pracy. Mankamentem było także niedocenianie kadry urzędniczej i czasami obcesowe jej traktowanie przez prokuratorów funkcyjnych. Obecnie staramy się to zmienić. Przykładowo w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zrodził się pomysł wprowadzenia programu obejmującego szkolenia z zarządzania skierowane do szefów jednostek. Mam nadzieję, że zyska on szerszy wymiar.

Jednocześnie przy szacowaniu i nakładaniu obciążeń na jednostki organizacyjne i poszczególnych prokuratorów chcemy uwzględniać wagę spraw – ich złożoność, poziom trudności czy czasochłonność. To ma skutkować właściwą etatyzacją. Do tej pory przydział etatów opierał się na niejasnych zasadach. Gdy przyszedłem do Prokuratury Krajowej, nie uzyskałem informacji, jakie kryteria były w tym zakresie stosowane.

Jeśli chodzi o organizację pracy, jesteśmy daleko w tyle za dużymi prywatnymi podmiotami, korporacjami, organizacjami. Wielkim wyzwaniem jest dokonanie postępu w tym aspekcie.

Trudno nie odnieść wrażenia, że głównym, jeśli nie jedynym sposobem na radzenie sobie z dużą liczbą spraw było dotychczas liczenie wpływu i załatwionych spraw, czyli statystyka.

Nie demonizujmy statystyki. Jest ona ważna dla szefów, którzy mogą zobaczyć, jak są obciążeni dana jednostka prokuratury, konkretny orzecznik, a w konsekwencji – czy należy dokonać zmian organizacyjnych lub oceny pracy prokuratora. W jakimś zakresie statystyka powinna też służyć samemu prokuratorowi. Nie możemy z niej zrezygnować, ponieważ statystyka publiczna jest jednym z elementów funkcjonowania państwa.

Zwykle jednak statystyka to narzędzie wykorzystywane do naciskania na asesorów czy prokuratorów, żeby szybciej kończyli sprawy.

Statystyka traktowana instrumentalnie prowadzi do pochopnego i przedwczesnego kończenia spraw. Trzeba pamiętać, że niektóre postępowania po prostu muszą trwać długo. Presja na szybkość ich załatwiania nie może wygrywać z merytoryką i prowadzić do błędów orzeczniczych. Jeżeli statystyka powoduje, że obniżamy jakość, to znaczy, iż w jednostce dzieje się coś złego.

Jednocześnie statystyka nie powinna być jedyną i ostateczną formą rozliczania – czy to prokuratorów, czy szefów jednostek. Powinna za to prowadzić do działań pozytywnych w zakresie efektywniejszego przydziału spraw czy do wsparcia dla prokuratora, którego problemy mogą wynikać z bardzo różnych przyczyn.

A jak powinien funkcjonować nadzór służbowy nad prowadzonymi postępowaniami? Obecnie jest bardzo krytykowany jako mało pomocny czy wręcz utrudniający pracę i ograniczający niezależność prokuratorów liniowych.

Jestem za likwidacją nadzoru służbowego. Powinien on się kończyć na poziomie szefa jednostki. Konkretna sprawa to odpowiedzialność referenta, ewentualnie szefa jednostki i jeśli ktoś ma reagować, to właśnie uprawniony podmiot na poziomie jednostki organizacyjnej. Oczywiście musi być też jakiś mechanizm, który pozwoli prokuratorowi generalnemu, w razie nadzwyczajnej potrzeby, zbadać i przeanalizować wybraną sprawę, gdyż odpowiada on za prokuraturę jako całość.

Jednak obecna forma nadzoru z poziomu jednostki nadrzędnej się nie sprawdza. Jeśli jakaś sprawa jest na tyle ważna czy skomplikowana, że nie można jej zostawić w gestii niezależnego prokuratora z jednostki niższego rzędu, to powinna być przejęta do prowadzenia przez prokuraturę nadrzędną wraz z wzięciem za nią odpowiedzialności.

A może niezależność i odpowiedzialność, które przewijają się w naszej rozmowie, są jednak uwarunkowane indywidualnymi cechami asesora i prokuratora? Przecież naciski były i będą zawsze, jeśli nie ze strony polityków, to szefów, pokrzywdzonych, obrońców...

To oczywiste, że nikt samą ustawą nie zadekretuje charakteru prokuratora, nie zbuduje jego kręgosłupa. Niezależność kreują takie elementy, jak wiedza, doświadczenie czy profesjonalizm. Wtedy łatwiej jest wyjść ze swojej strefy komfortu czy konformizmu i powiedzieć szefowi, że statystyka musi poczekać, bo sprawa wymaga dalszego prowadzenia. Tym niemniej im skuteczniejsze zabezpieczenia ustrojowe, tym łatwiej będzie budować rzeczywistą niezależność prokuratora.

Obserwując media społecznościowe, czasami można odnieść wrażenie, że prokuratorzy zajmują się głównie sobą – zarobkami, degradacjami, weryfikacjami. To może zmniejszyć społeczne poparcie dla uniezależnienia prokuratury.

Też niekiedy mam podobne obserwacje. Dostrzegam taką przypadłość, że jako środowisko zbyt mało mówimy o tym, co możemy dać państwu i społeczeństwu, a zbyt dużo o tym, co państwo ma dać nam. Powinniśmy bardziej pokazywać, że zależy nam na służbie i jej prawidłowym pełnieniu, aniżeli formułować roszczenia i okazywać niezadowolenie. Patrząc obiektywnie, mimo tego, co działo się w poprzednich latach, naprawdę jesteśmy dobrze traktowani. Powinniśmy zachować więcej pokory w tym aspekcie, będzie to z większym pożytkiem dla służby.

Zapewniam jednak, że realnie prokuratura to duża grupa zaangażowanych w pracę osób. Służba kosztuje wiele pracy i wysiłku daleko wykraczającego poza dni i godziny urzędowania. Zdecydowanie łatwiej jest się poddać tym wymogom, gdy ma się przekonanie, że wykonuje się pożyteczną pracę. Myślę, że tworząc nową prokuraturę, warto patrzeć przez pryzmat szklanych domów. ©℗

Rozmawiał Robert Bohdanowicz