Dwa tygodnie temu rzecznik praw obywatelskich zwrócił się do minister klimatu i środowiska z wnioskiem o rozważenie nowelizacji przepisów prawa łowieckiego (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1082 ze zm.) m.in. w zakresie ochrony praw właścicieli nieruchomości, których nie zawiadamia się o planowanych na ich ziemi polowaniach indywidualnych.
Obowiązek informacyjny dotyczy bowiem jedynie polowań zbiorowych, przy czym sprowadza się do podania informacji do publicznej wiadomości, a nie zawiadomienia.
Ze wszech miar słuszne wystąpienie RPO spotkało się z krytyką Polskiego Związku Łowieckiego. Zdaniem myśliwych utajenie miejsca i czasu polowań (także przed właścicielami nieruchomości, na których ma się odbywać polowanie) jest niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa myśliwych. Zagrażać mają im bowiem „radykalne ruchy antyłowieckie”, które zakłócają wykonywanie polowań bądź wręcz uciekają się do ekoterroryzmu. Argument ten łatwo podważyć. Po pierwsze, RPO zaleca zawiadamianie o polowaniu właścicieli nieruchomości, a nie opinii publicznej, pośród której rzekomo czają się agresywni przeciwnicy zabijania zwierząt. Po drugie, brak wiedzy o polowaniu naraża osoby przebywające na własnej ziemi na wypadek łowiecki. Osoby te nie biorą udziału w polowaniu i nie godziły się na żadne ryzyko z nim związane. Po trzecie, nie stwierdzono w Polsce problemu ekstremizmu organizacji antyłowieckich. Wreszcie po czwarte, wprowadzenie do debaty publicznej hasła „ekoterroryzm” i podobnych to efekt strategii opracowanej w tym roku na zlecenie Naczelnej Rady Łowieckiej. Jest to próba przesunięcia ciężaru debaty publicznej tak, by to myśliwi, a nie ofiary wypadków łowieckich czy zwierzęta, prezentowali się społeczeństwu jako grupa wymagająca ochrony.
Ponadto zdaniem PZŁ wykonywanie polowań jest zadaniem publicznym, więc informowanie o tym, kiedy i gdzie będzie wykonywane, jest równie niedorzeczne, co informowanie o czasie i miejscu interwencji policji. Z tym argumentem należy częściowo się zgodzić. Otóż łowiectwo w Polsce rzeczywiście ma charakter społeczny: osoby prywatne, tj. mający uprawnienia półamatorzy, wykonują w interesie publicznym zadania w zakresie ochrony przyrody i gospodarowania populacjami zwierząt łownych (art. 3 prawa łowieckiego). Interpretację taką potwierdza orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego (wyrok z 10 lipca 2014 r., sygn. P 19/13).
Z powyższego nie wynika jednak, że wykonywanie polowania powinno być utajone niczym niektóre działania operacyjne służb. Po pierwsze, myśliwi nie są policjantami. Z poczucia misji czy pasji zabijają zwierzęta w ramach ustalonych limitów. Po drugie, nawet gdyby posłużyć się analogią, nie działa ona na korzyść PZŁ. Otóż policja co do zasady dba o transparentność podejmowanych czynności służbowych po to, żeby obywatele mogli ewentualnie na nie złożyć zażalenie, np. poprzez wykorzystanie kamer nasobnych czy obowiązek okazania przez policjanta legitymacji służbowej podczas podejmowania określonych czynności (zob. np. par. 2 rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie postępowania przy wykonywaniu niektórych uprawnień policjantów; Dz.U. z 2023 r. poz. 2535).
Zgodnie z art. 61 Konstytucji RP w Polsce obowiązuje zasada jawności życia publicznego. Obywatele mają prawo do uzyskiwania informacji o działalności osób wykonujących szeroko rozumiane zadania publiczne. Stąd też aksjologia ustrojowa podpowiada nadanie działalności myśliwych w zakresie ochrony przyrody i gospodarki łowieckiej przymiotu możliwie najdalej idącej transparentności. Pomijając więc interesy właścicieli nieruchomości, o które słusznie upomina się RPO, całe społeczeństwo ma interes w jawności działania myśliwych.
Co ciekawe, już w obecnym stanie prawnym (art. 42b prawa łowieckiego) polowania indywidualne podlegają ewidencji. Książka polowań zawiera m.in. dane czasu i miejsca polowania oraz numeru upoważnienia wydanego myśliwemu. Informacje te są zbierane w dedykowanej aplikacji, lecz publicznie są dostępne tylko ex post i na wniosek. Stąd też zawiadomienie właścicieli nieruchomości o planowanym polowaniu indywidualnym ex ante nie wydaje się wyłomem w aksjologii obecnego, niedoskonałego, prawa łowieckiego. Myśliwi uprzedzaliby o podejmowanych działaniach, których dane i tak staną się jawne.
Jeśli zatem propozycja RPO nie wykracza poza obecne podejście do myślistwa, można pokusić się o tezę, że krytyka PZŁ służy przede wszystkim zwolnieniu myśliwych z wysiłku spełnienia obowiązków informacyjnych oraz manipulacji opinią publiczną. Postawy tej nie można określić jako obywatelskiej. Natomiast w dobrze działającym społeczeństwie obywatelskim i demokratycznym państwie prawnym wykonywanie zadań publicznych w zakresie łowiectwa zostałoby poddane efektywnej kontroli, tak państwowej, jak i społecznej. ©℗
Wprowadzenie do debaty publicznej hasła „ekoterroryzm” i podobnych to efekt strategii opracowanej w tym roku na zlecenie Naczelnej Rady Łowieckiej