Za ujawnienie danych lekarza Piotra Pisuli i rodzaju leków, jakie sobie przepisał, byłemu ministrowi zdrowia grozi do trzech lat więzienia. Ale w praktyce większą karą będzie pozew cywilny.
Prokuratura okręgowa w Warszawie postawiła Adamowi Niedzielskiemu zarzut przekroczenia uprawnień za ujawnienie, jaką receptę wypisał sobie w sierpniu ubiegłego roku lekarz Piotr Pisula, były szef Porozumienia Rezydentów. Wcześniej Pisula wypowiadał się w „Faktach” TVN o problemach z wypisywaniem recept na leki przeciwbólowe i psychiatryczne po zmianach wprowadzonych przez resort. W odpowiedzi minister Niedzielski napisał na portalu X: „Sprawdziliśmy. Lekarz wystawił wczoraj na siebie receptę na lek z grupy psychotropowych i przeciwbólowych. Takie to FAKTY”. – Wypisałem receptę pro auctore na poltram combo, lek przeciwbólowy zawierający tramadol, lekki opioid. Bolało mnie zerwane wiązadło krzyżowe. A minister sugerował, że zażywam leki psychotropowe i w internecie pojawiły się komentarze, że trzeba sprawdzić, czy jestem trzeźwy na dyżurze – mówi Piotr Pisula, rezydent neurochirurgii.
- Z punktu widzenia zwykłego obywatela było to równie bulwersujące, co przerażające. Okazało się, że minister, by udowodnić swoje racje, gotów jest w przestrzeni publicznej ujawnić dane wrażliwe osób, z którymi wchodzi w polemikę – wspomina dr Mateusz Kowalczyk, psychiatra, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Kilka dni po niefortunnym wpisie Niedzielski stracił stanowisko i jedynkę na pilskiej liście PiS. Atakiem na lekarza chciał zapunktować u prezesa partii, temu jednak łamanie prawa się nie spodobało. Nawet jednoznaczna reakcja prezesa nie przekonała byłego ministra, że postąpił niewłaściwie. Nie przyznał się do zarzucanego mu przez prokuraturę czynu i odmówił wyjaśnień.
Zdaniem dr. Michała Bulsy, prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, kara dla Niedzielskiego powinna być jak najsurowsza: - Na tyle dotkliwa, by politycy, którym przyjdzie do głowy robić podobne rzeczy, zrozumieli, że nie są bogami, a ludźmi – argumentuje.
Były minister nie odczuł jeszcze skutków karnych swojego czynu. Wcześniej, pod koniec 2023 r., prezes UODO nałożył na ministra zdrowia najwyższą możliwą karę 100 tys. zł za ujawnienie danych lekarza-pacjenta. Tyle że kara została nałożona na urząd, a nie konkretnego człowieka. 100 tys. zł musi więc zapłacić obecna minister zdrowia, która odwołała się w tej sprawie do WSA.
Czyn Niedzielskiego jednoznacznie potępia prof. Grzegorz Makowski z Fundacji Batorego i SGH: - Politycy u władzy mają skłonność do wykorzystywania zasobów państwa do zaspakajania potrzeb swoich i partii, do której należą. Stało się w czasie kampanii wyborczej. To ten sam mechanizm, co wykorzystanie Funduszu Sprawiedliwości do kupowania wozów strażackich w nadziei na zdobycie wyborców wśród wiejskich społeczności. Nie da się tego całkowicie wyeliminować przepisami prawa. To kwestia etyki, moralności i kultury politycznej, która u nas wciąż jest na niskim poziomie – mówi.
A radca prawny Kajetan Komar-Komarowski, prawnik OZZL, uważa, że choć Niedzielski może dostać ostrą karę, w praktyce większą dolegliwością będzie pozew cywilny niż postępowanie karne.
Piotr Pisula przyznaje, że zamierza pozwać Niedzielskiego, ale nie ujawnia z jakiego paragrafu (prawdopodobnie naruszenie dóbr osobistych). Odszkodowania planuje przeznaczyć na poznańskie hospicjum.