Nowa ustawa o prawie autorskim pozwoli youtuberom, którzy na wizji piją i znęcają nad innymi, na pobieranie tantiem jak filmowcom.

11 czerwca posłowie sejmowej komisji kultury zajmą się projektem ustawy nowelizującej prawo autorskie. Jak alarmują eksperci, jeśli nowa regulacja przejdzie bez poprawek, mogą na niej zyskać patostreamerzy i autorzy filmów pornograficznych. Wszystko przez nieprecyzyjnie sformułowane przepisy o wynagrodzeniu dla twórców.

Nowelizacja prawa autorskiego to projekt oczekiwany przez branżę od lat. Wprowadza do polskiego porządku unijną dyrektywę Digital Single Market (DSM), która m.in. ma zapewnić twórcom wynagrodzenia, czyli tantiemy, z tytułu wykorzystania ich utworów „w taki sposób, że każdy mógł się z nim zapoznać w dowolnym czasie i miejscu przez siebie wybranym”. W zamyśle: na platformach streamingowych. Na tej samej zasadzie rozliczają się z nimi dziś kina czy stacje radiowe.

Jak jednak zwracają uwagę eksperci w dziedzinie prawa autorskiego, projekt ma poważną wadę. Nowe przepisy obejmą tantiemami nie tylko Netflix, HBO czy TVP VOD, lecz także treści generowane przez użytkowników mediów społecznościowych. Także patotreści, jak te, w których youtuberzy wyzywają się czy znęcają nad innymi na wizji. A i to nie koniec. – Zapewne w kolejce do wynagrodzeń zgłoszą się aktorzy z najpopularniejszych portali, za pośrednictwem których udostępniane są treści pornograficzne – ostrzega Rafał Sikorski, partner SMM Legal i profesor UAM.

Chodzi o art. 70 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Przyznaje on prawo do dodatkowego wynagrodzenia współtwórcom „utworu audiowizualnego”. Nigdzie w ustawie nie ma jednak definicji, co to dokładnie jest. O ile w erze przedinternetowej łatwo było przyjąć, że to po prostu filmy nagrywane profesjonalnie przy współpracy producenta, reżysera, scenarzysty i aktorów, o tyle teraz, kiedy możliwości tworzenia treści ma każdy użytkownik smartfona, sprawa się komplikuje. – Choć ustawodawca chciał, żeby to głównie serwisy VOD płaciły filmowcom tak, jak dotychczas kino czy telewizja, wrzucił wszystkie platformy internetowe do jednego worka – mówi dr Zbigniew Okoń, radca prawny i partner w departamencie technologicznym kancelarii Rymarz Zdort Maruta. I dodaje, że zgodnie z tym pomysłem youtuberzy również są uprawnieni do otrzymania wynagrodzenia inkasowanego przez organizacje zbiorowego zarządzania na podstawie art. 70 ustawy.

Zdaniem dr Zbigniewa Okonia posłowie i resort kultury powinni dokładnie przemyśleć, na kogo chcą nałożyć obowiązek płacenia tantiem dla artystów. – Wydaje mi się, że ustawodawca dokładnie wiedział, że powinny to być płatne serwisy streamingowe. Nie wysilił się jednak, żeby poszukać cech wspólnych dla tej grupy, które można byłoby zdefiniować w ustawie. Zamiast tego tantiemami obłożono wiele innych usług, nie myśląc o konsekwencjach, jakie to za sobą pociąga – mówi i dodaje, że resort powinien najpierw przeanalizować rynek usług online, a następnie tak sformułować przepis, aby objął te usługi, w których dominują treści profesjonalnych filmowców.

Co na to resort kultury? Nieoficjalnie słyszymy, że urzędnicy nie są zadowoleni z proponowanego kształtu ustawy. Nic dziwnego – musi pogodzić sprzeczne interesy bardzo wielu grup, które w dodatku same nie są jednorodne (tak jak muzycy, którzy spierają się, czy chcieliby sami rozmawiać z platformami o tantiemach, czy zlecać to pośrednikom – organizacjom zbiorowego zarządzania). Sam projekt został odziedziczony po poprzednikach – rząd Mateusza Morawieckiego pracował nad nim w końcówce kadencji, ale nie doprowadził do finału w Sejmie. Przedstawiciele branży filmowej zarzucali politykom PiS celowe opóźnianie go – takie działanie miało służyć platformom cyfrowym, które nie musiały wypłacać artystom tantiem. Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych szacował stawkę na 35 mln zł rocznie.

– Mamy świadomość, że nie dotknęliśmy iluś obszarów. Dlatego w czerwcu zorganizujemy Forum Prawa Autorskiego, na które zaprosimy artystów, twórców, aktorów, wszystkich zainteresowanych kolejnymi zmianami w obszarze prawa autorskiego, do dyskusji o tym, jakie jeszcze zmiany są niezbędne albo oczekiwane przez środowiska – zadeklarował w ubiegłą środę wiceszef MKiDN Andrzej Wyrobiec podczas rozmowy z dziennikarzami.

Do tej pory prace nad ustawą przebiegały dość chaotycznie. Początkowo nowe kierownictwo resortu kultury pokazało niemal dokładnie taki sam projekt, jak wcześniej PiS. Niemal, bo wykreślono z niego zapis o tantiemach, o który z innymi resortami (m.in. finansów i cyfryzacji) walczyło ministerstwo Piotra Glińskiego. To doprowadziło do protestu młodych filmowców. W lutym Bartłomiej Sienkiewicz ugiął się pod presją, obiecał, że tantiemy wrócą, a sama ustawa będzie w Sejmie w ciągu dwóch–trzech tygodni. Od tej pory minęły jednak trzy miesiące, Sienkiewicz złożył dymisję, Joanna Scheuring-Wielgus (Lewica) i Bożena Żelazowska (PSL) są na urlopach, bo kandydują się do Parlamentu Europejskiego, a Andrzej Wyrobiec – jak informowaliśmy w DGP – najpewniej przeniesie się wkrótce do krakowskiego ratusza. Na polu walki zostaną więc nowa minister Hanna Wróblewska (bezpartyjna) i jej zastępczyni – Marta Cienkowska (Polska 2050). Obie to doświadczone menedżerki kultury, ale nie ekspertki w dziedzinie praw autorskich.

O sprawę tantiem za patostreaming pytamy Paulinę Matysiak, członkinię sejmowej komisji kultury i szefową podkomisji ds. czytelnictwa i prawa autorskiego z Lewicy Razem.

– Sprawa jest faktycznie niepokojąca. Jeśli rzeczywiście jest tak, że tantiemy mogłyby trafiać do osób niepowołanych, bo przepisy są nie dość precyzyjne, to zdecydowanie trzeba to zmienić. Z patostreamerami należy walczyć na każdym polu, a nie dawać im możliwość dodatkowego zarobku. Na pewno przyjrzymy się tej kwestii w pracach w komisji i doprecyzujemy jasno, kto i za jakie treści może otrzymywać tantiemy – zapewnia.

Nie wiadomo jeszcze, czy projektem zajmie się prowadzona przez Matysiak podkomisja, czy też zostanie on w komisji kultury. Jeśli stanie na pierwszej wersji, na pewno będzie to trudna próba dla przewodniczącej, która do tej pory nie miała do czynienia z wdrożeniem dyrektywy DSM. W samej komisji kultury wkrótce także dojdzie do zmian. W eurowyborach z ramienia Koalicji Obywatelskiej kandyduje obecny jej szef Bogdan Zdrojewski. Jak wynika z ustaleń DGP, stery w komisji ma przejąć obecny wiceprzewodniczący Piotr Adamowicz z KO. ©℗