Protesty wyborcze i referendalne, które nie spełniają wymogów formalnych, pozostawia się bez rozpoznania i nie wzywa się składającego do uzupełnienia braków – wynika z uchwały Sądu Najwyższego.

Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN w składzie siedmiu sędziów rozpoznała w środę zagadnienie prawne przedstawione przez prezes kierującą pracą tej izby, Joannę Lemańską. Postępowanie zmierzało do ustalenia, czy w sprawach dotyczących protestów przeciw ważności wyborów i referendum stosuje się przepisy kodeksu postępowania cywilnego pozwalające uzupełniać braki formalne. Innymi słowy: czy SN powinien pozostawić protest wyborczy zawierający braki bez dalszego biegu, czy też wezwać wyborcę do poprawienia lub uzupełnienia pisma.

Dotychczas w orzecznictwie dominował pogląd, w myśl którego w sprawach z protestów wyborczych nie stosuje się przepisów art. 130 k.p.c., a więc nie wzywa się do uzupełnienia braków formalnych. Znalazł on wyraz w niedawnym postanowieniu SN z 24 sierpnia 2023 r. (sygn. akt I NSW 11/23), w którym za brak formalny sąd uznał niepodanie przez skarżącego numeru PESEL. Zdarzały się jednak odmienne orzeczenia – przykładowo w 2019 r., po wyborach prezydenckich, SN wydał kilka zarządzeń, w których wzywał do uzupełnienia pism.

Za niestosowaniem wezwania do uzupełnienia braków opowiedział się prokurator generalny. W jego imieniu prokurator Andrzej Nieć przekonywał na posiedzeniu, że w takich sprawach nie ma potrzeby sięgania do k.p.c., warunki formalne dotyczące protestu wyborczego wynikają bowiem z kodeksu wyborczego i chodzi o odrębne postępowanie. – Informacje, kiedy składa się protest i co powinien on zawierać, znajdują się chociażby na stronie SN. Obywatel powinien te minimalne wymagania spełnić – przekonywał prokurator.

W ustnych motywach rozstrzygnięcia sędzia sprawozdawca Krzysztof Wiak zwrócił uwagę, że postępowanie z protestów wyborczych lub referendalnych jest prowadzone w trybie nieprocesowym, do którego stosuje się odpowiednio przepisy o procesie cywilnym. Nie oznacza to jednak, że przedmiotem takich postępowań są relacje cywilnoprawne. – Prawo wyborcze jest bowiem prawem publicznym, a postępowanie w tych sprawach jest postępowaniem cywilnym, ale ma charakter szczególny – mówił sędzia sprawozdawca.

Jak referował, przepisy kodeksu wyborczego oraz ustawy o referendum ogólnokrajowym mają charakter lex specialis wobec przepisów k.p.c. – Z tych względów nie byłoby dopuszczalne przyjęcie, że do spraw zainicjowanych protestem wyborczym miałyby zastosowanie wszystkie regulacje zawarte w k.p.c. – kontynuował sędzia Wiak.

Zwrócił uwagę, że w sprawach wyborczych ustawodawca przewidział napięty harmonogram orzekania. Sąd Najwyższy jest związany 30-dniowym terminem przy orzekaniu o ważności wyborów prezydenckich, 60-dniowym przy orzekaniu o ważności referendum oraz 90-dniowym przy orzekaniu o ważności wyborów do Sejmu i Senatu. Wcześniej SN musi zaś rozpoznać wszystkie złożone protesty wyborcze lub referendalne. Jak argumentował sędzia, stosowanie procedury naprawczej w stosunku do każdego pisma zawierającego braki znacząco utrudniłoby sprawny przebieg postępowania, a nieraz wręcz uniemożliwiłoby dochowanie ustawowych terminów. Sam obieg korespondencji między SN a wnoszącym protest zająłby co najmniej kilka dni. Skrajny przypadek dotyczy wyborców mieszkających poza terytorium Unii Europejskiej, którzy – gdyby zastosować k.p.c. – na uzupełnienie braków formalnych pisma mieliby aż 90 dni.

Jak dodał sędzia sprawozdawca, wymagania formalne stawiane protestom wyborczym są minimalne i może je spełnić każdy wyborca. Nie jest pobierana opłata, nie jest wymagany przymus adwokacko-radcowski. – Nie budzi wątpliwości to, że protest jest pismem procesowym i jako takie musi się też charakteryzować spełnieniem wymogów stawianych każdemu pismu procesowemu, czyli przede wszystkim wymogów, o których stanowi art. 126 k.p.c. – zaznaczył sędzia.

SN nadał uchwale moc zasady prawnej. Zapadła przy jednym zdaniu odrębnym.©℗

orzecznictwo