Podwykonawca nie może domagać się zapłaty wynagrodzenia od zamawiającego na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu, jeśli przysługuje mu roszczenie wobec generalnego wykonawcy – uznał Sąd Okręgowy w Bydgoszczy.

Zarówno ustawodawca, jak i sądy uznają podwykonawcę za najsłabszą stronę w łańcuchy inwestycyjnym. Dlatego zarówno przepisy cywilne, jak i te dotyczące zamówień publicznych przewidują solidarną odpowiedzialność zamawiającego względem podwykonawców. Konieczne jest wówczas jednak spełnienie określonych warunków (przede wszystkich dotyczących akceptacji umowy podwykonawczej). Dlatego też podwykonawcy przy robotach dodatkowych próbują czasem sięgnąć po przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu. Konstrukcja jest prosta – skoro zamawiający korzysta z prac podwykonawcy, a ten nie dostał za nie wynagrodzenia od generalnego wykonawcy, to może się go domagać bezpośrednio od inwestora.
– Dochodzenie przez podwykonawcę od inwestora zapłaty za roboty pozaumowne w reżimie bezpodstawnego wzbogacenia nie jest pomysłem nowym. Sądy podchodzą do tej koncepcji dość sceptycznie – komentuje Łukasz Mróz z kancelarii Mróz Radcy Prawni. Jak jednak dodaje, w ostatnich latach Sąd Najwyższy delikatnie uchylił drzwi takim roszczeniom, wskazując chociażby na konieczność badania, czy roboty wskazywane przez podwykonawcę jako dodatkowe pokrywają się zakresem z tym, co inwestor kupił w umowie z generalnym wykonawcą, czy też na weryfikowanie, czy za dane prace inwestor zapłacił odpowiednią część wynagrodzenia wykonawcy.
– Wciąż jest to jednak ostatnia deska ratunku dla podwykonawców, którzy nie mają alternatywy – kwituje prawnik.
Jedną z takich spraw rozstrzygnął niedawno SO w Bydgoszczy. Chodziło o zamówienie publiczne na zagospodarowanie terenu. Generalny wykonawca część prac powierzył podwykonawcy. W trakcie ich realizacji zlecił roboty dodatkowe, w tym budowę ścieżek, demontaż lamp, pomostu czy starego zegara słonecznego. Później między podwykonawcą i generalnym wykonawcą doszło do sporu, ten pierwszy odstąpił od realizacji drugiego etapu inwestycji. Generalny wykonawca obciążył go karami umownymi, ale sąd uznał, że nie miał do tego prawa, gdyż umowa z podwykonawcą była nieważna. W imieniu zleceniodawcy podpisał ją bowiem wyłącznie prezes spółki, choć powinna być ona reprezentowana przez co najmniej dwóch członków zarządu.
Po tym wyroku pozostała kwestia rozliczenia robót dodatkowych (za roboty objęte umową zapłacono). Co ciekawe, podwykonawca nie wystawił faktury generalnemu wykonawcy, tylko zażądał zapłaty od zamawiającego na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu. Uznał bowiem, że skoro uzyskał wyrok stwierdzający nieważność umowy z generalnym wykonawcą, to zrealizował dodatkowe prace pozaumowne.
Sąd w tej sprawie uznał, że nie jest związany wcześniejszym wyrokiem, i doszedł do wniosku, że umowa z generalnym wykonawcą była ważna. Choć rzeczywiście nie podpisał jej drugi z członków zarządu, to jednak ważność umowy została przez niego później potwierdzona, choćby poprzez zawarcie już przy wymaganej reprezentacji aneksu do kontraktu.
W wyroku podkreślono, że instytucję bezpodstawnego wzbogacenia się można zastosować, gdy umowa z jakichkolwiek przyczyn okazuje się nieważna. Tu zaś, zdaniem sądu, tak nie było. A skoro podwykonawcę łączył kontrakt z generalnym wykonawcą, to do niego powinien kierować swe roszczenia. „Zatem roszczenie z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia jest wyłączone, jeżeli istnieje ustawowo sprecyzowane roszczenie o wykonanie zobowiązania. W takim wypadku bowiem brak jednej z podstawowych przesłanek (...), a mianowicie wadliwości podstawy prawnej wzbogacenia” – napisał w uzasadnieniu wyroku sąd, podkreślając, że zamawiający zapłacił generalnemu wykonawcy, więc trudno mówić o tym, by się bezpodstawnie wzbogacił.
Niezależnie od tego sąd uznał, że powództwo powinno zostać oddalone jako próba nadużycia prawa (art. 5 k.c.). Podwykonawca otrzymał wynagrodzenie od generalnego wykonawcy, a skoro uważał, że należy mu się więcej, to powinien do niego kierować swe roszczenia. – Zazwyczaj w procesach, w których po jednej stronie mamy podwykonawcę, a po drugiej inwestora, to ten pierwszy może usłyszeć, że art. 5 k.c. przemawia za przyznaniem mu racji. Tymczasem tutaj sąd uznał, że to zamawiającego powinien wziąć pod skrzydło. W ocenie sądu to podwykonawca nie zadbał o swoje interesy i nieuczciwe byłoby, żeby to inwestor za to zapłacił – zwraca uwagę Łukasz Mróz. ©℗

orzecznictwo

Wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z 8 września 2022 r., sygn. akt VIII GC 199/20 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia