- Jeśli nie znamy adresu zamieszkania danej osoby, to nie możemy skierować ani pozwu cywilnego, ani prywatnego aktu oskarżenia. Bez wątpienia mamy tu lukę prawną - uważa Anna Çoban, adwokat, partner w Kancelarii Adwokackiej Çoban Legal; specjalizuje się m.in. w sprawach dotyczących przedsiębiorców.

Anna Çoban, adwokat, partner w Kancelarii Adwokackiej Çoban Legal; specjalizuje się m.in. w sprawach dotyczących przedsiębiorców / Materiały prasowe
Niedawno Naczelna Rada Adwokacka alarmowała, że wielu prawników padło ofiarą szantażu, polegającego na wystawianiu fałszywych, negatywnych opinii o świadczonych przez nich usługach. Szantażyści domagali się pieniędzy w zamian za usunięcie komentarzy. Pani również już wcześniej padła ofiarą internetowego hejtu. Jak to wyglądało w pani przypadku?
Miałam znajomego cudzoziemca, który często bywał u nas w domu. W związku z tym, że jestem adwokatem i prowadzę swoją kancelarię adwokacką, zwracał się do mnie wielokrotnie o pomoc w sprawach prawnych - jak wypowiedzenie umowy najmu czy uzyskanie zezwolenia na pobyt. W ubiegłym roku zwrócił się do mnie z prośbą o reprezentowanie go w postępowaniu przygotowawczym oraz dalszym postępowaniu sądowym, ponieważ toczyła się wobec niego sprawa karna. Pomimo działań mojej kancelarii jego wina była niezaprzeczalna i został wydany wyrok skazujący. Jednakże była to jedynie kara pieniężna i obowiązek naprawienia szkody. Następnie, działając w jego imieniu, wystąpiłam o umorzenie kosztów sądowych. Sąd rejonowy wydał postanowienie, w którym nie uwzględnił wniosku. Klient był niezadowolony z tego rozstrzygnięcia, skontaktował się ze mną i stwierdził, że to wszystko moja wina. Na tym się jednak nie skończyło, ponieważ w następnej kolejności zamieścił szkalującą opinię w grupie na Facebooku, zrzeszającej Turków mieszkających w Polsce.
Dlaczego akurat tam?
Wiedział, że jestem jedynym w Polsce adwokatem mówiącym po turecku i jest to moja największa grupa potencjalnych klientów. A społeczność na Face booku ma aż 20 tys. członków, miało to więc naprawdę istotne znaczenie. Zamieścił pomawiające i zniesławiające mnie komentarze, stwierdzając w nich, że kłamię, nie można mi ufać, podawał też nieprawdziwe informacje dotyczące sprawy. Osobiście nie jestem członkiem tej grupy, o komentarzach dowiedziałam się od innych klientów i znajomych, nie mogłam więc ani odnieść się do tego, o czym pisał. Sprawa odbiła się głośnym echem w tym środowisku, bez żadnych wątpliwości te komentarze poniżyły mnie i zniesławiły. Jestem adwokatem rekomendowanym przez turecką ambasadę, nawet do nich dotarły te informacje. To dla adwokata ogromna strata wizerunkowa. To jednak nie koniec - w następnej kolejności ta osoba, poprzez prywatną wiadomość do mojego bliskiego znajomego, zażądała, bym zapłaciła pewną sumę pieniędzy w zamian za usunięcie opinii.
Co było dalej?
Jako adwokat postanowiłam się przed tym bronić i zaczęłam działać. Nie miałam w tym momencie konta w aplikacji Facebook, więc nie mogłam nawet napisać do administratora grupy z prośbą o interwencję. Post nie został też w tym czasie usunięty, mimo że w wewnętrznym regulaminie grupy wskazywano, że zamieszczanie obraźliwych komentarzy i postów jest niedopuszczalne. Kolejnym krokiem było złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Tutaj zaczęły się schody, bo nie znałam miejsca zamieszkania tej osoby. W zawiadomieniu powołałam się jednak na konkretne przepisy kodeksu karnego, m.in. dotyczące publicznego zniesławienia i bezprawnych gróźb.
Prokuratura podjęła sprawę?
Nie, już po kilku dniach dostałam postanowienie prokuratora o odmowie wszczęcia postępowania. Podkreślono tam, że powinnam skierować prywatny akt oskarżenia. Niestety nie jest to możliwe bez ustalenia co najmniej IP urządzenia i adresu hejtującej mnie osoby, czego ja sama, bez organów ścigania, nie jestem w stanie zrobić. Dla policji czy prokuratury to drobiazg, ale nikt nie garnie się do działania w tym zakresie. Złożyłam oczywiście zażalenie, na razie czekam na odpowiedź.
A co z ewentualnym pozwem cywilnym?
Mogłabym pozwać tę osobę za naruszenie dóbr osobistych, ale w tym przypadku droga cywilna jest niewykonalna, ponieważ nie znam jej adresu zamieszkania. A bez doręczenia odpisu pozwu wszczęcie postępowania nie jest możliwe. Niestety, prawda jest taka, że człowiek jest w tym momencie zwyczajnie bezradny. Bardzo często na kontach influencerskich można przeczytać zapewnienia w stylu: uważajcie, bo nasi prawnicy już podjęli kroki prawne. Jak jest naprawdę z tymi krokami prawnymi, mogłam się sama przekonać, gdy przydarzyła mi się taka sytuacja. Niby mówi się, że w internecie nikt nie jest anonimowy, ale prawda jest taka, że jeśli nie znamy adresu zamieszkania danej osoby, to nie możemy skierować ani pozwu cywilnego, ani prywatnego aktu oskarżenia. Bez wątpienia mamy w tym zakresie lukę prawną.
Jak często tego typu rzeczy zdarzają się w środowisku adwokackim?
Niestety nierzadko, do tego wygląda na to, że oszuści wyczuli, że realnie z hejtem nie da się nic zrobić - stąd ostatnia fala szantażów wobec prawników, przed którą ostrzegała NRA. Wiadomo, że adwokat pełni zawód zaufania publicznego, my pracujemy tak naprawdę dzięki dobrej opinii i rekomendacjom. Sama też dobrze wiem, że klienci bardzo zwracają uwagę na komentarze zamieszczane w internecie, więc jeżeli widzą, że przy danym nazwisku pojawiają się opinie typu „oszust”, „nie zajmuje się sprawą”, to stwierdzają, że coś musi w tym być. Szantażyści wyczuli, że to skuteczny sposób na zniszczenie reputacji.
Jak pani sądzi, w jaki sposób powinien zadziałać ustawodawca? Stworzyć osobną ustawę, zmienić przepisy? Dopuścić tzw. ślepy pozew w postępowaniu cywilnym?
Uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana przepisów karnych i spenalizowanie hejtu w internecie jako odrębnego typu przestępstwa. Ważne, by zagwarantować obywatelowi, że organy ścigania pomogą mu w ustaleniu adresu hejtującej osoby. Wtedy, w dalszej kolejności, byłaby także możliwość, aby pójść drogą postępowania cywilnego i złożyć pozew o naruszenie dóbr osobistych. Bez zmiany przepisów problem będzie cały czas narastał. Internet i media społecznościowe są w końcu coraz bardziej obecne w naszym życiu, to one dyktują też trendy w każdym zawodzie, nie możemy się już bez nich obejść. Ale hejt jest naprawdę poważnym problemem, i to nie tylko ze względu na ewentualne straty wizerunkowe i ekonomiczne, ale i psychikę osób, których dotyka. ©℗
Rozmawiała Inga Stawicka