Należałem do umiarkowanych entuzjastów pamiętnej uchwały połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r. (sygn. akt. BSAI-4110-1/20) już w chwili jej ogłoszenia. Uważam, że jest rozwiązaniem doraźnym i nie likwiduje w żaden sposób nawarstwiających się problemów systemowych.
Grzechem głównym zaprezentowanego w niej podejścia było wprowadzenie stopniowalnej niezawisłości sędziowskiej. Objawiała się ona w przyjętym a priori założeniu, że każde orzeczenie wydane przez SN w składzie z udziałem neosędziego jest objęte bezwzględną przyczyną odwoławczą lub nieważnością postępowania. W odniesieniu natomiast do orzeczeń sądów powszechnych w składach z sędziami powołanymi na stanowiska po kwietniu 2018 r. każdorazowo należy badać – w ramach testu niezawisłości – czy warunki, w których doszło do powołania sędziego na określony szczebel sądownictwa, spełniają (mówiąc najogólniej) standard konstytucyjny i europejski w zakresie jego niezawisłości i bezstronności w realiach konkretnej rozpoznawanej sprawy.
Pozostało
89%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama