Rutyna, brak skierowań na odwyk czy resocjalizację, lekceważenie problemów dzieci – to główne wnioski z raportu „Wymiar sprawiedliwości wobec przemocy domowej” Fundacji Court Watch Polska

Na niemal 14 tys. osądzonych w związku z przemocą domową, tylko wobec nieco ponad 500 orzeczono skierowanie na terapię w programach korekcyjno-edukacyjnych. Fundacja Court Watch Polska przeanalizowała 316 spraw sądowych z art. 207 k.k. (znęcanie się fizyczne lub psychiczne nad osobą najbliższą) z lat 2018–2020. Wniosek? Są narzędzia w prawie karnym, ale nie wykorzystujemy ich skutecznie w walce z przemocą. – Przemoc w Polsce nie maleje. Jest na stałym, wysokim poziomie – mówi Zofia Branicka, współautorka raportu. Dodaje, że państwo ma narzędzia, które mogłyby to zmienić. Wymiar sprawiedliwości jednak za rzadko po nie sięga.
Grzechy główne systemu to, poza wspomnianym brakiem działania w celu resocjalizacji sprawcy, także niezauważanie dzieci jako ofiar przemocy, przerzucanie odpowiedzialności na osoby pokrzywdzone, jeśli chodzi o wszczęcie postępowania (choć przestępstwo z art. 207 k.k. jest ścigane z urzędu), zamykanie oczu na problem alkoholowy sprawców, a także powtórna wiktymizacja osób szukających pomocy.
Fundacja Court Watch analizowała sprawy i przekonuje, że jednym z przykładów braku logiki działania sądu jest kwestia podejścia do problemu alkoholowego. Chociaż w większości sytuacji (74 proc. spraw) sprawca przemocy je ma, a w 64 proc. przypadków podejrzany w chwili zatrzymania był pod wpływem alkoholu, to tylko w jednej trzeciej badanych wyroków pojawił się wymóg zobowiązania do zaprzestania picia. I jedynie w 14 proc. kierowano na terapię.
– Samo pozbawienie wolności nie naprawi relacji w domu. Chodzi o danie sprawcy narzędzi, które pozwolą mu spróbować żyć inaczej – tłumaczy Zofia Branicka. Dodaje, że w przypadku przemocy domowej sprawca i osoba pokrzywdzona najczęściej pozostają w relacji rodzicielskiej albo partnerskiej. – Dlatego pomoc w resocjalizacji jest kluczowa – podkreśla.
Autorzy raportu stawiają tezę, że oskarżeni i pokrzywdzeni zyskują formalne rozstrzygnięcie co do winy, ale brakuje dalekosiężnych działań. – Osoby pokrzywdzone często już w pierwszych zeznaniach zwracały uwagę na to, że szukają w wymiarze sprawiedliwości wsparcia, np. w postaci skutecznego odizolowania od partnera zagrażającego ich poczuciu bezpieczeństwa, zobowiązania syna do powstrzymywania się od spożycia alkoholu czy skierowania wnuka na terapię uzależnień. Zamiast tego otrzymały informacje o wyrokach, które oprócz kary zwykle nie zawierały w swojej treści żadnych środków karnych, takich jak zakaz zbliżania się, nakaz udziału sprawcy w oddziaływaniach korekcyjno-edukacyjnych – tłumaczy Branicka.
Z raportu Court Watch wynika, że najczęściej do sądów trafiają sprawy, w których oskarżonym jest mężczyzna, a ofiarą jego obecna lub była partnerka. Zaskakująco rzadko wymiar sprawiedliwości reaguje, gdy ofiarami przemocy są dzieci. Jak słyszymy, tylko w 5 z 316 analizowanych przez fundację przypadków postępowanie było wszczynane ze względu na podejrzenie popełnienia przestępstwa wyłącznie wobec osób małoletnich, a zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa składały osoby obce lub instytucje. Równocześnie z akt wynika, że dzieci, które mieszkały razem z oskarżonym i pokrzywdzoną, często same nie były traktowane jako osoby pokrzywdzone (aż 66 spraw). Dla przykładu statystyki KGP z 2020 r. dotyczące procedury Niebieskiej Karty pokazują, że blisko 14 proc. ofiar przemocy domowej stanowiły właśnie dzieci.
– Gdy chodziłam na rozprawy w ramach asysty z klientkami Centrum Praw Kobiet, widziałam, że spotkanie w sądzie ze sprawcą przemocy nie pomaga kobietom. Tak samo jak składanie zeznań w jego obecności – mówi Monika Perdjon, psycholog z Warszawskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Na pytanie o skalę przemocy ocenia, że nie można jej oceniać wyłącznie po liczbie osób skazanych z art. 207 k.k. Z jednej strony mamy rosnącą świadomość problemu i kobiety coraz częściej nie godzą się na złe traktowanie. Z drugiej nadal istnieje szara strefa, czyli przypadki, które nie wychodzą poza cztery ściany domu.
Na pytanie, czy terapia pomaga, odpowiada: to zależy. – Jeśli sprawca się na nią zdecyduje, przemoc może ustać. Na ile? To, znów, zależy od tego, jakiej jakości są działania terapeutyczne, czy potrafią dotrzeć do jądra problemu (np. że sprawca w dzieciństwie sam był ofiarą przemocy) i czy ich efekt będzie podtrzymywany podczas np. spotkań w grupach wsparcia – mówi Monika Perdjon. Jeśli tego zabraknie, ostrzega, może okazać się, że będzie to jak przy stosowaniu diety, kiedy z czasem pojawia się efekt jo-jo.
Dlatego fundacja postuluje m.in. nowelizację przepisów kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którą wszyscy sprawcy przemocy domowej byliby obligatoryjnie kierowani do uczestnictwa w programach korekcyjno-edukacyjnych. A także by dorosła osoba pokrzywdzona przestępstwem znęcania zeznawała zaraz po interwencji policji w domu lub w innym bezpiecznym miejscu poza komisariatem, najlepiej w obecności biegłego psychologa lub przynajmniej pod nieobecność oskarżonego oraz z użyciem kamer. I by w analogiczny sposób odbywało się składanie zeznań w sądzie. A także by każdy podejrzany o stosowanie przemocy domowej obligatoryjnie był diagnozowany pod kątem ewentualnych uzależnień. Oraz by rozważyć, szersze niż dotychczas, wykorzystywanie instytucji świadka incognito. W Ministerstwie Sprawiedliwości usłyszeliśmy zapewnienie, że resort ustosunkuje się niebawem do tych kwestii.