Sędzia, którego oświadczenie majątkowe na skutek decyzji ministra sprawiedliwości zostało ujawnione, może szukać ratunku w sądzie. Do takiego wniosku doszedł ostatnio NSA.

Sprawa sięga 2018 r., kiedy to minister sprawiedliwości postanowił znieść klauzulę „zastrzeżone”, jaką objęte zostały informacje zawarte w oświadczeniach majątkowych 40 sędziów w Polsce. Jeden z nich z tą decyzją się nie zgodził i skierował sprawę do sądu administracyjnego, mimo że przepisy na temat takiej możliwości milczą. Niedawno, po niemal czterech latach walki, Naczelny Sąd Administracyjny przyznał mu rację, stwierdzając, że decyzja MS o odtajnieniu oświadczenia majątkowego ma charakter decyzji administracyjnej i jako taka podlega zaskarżeniu do sądu.
Przegrana sędziego
Co do zasady oświadczenia majątkowe sędziów są jawne. A to oznacza, że każdy zainteresowany może sprawdzić stan posiadania dowolnie wybranego orzekającego. Wystarczy, że wejdzie na stronę odpowiedniego sądu apelacyjnego. Jednak od tej reguły istnieją wyjątki. Zdarza się bowiem, że dokumenty są utajniane. Aby tak się stało, musi o to wnioskować sam zainteresowany. Decyzję podejmuje prezes właściwego sądu apelacyjnego lub Krajowa Rada Sądownictwa (gdy wnioskującym jest szef SA). Do utajnienia może dojść tylko wówczas, gdy ujawnienie informacji o stanie majątkowym sędziego mogłoby spowodować zagrożenie dla niego samego lub dla osób jemu najbliższych. Na brak jawności nie musi się jednak zgodzić minister sprawiedliwości. Może on zdecydować o zniesieniu klauzuli tajności nadanej oświadczeniu majątkowemu. Przepisy nie przewidują, co w takiej sytuacji. Mimo to jeden z sędziów postanowił zaskarżyć decyzję ministra do sądu administracyjnego. W skardze wytknął, że minister nie uzasadnił, dlaczego ma odmienne zdanie w tej kwestii niż prezes sądu apelacyjnego, który nadał jego oświadczeniu klauzulę tajności. Podkreślił również, że decyzję w jego sprawie podjął podsekretarz stanu w MS, a nie minister. Ponadto zaznaczył, że w przepisach mowa jest o tym, że utajnieniu podlega oświadczenie, gdy zawarte w nim informacje „mogłyby powodować” zagrożenie dla niego lub jego rodziny, a nie „powodowałyby” takie zagrożenie. W odpowiedzi na skargę minister wniósł o jej odrzucenie. Stoi bowiem na stanowisku, że sąd administracyjny nie ma kompetencji do badania tego typu decyzji.
W I instancji sędzia przegrał. Wojewódzki sąd administracyjny stwierdził, że zaskarżone pismo nie jest decyzją administracyjną w rozumieniu przepisów kodeksu postępowania administracyjnego (sygn. akt VII SA/Wa 2922/19). Zdaniem sądu nie stanowi ono także innego aktu lub czynności z zakresu administracji publicznej, które podlegałyby kontroli w drodze postępowania administracyjnego. Jak czytamy w uzasadnieniu, posłużenie się przez ustawodawcę określeniem, że minister sprawiedliwości „może zdecydować o objęciu informacji zawartych w oświadczeniu ochroną” nie oznacza, że rozstrzygnięcie tego podmiotu ma charakter decyzji administracyjnej.
NSA uchyla…
Sędzia od wyroku WSA złożył skargę kasacyjną. A Naczelny Sąd Administracyjny częściowo przyznał mu rację (sygn. akt II GZ 4/21). Po pierwsze wytknął sądowi I instancji swego rodzaju niechlujstwo w uzasadnieniu postanowienia o odrzuceniu skargi. Bo WSA całkowicie pominął to, że ustawodawca w zakresie odtajnienia oświadczenia majątkowego sędziego powierzył dwie różne kompetencje dwóm różnym organom (prezesowi SA i ministrowi sprawiedliwości). Konsekwencją tego było, jak twierdzi NSA, to, że sąd I instancji nie zidentyfikował przedmiotu sprawy w sposób właściwy, a co za tym idzie, brak swojej kognicji uzasadnił w sposób niekorespondujący z jej przedmiotem, a wręcz oderwany od niego.
„Tym samym żaden z argumentów prezentowanych w uzasadnieniu kontrolowanego postanowienia (…) nie mógł przemawiać za zasadnością stanowiska Sądu I instancji odnośnie do braku podstaw uznania zaskarżonego rezultatu działania Ministra Sprawiedliwości za decyzję administracyjną (…)” - czytamy w uzasadnieniu orzeczenia NSA.
W związku z powyższym postanowienie zostało uchylone, a sprawa skierowana do ponownego rozpatrzenia. Jednocześnie jednak NSA zaznaczył, że „za zdecydowanie przedwczesną na aktualnym etapie postępowania trzeba było uznać ocenę pozostałych zarzutów kasacyjnych”.
…a WSA zmienia zdanie
Rozpatrując ponownie sprawę, wojewódzki sąd administracyjny doszedł do odmiennych wniosków niż za pierwszym razem. Uznał, że sporne rozstrzygnięcie podjęte przez MS jednak jest decyzją administracyjną i ją uchylił (patrz grafika). Jak przypomniał, z orzecznictwa wynika, że jeśli pismo wydane w sprawie administracyjnej zawiera choćby tylko niezbędne elementy właściwe dla decyzji administracyjnej, to powinno być traktowane jak taka decyzja. I nie ma tutaj znaczenia, czy zostało ono tak nazwane. Wystarczy, że zawiera oznaczenie organu administracyjnego, wskazanie adresata aktu, rozstrzygnięcie i podpis osoby upoważnionej. „W niniejszej sprawie nie ma zatem znaczenia to, czy Minister (tak jak w decyzji z [...] listopada 2018 r.) nazwał określone indywidualne rozstrzygnięcie z 22 sierpnia 2018 r. jako «decyzja», czy też wskazał, że użył tego pojęcia «w znaczeniu potocznym» lub czy też «pismo» nie ma żadnego wyraźnie wskazanego «tytułu»” - czytamy w uzasadnieniu wyroku WSA z 25 listopada 2020 r., sygn. akt VII SA/Wa 2922/19.
Sąd administracyjny przypomniał również, że co do zasady negatywne rozstrzygnięcie sprawy administracyjnej powinno być wydane przez organ w formie decyzji. Tymczasem w omawianym przypadku MS negatywnie załatwił sprawę sędziego - odebrał mu nałożone wcześniej przez prezesa sądu apelacyjnego uprawnienie.
Od tego wyroku WSA minister sprawiedliwości złożył skargę kasacyjną. Naczelny Sąd Administracyjny jednak ją oddalił. Nie jest jeszcze znane uzasadnienie wyroku NSA.
MS, tłumacząc w 2018 r., dlaczego zdecydowało się na odtajnienie części oświadczeń majątkowych, mówiło ustami ówczesnego rzecznika prasowego resortu Jana Kanthaka, że „czas nadzwyczajnej kasty i jakiegoś uprzywilejowania jednych sędziów względem drugich się skończył”.
Tymczasem dziś okazuje się, że największym problemem dla sędziów nie jest już odtajnianie ich oświadczeń majątkowych przez MS.
- Obecnie to prezesi sądów apelacyjnych już na tym pierwszym etapie, wiedząc, jakie są w tym zakresie oczekiwania ministra sprawiedliwości, nie zgadzają się na utajnianie. Wielu sędziów wnioskowało o to po wycieku z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury kilkudziesięciu tysięcy danych osobowych m.in sędziów czy prokuratorów. I z tego co mi wiadomo, wniosek żadnego z nich nie został rozpatrzony pozytywnie przez prezesa sądu - mówi Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.©℗
OPINIA

Zmarnowany potencjał

Krzysztof Izdebski Fundacja Batorego
System oświadczeń majątkowych, ito nie tylko sędziów, został źle pomyślany itak naprawdę nie spełnia swojej roli. Nie wiadomo, czemu ma służyć. Jest niekompatybilny, oświadczenia są składane na różnych formularzach woparciu oróżne przepisy. To wszystko powoduje, że ten ogrom informacji zawartych wtego typu dokumentach nie może być wykorzystany wjakiś sensowny sposób. Ichoć od początku byłem za jawnością majątków osób pełniących istotne funkcje wpaństwie, to muszę powiedzieć, że potencjał, jaki to ze sobą niesie, został zmarnowany.
Dodatkowo wprzypadku sędziów pomysł odtajnienia ich oświadczeń ewidentnie miał podłoże polityczne. Widać to po tym, wjaki sposób wykorzystywane są informacje zamieszczane wtego typu dokumentach. Sięga się po nie wówczas, gdy szuka się jakiś faktów zżycia sędziego, które mogłyby go zdyskredytować woczach opinii publicznej, bo ztego czy innego powodu sędzia ten nadepnął na odcisk decydentom. Tymczasem ministrowie, wtym także minister sprawiedliwości, nie mają obowiązku ujawniać swoich oświadczeń majątkowych. Jawność oświadczeń miała przysłużyć się wwalce zkorupcją. Tymczasem zaledwie promil oświadczeń jest pod tym kątem sprawdzany przez CBA.©℗

orzecznictwo

Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 26 października 2021 r., sygn. akt II GSK 1649/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe