- Na powierzchni 2 m2 uchodźcy będą mogli być przetrzymywani na okres do 12 miesięcy - mówi Katarzyna Słubik, prawniczka, prezeska Stowarzyszenia Interwencji Prawnej
Wczoraj rząd przyjął nowelizację ustawy dotyczącą imigrantów. Minister Wąsik podkreśla, że wycofano się z kontrowersyjnego przepisu mówiącego o penalizacji nielegalnego przekraczania granicy. Czy są jeszcze jakieś zmiany w stosunku do zaprezentowanych założeń?
Nie wiemy. Nie mamy dostępu do ostatecznej wersji, więc jeśli Państwo ją macie to bardzo byśmy prosili o jego udostępnienie. Z tego co wiemy, żadna organizacja pozarządowa nie widziała tych zapisów na własne oczy. Domyślamy się, że teraz czeka nas błyskawiczna ścieżka legislacyjna i te zmiany nie będą z nami w żaden sposób konsultowane.
Dlaczego rząd wycofał się z tego zapisu?
Opieramy się wyłącznie na deklaracji ministra, ale jeśli faktycznie rząd odszedł od penalizacji nielegalnego przekraczania granicy, to dlatego, że wymagałoby to zmiany kodeksu karnego, co jest o wiele poważniejszym krokiem niż nowelizacja ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony czy o ochronie granicy państwowej.
Skąd zatem informacja o zmniejszeniu powierzchni przypadającej na jedną osobę w detencji z 4m2 do 2 m2?
To jest coś, co rząd zrobił równolegle. Praca nad założeniami do ustawy, która ma odpowiedzieć na sytuację migracyjną to jedno. W międzyczasie ministerstwo zmieniało rozporządzenie o ośrodkach strzeżonych i aresztach dla cudzoziemców. Zazwyczaj takie rozporządzenia są z nami konsultowane, ale tym razem zmiana przeszła bardzo szybko i bez porozumienia z organizacjami pozarządowymi.
Na czym dokładnie polega ta zmiana?
Rozporządzenie do tej pory mówiło, że powierzchnia przypadająca na jedną osobę w ośrodku strzeżonym (do których trafiła większość osób przekraczających granicę w ostatnich dniach) wynosiła 4 m2, co oznaczało, że Polska dysponowała w nich około 560 miejscami. To, co zmieniono to zmniejszono tę powierzchnię do 2 m2. I to jest taka powierzchnia, którą my mieliśmy kiedyś w więzieniach. Było sporo spraw przed ETPCz, który mówił, że jest to powierzchnia, która powinna być stosowana w naprawdę wyjątkowych sytuacjach, na krótki okres i musiała być możliwość jej zaskarżenia. Trybunał dawał jasne sygnały, że są to przepisy, które uderzają w godność osób osadzonych. Polska dostosowała te przepisy więzienne do tak wytyczonych standardów. Teraz będziemy je stosować do uchodźców, którzy na powierzchni 2 m2 będą mogli być przetrzymywani na okres do 12 miesięcy.
Ile w praktyce wynosi ten okres detencji? Czy limit 12 miesięcy dotyczy dużego procenta uchodźców?
Te statystyki zaburzył okres pandemii. Nie znamy najnowszych danych, ale przed koronawirusem średnia wynosiła ok. 80 dni. Było jednak sporo osób, które przebywało w ośrodku tych kilka-kilkanaście miesięcy. Najczęściej spotykamy osoby, które przebywają w tych ośrodkach około 6 miesięcy.
Czyli w zasadzie z dnia na dzień Polska zwiększyła zwoje możliwości do trzymania uchodźców w zamkniętych ośrodkach z 560 osób do ponad tysiąca?
Tak. Przypomnę jeszcze o jednym niebezpieczeństwie. W 2017 roku rząd szykując się na, jego zdaniem, niebezpieczeństwo migracyjne, postanowił, że będzie można przetrzymywać uchodźców w konterenach. Tego jeszcze nie widzieliśmy, ale wydaje mi się, że w tym momencie ta opcja staje się coraz bardziej realna.
Z całą pewnością jest tak, że rząd planuje, że ktokolwiek przekracza naszą granicę to trafia do strzeżonego ośrodka. A to tak nie musi być. Jeśli widzimy rodziny z dziećmi, bardzo młodych ludzi - to naszą odpowiedzią nie musi być umieszczanie ich w tych miejscach. Tymczasem oni wszyscy z automatu trafiają do ośrodków i dopiero po jakimś czasie tym sprawom przygląda się sąd lub Urząd do Spraw Cudzoziemców i je wypuszcza. Tak nie powinno być, nikt nie może być pozbawiony wolności tylko dlatego, że prosi o status uchodźcy. Jeśli przyjmujemy taką filozofię, to w tej sytuacji, w której się znajdujemy musimy faktycznie natychmiast wytworzyć dużo nowych miejsc.
Jak pani ocenia dotychczasowe działa rząd w związku z sytuacją na granicy białoruskiej i czego możemy się jeszcze spodziewać?
do nas niepokojące sygnały. Wiemy, że po stronie białoruskiej mamy do czynienia z jakimś rodzajem przymusu czy przemocy. Wiemy, że pojawiają się tam osoby z bronią, które naganiają te osoby w stronę polskiej granicy. Nie mamy doniesień, by polska Straż Graniczna używała przemocy, ale wiemy już dziś, że w dziwnej sytuacji zostało postawionych 50 osób przy goniący białoruskiej, które nie mogą ani przejść na naszą stronę ani cofnąć się na Białoruś. Możliwe, że polskie władze próbują jakiegoś nowego podejścia. Wytwarzają taką sytuację „limbo”. Sytuacja może rozwinąć się w różnych kierunkach, w zależności od tego jaka będzie reakcja społeczeństwa, mediów, organizacji pozarządowych i sądów międzynarodowych. Widzimy tu potencjał do zainteresowania sprawą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jesteśmy okresie próby sił.
Co może wydarzyć się dalej?
W ciągu najbliższych godzin okaże się zapewne czy Straż Graniczna wpuści te osoby czy nie. Wiemy, że na miejscu są organizacje pozarządowe, które próbują doraźnie pomagać i dostarczać wodę czy śpiwory. Nasze działania skupią się na aspektach prawnych. Jeżeli uda nam się uzyskać pełnomocnictwa od tych osób, będziemy wspierać je w próbach legalnego złożenia wniosku o status uchodźcy. Od lat obserwujemy trudności ze złożeniem wniosków uchodźczych na granicy z Białorusią, co zostało też potwierdzone wyrokami EtPCz przeciwko Polsce (M.K. i in. pko Polsce). Obawiamy się, że obecna sytuacja jest eskalacją tego nastawienia naszych służb.
A jeżeli władze się nie ugną?
Obserwujemy. Jesteśmy gotowi do litygacji przez Europejskim Trybunałem Praw Człowieka , choć ostatnie lata pokazują, że Polska nie szanuje tego orzecznictwa. Pozostaje jeszcze nacisk społeczności międzynarodowej. Dosyć często reakcja społeczeństwa czy mediów ma znaczenie chociaż, przyznam szczerze, nieczęsto z obecnym rządem.