W rządzie trwają dyskusje, co zrobić z orzeczeniem TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej. Otoczenie premiera i Porozumienie myślą o kroku w tył, ziobryści domagają się utrzymania twardego kursu.

Rząd zastanawia się, jaką odpowiedź dać na ultimatum Komisji Europejskiej w sprawie respektowania orzeczenia TSUE zawieszającego działanie izby Sądu Najwyższego. Termin mija 16 sierpnia, a z naszych ustaleń wynika, że na razie nie uzgodniono wspólnej linii działania.
– Na razie decyzji politycznej w tej sprawie nie ma – przyznaje osoba z otoczenia premiera Mateusza Morawieckiego. Jak dodaje, na stole jest kilka opcji, a wszystkie zakładają jakąś formę ustępstwa wobec KE i TSUE. Poważnie rozważana jest np. wersja połączenia Izby Dyscyplinarnej z Izbą Karną. Inny wariant zakłada utworzenie zupełnie nowej izby z innymi kompetencjami, a kolejny przekształcenie SN w „sąd zagadnień prawnych”, składający się być może jedynie z kilkunastu sędziów (system dyscyplinujący byłby wtedy na poziomie niższych instancji). Jednocześnie snute są plany dokończenia reformy sądownictwa. – Ryszard Terlecki już zapowiedział, że jesienią będzie reforma – wskazuje nasz rozmówca. I dodaje, że w obecnym stanie prawnym system dyscyplinujący sędziów i tak nie działa. – Dziś musimy na wiecach tłumaczyć wyborcom, dlaczego izba nie karze sędziów, którzy na to zasługują – tłumaczy. Zwolennikiem wykonania jakiegoś kroku w tył jest także Porozumienie, jeden z koalicjantów PiS.
Tyle że z taką strategią nie zgadzają się ziobryści. – Nie robimy żadnego klajstrowania. Reformujemy, ale idziemy na twardo – mówi jeden z polityków Solidarnej Polski. Jak przyznaje, jak dotąd nie było żadnych roboczych konsultacji w tej sprawie pomiędzy kancelarią premiera a Ministerstwem Sprawiedliwości. – KPRM wymyślił sobie, że będzie rolować ten problem, a potem zrzuci winę na nas – twierdzi współpracownik Zbigniewa Ziobry. Przypomina, że reforma sądów przez konflikt z UE zatrzymała się w pół kroku. – Trzy lata czekaliśmy na zmiany w sądownictwie, premier zablokował nam działania, a pakiet 9–10 ustaw do dziś czeka na uchwalenie, w tym ta dotycząca spłaszczenia struktury sądownictwa – twierdzi rozmówca DGP z Solidarnej Polski. Koncepcja zakłada dwa szczeble sądów oraz większą elastyczność korzystania z sędziów. Zgodnie z nią sędzia nie będzie przypisany do konkretnego sądu, lecz do całego okręgu (czyli mógłby czasowo pracować w innym sądzie w danym okręgu, jeśli zajdzie taka potrzeba). Do tego dojdzie regulacja jego ścieżki awansu.
Jeśli ta różnica zdań się utrzyma, to PiS może mieć kolejny wewnętrzny konflikt polityczny – tym razem na skrzydle przeciwległym do tego, które zajmuje Jarosław Gowin. Widać, że odżywa spór, który widzieliśmy przy okazji kwestii ratyfikacji zasobów własnych UE. Twarda i nielicząca się z konsekwencjami zewnętrznymi postawa Solidarnej Polski z jednej strony, a z drugiej próba premiera Morawieckiego wyjścia z całej sytuacji tak, by zadowolić PiS i nie narazić się na realne sankcje z Brukseli.
Piątkowe oświadczenie I prezes SN Małgorzaty Manowskiej pokazuje jednak, że półśrodki i gra na przeczekanie mogą się nie udać. Zdobyła się na bezprecedensowy gest i wystosowała listy do prezydenta, premiera i marszałków obu izb, w których zaapelowała o „jak najszybsze” zmiany prawa wynikające z orzeczenia TSUE. „Niezależnie od grożących RP ewentualnych daleko idących konsekwencji finansowych za niewykonanie orzeczeń TSUE zwracam uwagę na wynikający ze wspomnianych orzeczeń faktyczny paraliż systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów” – napisała. Ton pisma idzie obok linii, jaką ostatnio prezentował TK wspierany przez PiS, który uważa, że orzeczenia TSUE dla Izby Dyscyplinarnej nie mają znaczenia. „Doprowadzenie do stanu zgodności z prawem europejskim (...) w oczywisty sposób wymaga niezwłocznie zmian ustawowych” – pisze prezes SN.
Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla Polsat News powiedział, że zgadza się z wykładnią TK w tej sprawie, ale jednocześnie powiedział, że w odpowiedzi na pismo I prezes może pojawić się prezydencka inicjatywa ustawodawcza. Choć zastrzegł jednocześnie: – Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby nasza suwerenność była łamana poprzez działania pozatraktatowe.
Jeśli do gry wejdzie prezydent, zapewne nie będzie inicjatywy rządowej, co pomoże PiS zminimalizować napięcia w swoim obozie. Możliwe za to, że pojawi się konkurencyjny projekt ustawy, ponieważ marszałek Senatu Tomasz Grodzki napisał na Twitterze o liście I prezes: „Odniosę się do niego zgodnie z literą orzeczenia TSUE, w duchu Konstytucji RP, dla dobra praworządności i wszystkich obywateli Najjaśniejszej Rzeczypospolitej”. Co może sugerować, że senacka większość może przedstawić własny pomysł na zmiany w sądownictwie dyscyplinarnym, idący zapewne w myśl orzeczenia TSUE i pokazujący kierunek zmian, o jakim docelowo myśli opozycja. Jednak oświadczenie marszałka jest na tyle enigmatyczne, że niczego nie przesądza.
Z kolei sędzia SN Jarosław Matras uważa, że inicjatywa legislacyjna powinna być uzupełniona przez działania I prezes. – Zamrożenie ID SN ewidentnie pozostaje w gestii I prezesa SN i nie wymaga to jakichś skomplikowanych zabiegów. O tym, że można tak było uczynić, dowodzi chociażby zarządzenie prezes Gersdorf z 20.04.2020 r. – mówi sędzia. Dlatego też jego zdaniem ostatnie wystąpienia Małgorzaty Manowskiej świadczą o tym, że po stronie obecnego kierownictwa SN zabrakło woli, determinacji i przekonania, że obowiązkiem I prezesa jest przestrzeganie orzeczeń, w tym ostatecznych wyroków TSUE. Tymczasem zarządzenie prezes Manowskiej o odmrożeniu Izby Dyscyplinarnej dowodzi zupełnie czegoś innego – jest to jawny sygnał do niewykonania tego wyroku.
– Postępowania dyscyplinarne sędziów leżą odłogiem od wielu już miesięcy. A przecież można by było je uruchomić, posiłkując się – na zasadzie analogii – poprzednio obowiązującymi przepisami i np. wyznaczać do składów orzekających sędziów SN, których status nie budzi wątpliwości, oraz ławników, których udział w postępowaniach dyscyplinarnych sędziów nie został przecież zakwestionowany przez TSUE – przekonuje Jarosław Matras.