Fakt, że szpital wskutek niedopełnienia wszystkich procedur uśmiercił „na papierze” żywą osobę, może wywołać u rzekomo nieżyjącego głęboki stres. Tym samym możliwe jest zasądzenie na jego rzecz przeprosin i zadośćuczynienia. Uznał tak Sąd Apelacyjny w Katowicach.

Niecodzienna sprawa zaczęła się w grudniu 2017 r. Wówczas do szpitala przywieziono pacjenta o nieznanej tożsamości. Po chwilowym odzyskaniu przytomności podał on swoje imię i nazwisko oraz rok urodzenia. Po czym przytomność utracił, a kilka dni później zmarł. Szpital ustalił we własnej bazie, że osoba ta już dawniej była pacjentem. Wystawiono więc kartę zgonu oraz zawiadomiono o zdarzeniu ojca mężczyzny. Ten pomyłki nie zauważył, gdyż nie utrzymywał kontaktów z synem.
Na 23 grudnia 2017 r. zaplanowano uroczystości pogrzebowe. Krótko przed nimi szwagier rzekomo zmarłego zadzwonił jednak do partnerki mężczyzny, by spytać o jej kondycję psychiczną. I wtedy wyszło, że uśmiercony przez szpital człowiek żyje.
W marcu 2018 r. prokuratura oraz szpital wystąpiły do urzędu stanu cywilnego o unieważnienie aktu zgonu. Tak też uczyniono – zmiany w rejestrze PESEL zaktualizowano 27 listopada 2018 r., czyli niemal rok po rzekomej śmierci mężczyzny.
Człowiek postanowił pozwać szpital o naruszenie dóbr osobistych. Zażądał przeprosin oraz zadośćuczynienia w kwocie 100 tys. zł. W uzasadnieniu powództwa wskazano, że mężczyzna bardzo źle zniósł informację o swojej rzekomej śmierci, wywołało to u niego rozstrój nerwowy, a także permanentny stres.
Sąd I instancji stwierdził, że roszczenie powoda było co do zasady uzasadnione. Jego zdaniem powzięcie wiadomości o tym, że wystawiony został błędnie czyjś akt zgonu, stanowi okoliczność budzącą negatywne odczucia, w tym przykrość czy irytację. Niewątpliwie – zdaniem sądu – taka sytuacja wywołała u powoda poczucie zagrożenia, niepewności, braku stabilizacji i stresu. Wyrok? 10 tys. zł zadośćuczynienia. A to dlatego, że sąd nie dopatrzył się, by realnie powodowi stała się jakaś krzywda. W ocenie sądu nie zachorował on bardziej niż przed zdarzeniem (powód leczy się od lat psychiatrycznie), a zdarzenie – choć smutne – to nie spowodowało życiowych dolegliwości.
Mężczyzna złożył apelację. I słusznie, bo sąd II instancji nakazał szpitalowi przeprosić pisemnie powoda oraz podwyższył kwotę zadośćuczynienia do 25 tys. zł.
„Mimo że faktycznie powodowi udawało się załatwiać pewne sprawy urzędowe (powód złożył zeznanie roczne i otrzymał z urzędu skarbowego zwrot podatku, bez przeszkód korzystał z publicznej służby zdrowia, otrzymał zwolnienie lekarskie, pobierał zasiłek chorobowy oraz świadczenie rehabilitacyjne) przez wiele miesięcy żył jednak w poczuciu zagrożenia oraz niepewności, co do możliwości załatwiania określonych spraw” – wskazano w niedawno opublikowanym uzasadnieniu wyroku.
Dalej zaś sąd apelacyjny zauważył, że stwierdzenie zgonu i wykreślenie powoda z rejestrów publicznych mogło też skutkować tym, że powód faktycznie powstrzymywał się od podejmowania określonych aktywności (np. załatwiania spraw w banku), gdyż spodziewał się trudności przy weryfikacji tożsamości. Jakkolwiek więc nie doszło do faktycznego związku między wykreśleniem mężczyzny z rejestrów a możliwością załatwiania spraw urzędowych (urzędnicy bowiem wykazywali wiele zrozumienia dla sytuacji, w której powód się znalazł), to cała sytuacja mogła wywoływać stres u mężczyzny, który nie był winien całemu zdarzeniu. Szpital zaś – potwierdził sąd – był odpowiedzialny za to, że zbyt pochopnie określił tożsamość zmarłej osoby.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 14 maja 2020 r., sygn. akt I ACa 127/20. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia