Od 12 lutego będą działać hotele, kina i teatry. Ruszyły stoki narciarskie i baseny. Od dawna czynne są supermarkety, a tłok w nich prawie jak za starych czasów. Dlaczego więc w imię ochrony przed pandemią planuje się demontaż kolejnych gwarancji procesowych stron? W Sejmie znajduje się projekt nowelizacji procedury cywilnej (druk nr 899). Przewiduje zmiany m.in. w art. 15zzs1 tzw. ustawy o COVID-19 z 2 marca 2020 r. (Dz.U. z 2020 r. poz. 1842 ze zm.). W okresie pandemii i rok od jej odwołania wszystkie sprawy cywilne zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji rozpoznawać ma skład jednoosobowy.
Od 12 lutego będą działać hotele, kina i teatry. Ruszyły stoki narciarskie i baseny. Od dawna czynne są supermarkety, a tłok w nich prawie jak za starych czasów. Dlaczego więc w imię ochrony przed pandemią planuje się demontaż kolejnych gwarancji procesowych stron? W Sejmie znajduje się projekt nowelizacji procedury cywilnej (druk nr 899). Przewiduje zmiany m.in. w art. 15zzs1 tzw. ustawy o COVID-19 z 2 marca 2020 r. (Dz.U. z 2020 r. poz. 1842 ze zm.). W okresie pandemii i rok od jej odwołania wszystkie sprawy cywilne zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji rozpoznawać ma skład jednoosobowy.
O ile w pierwszej instancji nie jest to duża zmiana (tu z kolegialnością mamy do czynienia wyjątkowo), o tyle dla postępowania apelacyjnego stanowi rewolucję. Apelację (z wyjątkiem postępowania uproszczonego) od czasów przedwojennych rozpoznawał skład trzech sędziów zawodowych.
Uzasadnienie nowelizacji jest w tym zakresie zagadkowe. Powołuje się na zagrożenie epidemiczne wynikające z zebrania trzech osób w jednym pomieszczeniu (choć z tego powodu należałoby zamknąć większość biur). Projektodawca stwierdza jednak równocześnie, że w zasadzie nie ma znaczenia, czy w sprawie orzeka jeden, czy trzech sędziów. Brak – dodaje – obiektywnych i sprawdzalnych dowodów, że wyrok wydany w składzie jednoosobowym jest mniej sprawiedliwy niż w poszerzonym. Pojawiające się w tym zakresie supozycje mają być głęboko krzywdzące dla sędziów i świadczyć o braku znajomości metodyki ich pracy. Wątpliwości wobec składów jednoosobowych ustawodawca uważa za votum nieufności dla wiedzy i umiejętności ciężko pracujących sędziów w sądach pierwszej instancji, którzy muszą rozpoznać sprawę równie wnikliwie i rzetelnie co ich koledzy z wyższej instancji.
Pierwszy wniosek z lektury uzasadnienia jest taki, że zmiana – mimo pretekstu pandemicznego i zapowiedzianej tymczasowości, planowana jest na stałe. Myśli się o trwałym odejściu od zasady kolegialności składu odwoławczego. Po co inaczej wyjaśniać, że skład pojedynczy jest nie gorszy od zbiorowego? Drugi – że nie o pandemię tu chodzi, a poprawienie statystyk kosztem jakości orzekania i publicznego obrazu sądownictwa. Trzeci – że w prace nad nowelizacją wkradły się chyba emocje. Jednoosobowość postępowania apelacyjnego, szczególnie w aktualnej sytuacji (gdy zaufanie do sądów jest często publicznie podważane), to jednak fatalny pomysł.
Istotą wymiaru sprawiedliwości w demokratycznym państwie jest bezstronność i obiektywizm składu orzekającego (z czym wiążą się niezależność sądu i niezawisłość sędziego). Co komu po szybkim rozstrzygnięciu, jeśli jest stronnicze albo okoliczności, w których zapadło, budzą wątpliwości. Liczy się nie tylko obraz sprawy w oczach stron, ale także (a może przede wszystkim) o jej obraz społeczny. Wyrok wydany w niejasnych okolicznościach nie zyska akceptacji, pogłębi nieufność do sądów. Nie tylko słuszność rozstrzygnięcia jest ważna (a na tym skupił się projektodawca), ale także odczucie, że zapadło ono uczciwie. W procesie cywilnym zawsze ktoś przegrywa i jest niezadowolony z wyniku. Rozwiązania procesowe, które wzmacniają przekonanie, że orzeczenie wydano w rzetelnie przeprowadzonym postępowaniu, są bezcenne.
Kumulacja doświadczeń i związana z tym wyższa jakość samego orzeczenia to tylko jedna z przewag składu wieloosobowego nad jednoosobowym. Kolegialność, obok jawności, instancyjności i prawa do uzasadnienia, służy właśnie wzmocnieniu bezstronności sądu. Każda z tych instytucji podlega w ostatnich latach erozji. Jawność jest już tylko atrapą (w zasadzie nie ma dziś publiczności na rozprawach, nie słychać też o planach wprowadzenia ogólnie dostępnych transmisji rozpraw online). Instancyjność w znacznej części zlikwidowano w zakresie zażaleń (zasadą jest teraz ich rozstrzyganie przez ten sam sąd). Uzasadnienia są od niedawna odpłatne. Sądy nie uzasadniają już z urzędu zaskarżalnych postanowień. Zachowajmy więc chociaż kolegialność postępowania odwoławczego.
Wieloosobowość postępowań odwoławczych nie jest cechą jedynie postępowania cywilnego. Funkcjonuje w postępowaniach administracyjnych (samorządowe kolegia odwoławcze), sądowoadministracyjnych (NSA), karnych (w najpoważniejszych sprawach apelację rozpoznają składy nawet pięcioosobowe) czy dyscyplinarnych (np. w samorządzie adwokackim). To stara, ugruntowana i sprawdzona zasada. Jej zmiana powinna być uzasadniona czymś więcej niż brakiem dowodów na większą sprawiedliwość orzeczeń kolegialnych.
Kolegialność nie wzięła się z niczego. Lata doświadczeń przekonują, że sędzia orzekający jednoosobowo jest bardziej podatny na naciski. Trudniej bezprawnie wpłynąć na kolegium. Świadomy, że cały zespół ponosi odpowiedzialność za wydanie rozstrzygnięcia, sędzia może działać swobodniej i pewniej niż sędzia orzekający jednoosobowo. Rozstrzygnięcia kolegialne cieszą się większą powagą i autorytetem, wzbudzają większe zaufanie i mają większą szanse na akceptację. Skład poszerzony daje zatem większe gwarancje niezawisłości i bezstronności sędziów. Rzecz jasna wieloosobowy skład przyczynia się też do bardziej wnikliwego rozpoznania sprawy i zmniejsza ryzyko błędów. Orzeczenia kolegium są efektem ścierania się poglądów, stanowią rezultat dyskusji, różnych spojrzeń na te same kwestie. Równoważą się w nim cechy osobowościowe sędziów, kolegium daje większe szansie na dotarcie do prawdy i jest formą bardziej demokratyczną. Istnieje stare powiedzenie, że trzech słabych sędziów może stworzyć dobry zespół orzekający.
Wszystkie wymienione zalety są szczególnie istotne w postępowaniu odwoławczym, w którym sędziowie kontrolują efekty pracy innych sędziów. Pomysł, aby wyrok apelacyjny wydawał jeden sędzia na posiedzeniu niejawnym (a do tego w gruncie rzeczy nowelizacja zmierza), jest nie do zaakceptowania. Co do argumentu, że skład kolegialny to votum nieufności wobec sędziów sądów niższych instancji, trzeba zauważyć, że podobnie można powiedzieć o apelacji. Jest to przecież środek zmierzający do zmiany lub uchylenia wyroku sądu pierwszej instancji. Miejmy zatem nadzieję, że kolejnym pomysłem na usprawnienie procedury cywilnej nie będzie zmiana konstytucji i uchylenie art. 176 (zasada dwuinstancyjności postępowania sądowego).
Orzekanie jednoosobowe ma też oczywiście zalety. Postępowanie jest wtedy tańsze i szybsze. Organizacyjnie nie jest możliwe wprowadzenie rozszerzonych składów od pierwszej instancji. Kolegialność ograniczona do postępowania odwoławczego to wyraz realizmu i kompromis, który powinien zostać utrzymany.
Prawa do sądu (w tym prawa do sądu bezstronnego) nie można ograniczać nawet w stanie wojennym (art. 233 ust. 1 w zw. z art. 45 konstytucji). Tym bardziej nie róbmy tego w stanie epidemii, którego ustawodawca nie uznał za zagrożenie uzasadniające wprowadzenie stanu nadzwyczajnego.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama